Do
świąt został tydzień. Pora
wyciągnąć wałek i rozgrzać piekarnik, a dom znów
wypełnią korzenne aromaty. Tak niedawno, bo pod koniec
listopada pisałam o tym, że to już ostatni dzwonek, aby zrobić
ciasto na piernik staropolski. Teraz, po minimum dwóch tygodniach
leżakowania, najwyższy czas je upiec. Ale to za chwilę! Najpierw
musimy je przynieść z piwnicy do domu lub wyjąć z lodówki
i postawić w temperaturze pokojowej. Ciasto po tak długim
kontakcie z niskimi temperaturami jest bowiem twarde i nie
dałoby się go wałkować. Po minimum dobie w ciepłym
pomieszczeniu mięknie i staje się idealnie plastyczne. Wtedy
można z niego upiec blaty, które później smarujemy, np.
powidłami i składamy w całość. Można również
wycinać z niego wspaniałe pierniczki! Najważniejsze, by za
pieczenie zabrać się wystarczająco wcześnie, ponieważ piernik
staropolski jest jednym z nielicznych ciast, które staje się
coraz lepsze z każdym dniem. Najlepszy jest po około 5-6
dniach od przełożenia. Od razu po upieczeniu może być trochę
suchy, jednak obiecuję, że po kilku dniach stanie się mięciutki
i pyszny. Należy też pamiętać, że lukrujemy go lub polewamy
czekoladą najwcześniej dopiero na dzień przed podaniem. Jest to
więc ciasto, które przygotowujemy etapami, ale zapewniam, że za
każdym razem nie potrzebuje bardzo dużo naszej uwagi. A w sumie
naprawdę niewielkim nakładem pracy zyskujemy 3-4 spore pierniki
(lub całą górę pierniczków), które smakiem wynagrodzą długie
oczekiwanie na skosztowanie.
Piernik staropolski
przepis na 3-4 podłużne, przekładane pierniki
Do piernika należy przygotować:
- surowe ciasto z przepisu z 29 listopada 2015 r. (znajdziesz go tutaj)
- 120 g migdałów
- 150 g rodzynek (najlepiej jasnych i miękkich)
- 500 g marcepanu
- 600 g powideł śliwkowych
Do polewy i dekotacji:
(taka
ilość polewy wystarczy na grube pokrycie 4 dużych pierników)
- 200 g mlecznej czekolady
- 200 g gorzkiej czekolady
- 200 g słodkiej śmietanki 30%
- 120 g dobrej jakości masła 82%
- bakalie, np. siekane migdały
Pieczenie: Rodzynki
i migdały siekamy, ale nie za drobno. Surowe ciasto dzielimy na
trzy równe części. (Można się przy tym wspomóc wagą, ponieważ
to naprawdę istotne, by blaty piernikowe były równe.) Do każdej
z nich dodajemy po 1/3 bakalii i szybko zagniatamy.
Przygotowujemy stolnicę lub blat, na którym będziemy wałkować
ciasto. Najlepiej wychodzi to na silikonowej stolnicy, nie trzeba
wtedy podsypywać mąką. Pierwszą część rozpłaszczamy dłońmi
na prostokąt i przykrywamy arkuszem papieru do pieczenia
(dzięki temu masa nie będzie kleiła się do wałka), a następnie
wałkujemy, aż osiągnie wymiary 30x35 cm. (Wasze blaty piernikowe
nie muszą mieć dokładnie takich samych wymiarów jak moje. Ważne,
żeby wszystkie trzy były takie same.)
Surowe... i upieczone blaty piernikowe
Pieczemy
na blaszce wyłożonej papierem do pieczenia w nagrzanym do 180
°C piekarniku przez 15 min. Sprawdzamy patyczkiem i jeśli jest
suchy, wyjmujemy i studzimy. Z pozostałymi dwoma częściami
surowego ciasta postępujemy tak samo.
Przekładanie: Marcepan
dzielimy na dwie równe części. Jedną z nich wałkujemy na
prostokąt odpowiadający wielkością blatom z ciasta. Pierwszy
z nich układamy na płaskiej powierzchni. (Może to być
blacha, na której wcześniej go piekliśmy lub np. duża deska do
krojenia.) Wierzch smarujemy połową powideł. (Jeśli są bardzo
gęste można je lekko podgrzać, wtedy łatwiej będzie
rozsmarować.) Na tym układamy rozwałkowany marcepan i drugi
blat, który smarujemy pozostałymi powidłami. Drugą część
marcepanu wałkujemy tak samo jak pierwszą i układamy ją znów
na warstwie powideł. Przykrywamy ostatnim blatem. Tym razem dobrze,
by równy spód ciasta znalazł się na wierzchu. Gotowy piernik
będzie wtedy równy i łatwiej będzie na nim rozprowadzić
polewę.
Przełożone
blaty przykrywamy papierem do pieczenia i zawijamy w lnianą
lub bawełnianą ściereczkę. Układamy na nich blachę albo dużą
deskę do krojenia i równomiernie obciążamy. (Można posłużyć
się np. torebkami z mąką czy cukrem.) Taką konstrukcję
odstawiamy na 12 do 24 godz. Nie trzeba chować jej do lodówki. Po
tym czasie kroimy duży piernik na tyle części, ile chcemy mieć
gotowych ciast. Ja przekrawam go wzdłuż na 4 części. (Brzegi
można wyrównać, by gotowe pierniki ładniej wyglądały.) Teraz
znów każdy z pierników owijamy w papier i ściereczkę,
a następnie wszystkie chowamy do szczelnego pojemnika lub
torebki foliowej. Odstawiamy w chłodne miejsce lub na dolną
półkę lodówki na minimum 2-3 dni.
Polewa: W
rondelku umieszczamy połamane na małe kawałki obie czekolady,
pokrojone w kostkę masło oraz śmietankę i stawiamy na
niewielkim ogniu. Podgrzewamy, aż całość się rozpuści
i połączy, od czasu do czasu mieszając. Ciepłą polewą
dekorujemy każdy z pierników. Jeśli w trakcie polewa nam
za bardzo ostygnie, można ją szybko podgrzać, by znów stała się
płynna. Trzeba jednak uważać, by nie zagrzać jej za bardzo, wtedy
może się rozwarstwić! Na koniec posypujemy ciasta, np. posiekanymi
migdałami lub orzechami.
Gotowe
pierniki bardzo dobrze się przechowują i długo zachowują
świeżość. W lodówce mogą czekać nawet 3 tygodnie.
Należy jednak pamiętać, by lukrować czy polewać czekoladą tylko
te, które zamierzamy podać. Udekorowane ciasta
należy bowiem zjeść w ciągu 2-3 dni.
Cudowny ci wyszedł !
OdpowiedzUsuńNie będę jedyny który powie, że wyszedł pięknie :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Czym robisz zdjęcia na swój blog?
OdpowiedzUsuńAparatem Nikon D5100 :) Jest świetny!
Usuń