czwartek, 17 grudnia 2015

Ale piernik! (druga część przepisu)


Do świąt został tydzień. Pora wyciągnąć wałek i rozgrzać piekarnik, a dom znów wypełnią korzenne aromaty. Tak niedawno, bo pod koniec listopada pisałam o tym, że to już ostatni dzwonek, aby zrobić ciasto na piernik staropolski. Teraz, po minimum dwóch tygodniach leżakowania, najwyższy czas je upiec. Ale to za chwilę! Najpierw musimy je przynieść z piwnicy do domu lub wyjąć z lodówki i postawić w temperaturze pokojowej. Ciasto po tak długim kontakcie z niskimi temperaturami jest bowiem twarde i nie dałoby się go wałkować. Po minimum dobie w ciepłym pomieszczeniu mięknie i staje się idealnie plastyczne. Wtedy można z niego upiec blaty, które później smarujemy, np. powidłami i składamy w całość. Można również wycinać z niego wspaniałe pierniczki! Najważniejsze, by za pieczenie zabrać się wystarczająco wcześnie, ponieważ piernik staropolski jest jednym z nielicznych ciast, które staje się coraz lepsze z każdym dniem. Najlepszy jest po około 5-6 dniach od przełożenia. Od razu po upieczeniu może być trochę suchy, jednak obiecuję, że po kilku dniach stanie się mięciutki i pyszny. Należy też pamiętać, że lukrujemy go lub polewamy czekoladą najwcześniej dopiero na dzień przed podaniem. Jest to więc ciasto, które przygotowujemy etapami, ale zapewniam, że za każdym razem nie potrzebuje bardzo dużo naszej uwagi. A w sumie naprawdę niewielkim nakładem pracy zyskujemy 3-4 spore pierniki (lub całą górę pierniczków), które smakiem wynagrodzą długie oczekiwanie na skosztowanie.


Piernik staropolski

przepis na 3-4 podłużne, przekładane pierniki



Do piernika należy przygotować:

  • surowe ciasto z przepisu z 29 listopada 2015 r. (znajdziesz go tutaj)
  • 120 g migdałów
  • 150 g rodzynek (najlepiej jasnych i miękkich)
  • 500 g marcepanu
  • 600 g powideł śliwkowych


Do polewy i dekotacji:

(taka ilość polewy wystarczy na grube pokrycie 4 dużych pierników)

  • 200 g mlecznej czekolady
  • 200 g gorzkiej czekolady
  • 200 g słodkiej śmietanki 30%
  • 120 g dobrej jakości masła 82%
  • bakalie, np. siekane migdały


Pieczenie: Rodzynki i migdały siekamy, ale nie za drobno. Surowe ciasto dzielimy na trzy równe części. (Można się przy tym wspomóc wagą, ponieważ to naprawdę istotne, by blaty piernikowe były równe.) Do każdej z nich dodajemy po 1/3 bakalii i szybko zagniatamy. Przygotowujemy stolnicę lub blat, na którym będziemy wałkować ciasto. Najlepiej wychodzi to na silikonowej stolnicy, nie trzeba wtedy podsypywać mąką. Pierwszą część rozpłaszczamy dłońmi na prostokąt i przykrywamy arkuszem papieru do pieczenia (dzięki temu masa nie będzie kleiła się do wałka), a następnie wałkujemy, aż osiągnie wymiary 30x35 cm. (Wasze blaty piernikowe nie muszą mieć dokładnie takich samych wymiarów jak moje. Ważne, żeby wszystkie trzy były takie same.)

Surowe... i upieczone blaty piernikowe

Pieczemy na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia w nagrzanym do 180 °C piekarniku przez 15 min. Sprawdzamy patyczkiem i jeśli jest suchy, wyjmujemy i studzimy. Z pozostałymi dwoma częściami surowego ciasta postępujemy tak samo.

Przekładanie: Marcepan dzielimy na dwie równe części. Jedną z nich wałkujemy na prostokąt odpowiadający wielkością blatom z ciasta. Pierwszy z nich układamy na płaskiej powierzchni. (Może to być blacha, na której wcześniej go piekliśmy lub np. duża deska do krojenia.) Wierzch smarujemy połową powideł. (Jeśli są bardzo gęste można je lekko podgrzać, wtedy łatwiej będzie rozsmarować.) Na tym układamy rozwałkowany marcepan i drugi blat, który smarujemy pozostałymi powidłami. Drugą część marcepanu wałkujemy tak samo jak pierwszą i układamy ją znów na warstwie powideł. Przykrywamy ostatnim blatem. Tym razem dobrze, by równy spód ciasta znalazł się na wierzchu. Gotowy piernik będzie wtedy równy i łatwiej będzie na nim rozprowadzić polewę.

Przełożone blaty przykrywamy papierem do pieczenia i zawijamy w lnianą lub bawełnianą ściereczkę. Układamy na nich blachę albo dużą deskę do krojenia i równomiernie obciążamy. (Można posłużyć się np. torebkami z mąką czy cukrem.) Taką konstrukcję odstawiamy na 12 do 24 godz. Nie trzeba chować jej do lodówki. Po tym czasie kroimy duży piernik na tyle części, ile chcemy mieć gotowych ciast. Ja przekrawam go wzdłuż na 4 części. (Brzegi można wyrównać, by gotowe pierniki ładniej wyglądały.) Teraz znów każdy z pierników owijamy w papier i ściereczkę, a następnie wszystkie chowamy do szczelnego pojemnika lub torebki foliowej. Odstawiamy w chłodne miejsce lub na dolną półkę lodówki na minimum 2-3 dni.



Polewa: W rondelku umieszczamy połamane na małe kawałki obie czekolady, pokrojone w kostkę masło oraz śmietankę i stawiamy na niewielkim ogniu. Podgrzewamy, aż całość się rozpuści i połączy, od czasu do czasu mieszając. Ciepłą polewą dekorujemy każdy z pierników. Jeśli w trakcie polewa nam za bardzo ostygnie, można ją szybko podgrzać, by znów stała się płynna. Trzeba jednak uważać, by nie zagrzać jej za bardzo, wtedy może się rozwarstwić! Na koniec posypujemy ciasta, np. posiekanymi migdałami lub orzechami.

Gotowe pierniki bardzo dobrze się przechowują i długo zachowują świeżość. W lodówce mogą czekać nawet 3 tygodnie. Należy jednak pamiętać, by lukrować czy polewać czekoladą tylko te, które zamierzamy podać. Udekorowane ciasta należy bowiem zjeść w ciągu 2-3 dni.




Wszystkiego najsmaczniejszego na święta i Nowy Rok życzy

Ewelina, www.ratunkuobiad.blogspot.com

niedziela, 6 grudnia 2015

Czekolada i pomarańcze

Jakie jest ulubione ciasto Polaków? Pewnie nie wszyscy, ale część z Was odpowie, że sernik. Tradycyjny, wiedeński jest obowiązkowym punktem w czasie rodzinnych świąt. Waszych też? A może w tym roku spróbujecie czegoś nowego? W moim domu sernik piekli wszyscy, a każdy na swój sposób. Tak się składa, że ja nie podzielałam ogólnego zachwytu sernikiem. Nigdy za nim nie przepadałam, ale nigdy też nie przestałam próbować. Całe szczęście, że serowa baza tego wypieku jest idealnym polem do eksperymentów i można nadawać jej najróżniejsze smaki. Boże Narodzenie od zawsze kojarzy mi się z aromatem pomarańczy, a że cytrusy doskonale smakują z czekoladą, pomyślałam, że warto dać temu duetowi szansę w połączeniu z serem. Właściwie to z serkiem mascarpone, bo muszę Wam się przyznać, że to trochę oszukany sernik, wcale nie z twarogu. Dzięki temu to naprawdę wspaniałe ciasto. Konsystencję ma wyjątkową, a smak przypomina jedne z moich ulubionych cukierków - trufle! Na dodatek jego przygotowanie jest dość proste i znacznie szybsze niż tradycyjnego sernika. Warto spróbować!

Oszukane miniserniczki czekoladowo-pomarańczowe

przepis na 12 foremek do babeczek


Potrzebujemy:
  • 100 ml słodkiej śmietanki 30%
  • 90 g czekolady o zawartości 70% kakao ze skórką pomarańczową (jeśli takiej nie macie, to należy przygotować zwykłą czekoladę 70% kakao i dodatkowo skórkę otartą z jednej pomarańczy)
  • 30 ml likieru pomarańczowego lub cytrynowego
  • 200 g serka mascarpone
  • 2 jajka
  • 70 g cukru trzcinowego dark muscovado
  • 20 g mąki ziemniaczanej

Śmietankę podgrzewamy na niewielkim ogniu, nie dopuszczając do zagotowania. Kiedy będzie gorąca, wsypujemy do niej połamaną na małe kawałki czekoladę. Odstawiamy na ok. 1 minutę, a następnie dokładnie mieszamy. Masa powinna stać się gładka i jednolita, wtedy dodajemy likier (oraz otartą skórkę pomarańczową, jeśli jej używamy) i łączymy. Lekko studzimy.

Serek mascarpone, jajka, cukier i mąkę krótko ubijamy mikserem, tylko do połączenia składników. Wlewamy letnią czekoladę ze śmietanką i całość znowu mieszamy - najlepiej już nie mikserem, ale łyżką lub szpatułką. Masa będzie płynna i tak ma być.

Jeśli do pieczenia używamy foremek silikonowych, nie trzeba ich w żaden sposób przygotowywać, a ciasto można wlać bezpośrednio do nich. Jednak jeśli używamy metalowej blachy do babeczek, należy ją najpierw bardzo delikatnie natłuścić, a denka wyłożyć papierem do pieczenia. Nie polecam natomiast używania papierowych papilotek do muffinów, które od wilgoci bardzo namiękną i nie utrzymają kształtu. Foremki napełniamy masą, pozostawiając ok. 1,5-centymetrowy margines i wkładamy do nagrzanego do 150 °C piekarnika. W zależności od tego, jakich foremek używamy, inny będzie również czas pieczenia. W silikonowych serniczki powinny być gotowe po upływie ok. 65 min, w metalowych ten czas może się wydłużyć do 70 min. Ciastka sprawdzamy patyczkiem, na którym po wyjęciu nie powinny zostać ślady surowego ciasta, może być jednak, a nawet powinien być wciąż wilgotny. Kiedy stwierdzimy, że serniczki są już upieczone, uchylamy wyłączony piekarnik i pozwalamy im wystygnąć. Nie wyciągamy od razu. Mimo że ciastka podczas pieczenia bardzo ładnie rosną, w fazie studzenia opadają. Nie należy się tym przejmować, taka ich uroda i wierzcie mi, nie ma to najmniejszego wpływu na smak :)



Po ostudzeniu mamy dwa wyjścia. Serniczki od razu wyjmujemy z foremek i podajemy np. z ulubionymi owocami, konfiturą czy bitą śmietaną z dodatkiem np. likieru pomarańczowego. Serwowane bezpośrednio po upieczeniu mają twardawą skorupkę oraz puszysty środek i rozpływają się w ustach, ale... Możemy też wstawić je na noc do lodówki i poczekać aż nabiorą całkiem innej tekstury. Serniczki, które odpoczywały w chłodzie, stają się bardzo kremowe i aksamitne. To wtedy zaczynają przypominać trufle, a aromat pomarańczy staje się bardziej intensywny. Mnie smakują obie wersje i Wam również polecam próbować i eksperymentować, bo - jak widać - nigdy nie wiadomo, kiedy posmakuje nam coś, na co wcześniej kręciliśmy nosem ;)


PS Jakiś czas temu dostałam słodką paczkę od BLOGmedia i Terravita i muszę przyznać, że trafili w 10! W przesyłce znalazłam rozmaite czekolady - zwykłe, z nadzieniem owocowym i miętowym, a także ze skórką pomarańczową i chrupkimi dodatkami - a wszystkie 70% kakao! Dla mnie rewelacja, bo bardzo lubię czekolady z dużą zawartością kakao, a te okazały się naprawdę super. Najbardziej mnie i mężowi przypadła do gustu cytrynowa, która okazała się przepyszna. Jednak nie byłabym sobą, gdybym wszystkie tak po prostu zjadła. Postanowiłam z nimi pokombinować i muszę przyznać, że czekolady świetnie sprawdzają się również w kuchni. Ta, której użyłam do serniczków, ze skórką pomarańczową, idealnie i bez żadnych problemów połączyła się ze śmietanką, a aromat cytrusów był wystarczająco wyczuwalny w gotowych wypiekach. Czego chcieć więcej?


PPS Dodam jeszcze, że nikt mi za reklamę nie płacił - nie musiał! Sama postanowiłam o tych czekoladach napisać parę słów i być może jeszcze się w moich wpisach pojawią, ponieważ uważam, że są naprawdę dobre ;)

Miłej niedzieli!