niedziela, 7 października 2012

Powidła śliwkowe w trzech odsłonach

Jesień to pora różnego rodzaju przetworów. W tym roku po raz pierwszy robiłam wczoraj własne i jestem zachwycona ilością możliwości. Oczywiście nie byłabym sobą, gdybym wszystko robiła tak, jak w przepisach. Jednak muszę przyznać, że czasami babcine metody sprawdzają się najlepiej. Powidła śliwkowe w moim wykonaniu opierają się co prawda na tradycyjnej recepturze, ale wykorzystałam tez kilka swoich pomysłów.


Powidła śliwkowe w trzech smakach


Do ich zrobienia będziemy potrzebować:
  • 3 kg śliwek
  • ok. 0,5 kg cukru
  • dużą paczkę lub dwie mniejsze cukru waniliowego (u mnie była to paczuszka XXL - 43 g)
  • 0,5 łyżeczki cynamonu
  • 2 łyżki naturalnego kakao
  • sok z 1 cytryny

I trochę cierpliwości ;) ponieważ jest to dość długotrwały proces. Robienie powideł można sobie rozłożyć na kilka dni, chyba że mamy do dyspozycji cały dzień, wtedy może się udać jednego. Znaczenie ma też rodzaj owoców i stopień ich dojrzałości. Jeśli śliwki są bardzo miękkie, pójdzie zdecydowanie szybciej.

Owoce starannie myjemy, przekrawamy na pół i usuwamy pestki. Jeśli możemy zrobić to dzień wcześniej, tym lepiej. Połówki śliwek umieszczamy w dość dużym garnku, w którym będziemy przygotowywać powidła, zasypujemy cukrem i odstawiamy. Ja odstawiłam je na całą noc do lodówki. Przez ten czas owoce puściły sok i następnego dnia nie musiałam podlewać ich wodą. Teraz możemy już przystąpić do właściwego przygotowywania powideł. Garnek z owocami wraz z sokiem, który puściły i cukrem stawiamy na niewielkim ogniu. Dodajemy cukier waniliowy, mieszamy i to właściwie tyle. Na razie nie musimy mieszać. Czekamy, aż całość zacznie się gotować.


Początkowe etapy przygotowywania powideł


Dopiero kiedy powstały syrop zacznie gęstnieć, a owoce będą się powoli rozpadać musimy bardziej uważać. Wtedy trzeba co jakiś czas mieszać, żeby owoce nie przywierały do dna, bo mogą się łatwo przypalić. Powidła są gotowe, gdy staną się gęste, a poszczególne owoce przestaną być odróżnialne.



Kolejne etapy smażenia, a na końcu już prawie gotowe powidła


Kiedy powidła osiągną konsystencję taką, jak na ostatnim zdjęciu, czas by je spróbować. Jeśli śliwki nie byłby zbyt kwaśne, dodajemy sok z jednej cytryny, aby powidła nie wyszły mdłe. Całość mieszamy i wyłączamy gaz. Teraz zabieramy się za przygotowanie słoików do przechowywania powideł. Z 3 kg śliwek wyszły mi cztery słoiczki. Trzy malutkie - 200 g (takie po koncentracie pomidorowym) i jeden większy - ok. 300 g. Słoiki wraz z nakrętkami należy wygotować. Ja swoje gotowałam przez ok. 15 min. W tym czasie musimy podgrzać powidła, które osiągną już wtedy pożądana gęstość. Ważne, by gorące powidła przełożyć do gorących słoików.

Ja zrobiłam powidła w trzech smakach. Do jednego większego i jednego mniejszego słoika nałożyłam wersję klasyczną. Pozostałe powidła podzieliłam na pół. Do jednej części dodałam 0,5 łyżeczki cynamonu, a do drugiej 2 łyżki kakao. Tak przygotowane słoiczki pasteryzujemy. Do garnka wkładamy np. papierowy ręcznik, ustawiamy na nim szczelnie zakręcone słoiki i nalewamy tyle wody, by sięgała prawie pod nakrętki. Gotujemy 15-20 min. Wyjmujemy słoiczki i stawiamy do góry dnem na ściereczce. Czekamy do ostygnięcia. Nakrętki powinny być wtedy wklęsłe. To znak, że słoiki się zamknęły, a nasze przetwory wytrzymają nawet lata. Chociaż jestem pewna, że znikną o wiele szybciej. My jeden słoiczek napoczęliśmy już dzisiaj do naleśników ;)



Powyżej możecie zobaczyć gotowe słoiczki z przetworami. Jeszcze tylko naklejka z datą przygotowania oraz smakiem i gotowe. Naprawdę warto poświęcić trochę czasu na ich przygotowanie, bo są pyszne. Domowe przetwory sprawdzą się również doskonale jako oryginalny prezent.

PS. Powidła śliwkowe z kakao są chyba lepsze od nutelli. Smacznego :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz