czwartek, 22 listopada 2012

Pasta!

Miałam dzisiaj ochotę na coś dobrego, coś nieco innego, od tego, co gotuję na co dzień. Kiedy mam kiepski humor albo po prostu dopada mnie jesienna chandra, wtedy zwykle piekę lub gotuję. Jednak jeśli gotuję, to nie coś zwyczajnego, ale właśnie coś nowego. Wtedy zazwyczaj pozwalam sobie na eksperymenty w kuchni. Lubię też wracać do smaków, za którymi tęsknię, które pamiętam np. z jakiejś podróży, które wiążą się z miłymi wspomnieniami. Dlatego dziś postanowiłam przyrządzić coś, co wiąże się z jednym z ciekawszych, obfitującym w nowe doświadczenia kulinarne, okresie w moim życiu. Miałam wtedy 10 lat, a  najlepiej z podróży przez pół Europy pamiętam właśnie smaki i zapachy. Miejsca, które utkwiły w mojej pamięci wiążą się zwykle z czymś, co miałam okazję tam spróbować. Barcelona - paella, owoce morza, egzotyczne owoce, pesto, Nicea - stek, Wenecja - niesamowite lody, kawa, pizza i makarony. Może nie będę odkrywcza, ale to właśnie niezwykle aromatyczne pasty stały się dla mnie symbolem Włoch. Ta podróż dała mi już wtedy zupełnie inne spojrzenie na kuchnię i gotowanie. Byłam jeszcze wtedy dziewczynką i niewiele pozwalano mi robić w kuchni, właściwie nic. Mogłam się jedynie przyglądać, jak gotowali rodzice i babcia, prosić o przyrządzanie zapamiętanych potraw i próbować. Kiedy wreszcie rozpoczęłam własną karierę w kuchni, byłam ciekawa po prostu wszystkiego. Jedną z moich pierwszych potraw był właśnie makaron. Nie ten, który chcę pokazać Wam dziś, ale byłam wtedy dumna z mojego dania. Było ono proste, nie składało się z wielu wyszukanych składników i takie jest również to dzisiejsze. Do jego przygotowania nie potrzeba wiele czasu i wysiłku, a zapewniam, że jest pyszne i aromatyczne. Zapraszam na...


Makaron z tuńczykiem, czarnymi oliwkami i suszonymi pomidorami




Do jego przygotowania będziemy potrzebować:
  • 500 g grubego makaronu, np. świderki
  • 100 g czarnych oliwek
  • 170 g suszonych pomidorów
  • 2 puszki tuńczyka w oleju (dobrze, gdy jest to tuńczyk w kawałkach - ja dziś przez nieuwagę kupiłam rozdrobnionego i trochę zginął, ale mimo wszystko smakowało)
  • 1 szalotka
  • 2 duże ząbki czosnku (moje były tak duże, że aż się zastanawiałam, czy aby na pewno jest to zwykły czosnek, a nie zmutowany ;))
  • świeża bazylia lub natka pietruszki do posypania (o czym przypomniało mi się już po zjedzeniu połowy swojej porcji)
  • 1 łyżka masła do smażenia
Wstawiamy wodę na makaron, a w czasie kiedy będziemy czekać aż się zagotuje szykujemy pozostałe składniki. Szalotkę kroimy w paseczki, czosnek siekamy drobniutko. Na patelni rozpuszczamy masło, a następnie dodajemy cebulkę, gdy zacznie się rumienić, dodajemy czosnek i podsmażamy do chwili, kiedy całość będzie złoto-brązowa. Zestawiamy patelnię z ognia zanim czosnek zdąży się przypalić. Pomidory kroimy w paseczki, oliwki w plasterki. Tuńczyka odcedzamy, ale nie odciskamy za bardzo. Bazylię/natkę pietruszki siekamy nie za drobno. Makaron gotujemy w dobrze osolonej wodzie według instrukcji na opakowaniu. Staramy się by pozostał al dente. Następnie go odcedzamy i mieszamy z pozostałymi składnikami. Już na talerzach posypujemy świeżymi ziołami.



Taki makaron smakuje zarówno na ciepło, jak i na zimno, jako sałatka. Idealnie pasuje do niego świeża bagietka. Jeśli mamy ochotę, możemy go posypać startym parmezanem, który nieco zaostrzy smak potrawy. Myślę jednak, że nie jest to konieczne, ale czasami, dla urozmaicenia, można spróbować. Robiłam też kiedyś ten makaron z odrobiną płynnej śmietanki. Jest wtedy bardziej kremowy i delikatny. Mnie smakowała każda z tych wariacji, dlatego bardzo go polecam. Nadaje się na szybką kolację, lunch czy nawet obiad. Ja chętnie zabiorę jutro porcję do pracy :)

Miłego wieczoru!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz