Dawno nie piekłam już żadnych słodkości, więc jako że mamy weekend, postanowiłam zrobić nam coś słodkiego na przekąskę. Niestety mróz taki, że jak nie muszę, to nigdzie nie wychodzę. W związku z tym musiałam wymyślić coś z rzeczy, które akurat mieliśmy w domu. Mamy jeszcze całkiem niezły zapas przetworów owocowych, a w lodówce znalazłam trochę zapomniane, ale wciąż dobre drożdże. Trzeba było je wykorzystać, więc tym razem padło na drożdżówki.
Drożdżowe ślimaczki z dżemem wiśniowym
Będziemy potrzebować:
- 400 g mąki pszennej
- 40 g drożdży
- 150 g masła
- 200 ml ciepłego mleka
- 3 łyżki cukru
- szczyptę soli
- słoiczek dżemu wiśniowego (lub innego ulubionego lub aktualnie posiadanego)
- 1 jajko
Do sporej miski przesiewamy mąkę, dodajemy sól, robimy wgłębienie, w które wkruszamy drożdże, a następnie zasypujemy je cukrem. W ten dołek wlewamy połowę ciepłego mleka i delikatnie mieszamy, ale tylko z wierzchu, tak by mleko z drożdżami, cukrem i częścią mąki utworzyło masę o konsystencji gęstej śmietany. Całość przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 10-15 min. W reszcie mleka rozpuszczamy masło. Po upływie wymaganego czasu dodajemy mleko z masłem do mieszanki drożdżowej i wszystko dokładnie wyrabiamy. Jeszcze raz odstawiamy miskę w ciepłe miejsce na ok. 1 do 1,5 godz. Po tym czasie ciasto powinno mniej więcej podwoić swoją objętość. Na papierze do pieczenia rozwałkowujemy ciasto na kształt prostokąta i smarujemy całą jego powierzchnię dżemem. Zwijamy ciasto tak jak na roladę. Dobrze jest sobie przy tym pomagać papierem, na którym rozwałkowaliśmy ciasto i zwijać je tak, jak to się robi w przypadku zwijania sushi na macie bambusowej. Ciasto jest dość luźne i nie bardzo zwięzłe, dlatego może się to okazać konieczne. Brzeg rolady sklejamy, a następnie kroimy ją bardzo ostrym nożem na plastry o grubości ok. 1,5-2 cm. Rolada będzie się spłaszczać pod naciskiem noża, ale to nic. Bułeczki układamy na papierze do pieczenie w odstępach ok. 3-4 cm. Z wierzchu smarujemy roztrzepanym jajkiem. Dodatkowo można je posypać grubym, brązowym cukrem. Pieczemy 20 min. w 190 stopniach Celsjusza.
Najsmaczniejsze są oczywiście tego samego dnia - niezwykle lekkie, puszyste i delikatne, ale nie bardzo słodkie. Jeśli chcemy drożdżówki zostawić na dzień następny, warto schować je do papierowej torebki i szczelnie zamknąć, ale mimo wszystko nie będą już tak dobre jak świeże. Myślę jednak, że z tym nie będzie problemu, bułeczki wprost rozpływają się w ustach i znikają w mgnieniu oka.
Miłego wieczoru!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz