Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śniadanie na słodko. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą śniadanie na słodko. Pokaż wszystkie posty

sobota, 1 lutego 2014

Drożdżowe rolls'y z budyniem kokosowym

Nareszcie weekend :D A jak weekend, to i coś na słodko. Dziś przyszła pora na pulchniutkie, delikatne, absolutnie przepyszne bułeczki. Pierwszy raz piekłam je już dość dawno, ale że przepis był eksperymentem, to nie trafił od razu na bloga. Wtedy dodawałam wszystko na oko. Mąka, cukier, szczypta soli. Masła miałam w lodówce trochę ponad pół kostki, więc dałam całe. Zostało mi też trochę kefiru, więc i jego dodałam. Jeszcze trochę mąki. Dwa jajka... No, niech będą trzy. Na koniec drożdże. Zagniotłam wszystko, odstawiłam do wyrośnięcia i modliłam się, żeby nie było klapy. O dziwo efekt był nie tylko zadowalający, ale zachwycający! :) Potem musiałam się upewnić, że to nie był przypadek, że drożdżówki wyjdą za każdym razem tak samo dobre, i że mogę je Wam z czystym sumieniem polecić. Zabierałam się do tego bardzo długo. Pierwsze wrażenia po tych ślimaczkach były tak dobre, że bałam się je sobie popsuć. Już na samo wspomnienie ciekła ślinka ;) W końcu, za namową mojego P. upiekłam je kolejny raz i... Nie zawiodłam się nic a nic :D Zmniejszyłam jedynie ilość cukru i masła, bo początkowo dałam ciut za dużo. Nauczyłam się też kilku ważnych rzeczy i teraz, odrobinę mądrzejsza o własne doświadczenia, mogę je wreszcie z dumą zaprezentować. Z dumą, bo kiedyś drożdżowe wypieki nie bardzo mnie lubiły, a teraz nie sprawiają mi już najmniejszego problemu :)))

Drożdżowe ślimaczki na kefirze z budyniem kokosowym

(z przepisu wychodzi 12 sporych bułeczek)


Do ciasta drożdżowego potrzebujemy:
  • 4 i 2/3 szklanki mąki pszennej (użyłam zwykłej, najzwyklejszej, typ 500)
  • 1/2 szklanki cukru + 4 płaskie łyżeczki
  • 3/4 szklanki kefiru
  • 2/3 szklanki rozpuszczonego masła
  • 3 jajka + 1 białko
  • 25 g świeżych drożdży
  • dużą szczyptę soli

Do budyniu:
  • 3 i 1/2 szklanki mleka
  • 1/3 szklanki cukru
  • 4 łyżki mąki pszennej
  • 4 łyżki mąki ziemniaczanej
  • 1 żółtko
  • 1 szklankę wiórków kokosowych

Drożdże wkruszamy do miseczki i zasypujemy 4 łyżeczkami cukru. Czekamy aż się rozpuszczą i delikatnie spienią. Do dużej miski wsypujemy mąkę, cukier i sól. Wlewamy masło (może być delikatnie ciepłe) i kefir, dodajemy jajka i rozpuszczone drożdże. Zagniatamy ciasto. Na początku może się kleić, ale nie podsypujemy mąką. Na koniec powinniśmy uzyskać gładkie, elastyczne, ale wciąż delikatne i mięciutkie ciasto. Przykrywamy je ściereczką i odstawiamy do wyrośnięcia. Ciasto nie rośnie tak bardzo, jak np. ciasto na pizzę. To nic złego! Jest ono cięższe i bardziej wilgotne. Dlatego tylko delikatnie się napuszy (moje podwoiło swoją objętość mniej więcej o połowę) i tak ma być.

Gdy ciasto rośnie, przygotowujemy budyń. W garnku podgrzewamy 3 szklanki mleka z cukrem. W pozostałym mleku dokładnie roztrzepujemy obie mąki i żółtko. Można sobie pomóc blenderem, wtedy mamy pewność, że nie pozostaną grudki. Kiedy mleko będzie bardzo gorące (dosłownie na chwilę przed jego zagotowaniem), cienką strużką wlewamy mleko z mąką i żółtkiem. Od razu energicznie mieszamy. Ja często wlewam tę mieszankę przez sitko, ponieważ mój blender niestety się popsuł, a bardzo nie chcę grudek. Proszę wtedy mojego mężczyznę do pomocy, bo przydaje się trzecia ręka ;) Cały czas mieszając, czekamy aż na powierzchni budyniu pojawią się bąble i zdejmujemy z palnika. Szybko dodajemy wiórki kokosowe, mieszamy, odstawiamy do całkowitego ostygnięcia. Gotowy budyń powinien być bardzo gęsty. Tak gęsty, że włożona łyżka będzie w nim stała. Jeśli będzie rzadki, wypłynie nam później z ciasta.

Podrośnięte ciasto lekko zagniatamy i rozwałkowujemy na prostokąt o wymiarach ok. 40 na 50 cm.  Można delikatnie podsypać mąką, ale nie za dużo. Następnie smarujemy ostudzonym, gęstym budyniem, pozostawiając z jednego, dłuższego boku margines ok. 3 cm.


Prostokąt ciasno zwijamy wzdłuż dłuższego boku. Rulon układamy tak, by łączenie było na spodzie. W ten sposób, lekko obciążone lepiej się zlepi. Ciasto kroimy bardzo ostrym nożem lub nitką (ja zdecydowanie wolę tę metodę) na 12 części. Na początek dobrze je sobie na górze zaznaczyć.

Nitkę wsuwamy pod rulon ciasta, z góry krzyżujemy i ściskamy.
Krojąc ciasto w ten sposób, nie wyciśniemy z niego budyniu.

Im ciaśniej i ładniej zwiniemy rulon z budyniem, tym ładniejsze będą gotowe bułeczki :)

Ślimaczki układamy na wyłożonej papierem do pieczenia blasze w sporych odstępach. Ja na raz piekę zawsze sześć, nie więcej. Pozostałe przykrywam ściereczką i odstawiam na bok. Przed włożeniem do piekarnika, smarujemy wierzch i boki bułeczek roztrzepanym białkiem.


Pieczemy w 180 stopniach przez ok. 20-25 min., aż nabiorą rumianego koloru. Po upieczeniu zostawiamy na ok. 5 min. na blasze do lekkiego ostygnięcia, a następnie delikatnie przenosimy na kratkę, a później już tylko zajadamy ze smakiem ;)

Bułeczki z budyniem kokosowym polecają się na niedzielne śniadanie :)
Smacznego!

czwartek, 2 maja 2013

Śniadaniowe placuszki

Pamiętacie moje owsiane pankejki? Te są bardzo podobne. Ostatnim razem robiłam je na obiad ;) Teraz postanowiłam przygotować słodkie i pożywne śniadanko. Placuszkami naprawdę można się najeść i długo nie jest się po nich głodnym. Dzieje się tak zapewne z powodu dodatku płatków owsianych, którymi zastępuję sporą część mąki. Dzięki temu są również trochę zdrowsze, a jeśli podamy je ze świeżymi owocami, to już praktycznie pełnowartościowy posiłek. Dodatkowo polecam zastąpić zwykłą mąkę pszenną, mąką pełnoziarnistą. Stałam się jej wielką fanką i teraz wszystko mogłabym robić właśnie z niej. Z takiej mąki piekłam już bułeczki śniadaniowe, które pięknie wyrosły i wyszły pyszne i puszyste (wkrótce na blogu). Przymierzam się także do pierogów i mam nadzieję, że niedługo będę mogła je zaprezentować. Jednak póki co zapraszam na moje śniadaniowe placuszki w nieco innej odsłonie.

Placuszki owsiane z wiórkami kokosowymi

porcja dla 4 osób



Potrzebujemy:
  • 1,5 szklanki mąki pszennej (najlepiej pełnoziarnistej)
  • 1 szklankę płatków owsianych (u mnie górskie)
  • 3 czubate łyżki cukru
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 jajka
  • 1 szklankę mleka
  • 1 czubatą łyżkę kwaśnej śmietany 18%
  • szczyptę soli
  • 80 g rozpuszczonego masła
  • 50 g wiórków kokosowych
  • olej do smażenia (opcjonalnie)
  • ulubione dodatki, np. cukier puder do posypania, domowy dżem lub świeze owoce

Wszystkie suche składniki umieszczamy w misce i mieszamy. Następnie dodajemy jajka roztrzepane ze śmietaną oraz rozpuszczone masło. Mieszając, stopniowo dolewamy mleko. Smażymy niewielkie placuszki na rozgrzanej, lekko natłuszczonej patelni. Podajemy od razu. Najlepiej smakują ciepłe, oprószone tylko cukrem pudrem, chociaż z dżemem wiśniowym i prażonymi jabłuszkami również były pyszne :)


Placuszki nie są tak lekkie jak te z samej białej mąki,
ale są zdrowsze i wciąż grubiutkie i puchate :)

Smacznego!

PS. Placuszki robi się błyskawicznie, nie potrzeba miksera, a więc nikogo z domowników nie obudzimy. Polecam serdecznie wszystkim tym, którzy mają dość kanapek czy płatków z mlekiem. Zapewniam, że takie śniadanie ucieszy każdego niejadka ;)



niedziela, 14 kwietnia 2013

Powrót do dzieciństwa, czyli placuszki z jabłkami

Już sam zapach placuszków z jabłkami przywodzi na myśl ciepłe wspomnienia. Babcia smażyła je nam (mnie i mojemu rodzeństwu) zazwyczaj na kolację, jednak teraz kolacji często w ogóle nie jemy. Kiedy po pracy kończę przygotowywać jedzenie, jest to zwykle raczej obiadokolacja i na nic więcej nie mamy już ochoty. Dlatego placuszki robię raczej na niedzielne, leniwe śniadanie, gdy czasu jest trochę więcej i gdy można usiąść i po prostu cieszyć się chwilą. Zdarza się, że nawet w niedzielę nie dane nam jest poleniuchować, więc tym bardziej warto doceniać ten czas. W niedalekiej przyszłości czeka mnie dość pracowity i raczej nie sprzyjający odpoczywaniu czas, dlatego póki tylko mogę, staram się robić to na zapas, np. przy talerzu placków posypanych delikatnie cukrem pudrem. Mmmmm. Pycha!

Placuszki z jabłkami

porcja dla 2-3 osób



Będziemy potrzebować:
  • 1,5 szkl. mleka
  • 2 jajka
  • 50 g rozpuszczonego i ostudzonego masła
  • 4 łyżki kwaśnej śmietany
  • 2 czubate łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3-4 łyżki cukru
  • 2 szkl. mąki pszennej
  • szczypta cynamonu (opcjonalnie)
  • 2 duże jabłka
  • cukier puder do posypania
  • olej do smażenia (ja używam w spray'u)

Wszystkie składniki (oprócz jabłek) umieszczamy w misce, a następnie miksujemy mikserem na gładką masę. Jabłka kroimy w ósemki, dodajemy do ciasta i dokładnie mieszamy (już nie mikserem). Smażymy na lekko natłuszczonej patelni na rumiano z obu stron. Najlepiej na niewielkim ogniu, inaczej w środku mogą pozostać surowe. Podajemy oprószone cukrem pudrem lub z łyżką kwaśnej śmietany.


Polecam zarówno na śniadanie jak i na słodki obiad lub kolację.
Są bardzo szybkie, a efekt murowany :)

Placuszki zawsze wychodzą pyszne i puszyste. Jednak ja robię je zwykle na oko i raczej nie odmierzam dokładnie składników. Tym razem zrobiłam to po raz pierwszy - specjalnie dla Was - i na szczęście udały się jak zwykle :)

Smacznego!

poniedziałek, 18 marca 2013

Słodkie bułeczki z rodzynkami

Ostatnio zabrałam się za drożdżowe bułeczki. Przygotowałam je w dwóch wersjach smakowych. Ciasto drożdżowe zawsze trochę mnie przerażało i chociaż do tej pory nie upiekłam jeszcze tradycyjnej drożdżówki, to drożdżowe wypieki pojawiają się u mnie coraz częściej i wychodzą mi coraz lepiej. Jako pierwsze przedstawiam śniadaniowe bułeczki, lekko słodkie i z rodzynkami. Doskonałe również na przekąskę. Smakują zarówno same, jak i z dżemem lub w towarzystwie szklanki mleka. Delikatne i puszyste, ale nie przesadnie nadmuchane. Bez wrażenia pustego środka. Zdecydowanie bardziej treściwe, niż ich odpowiedniki dostępne w sklepach. Przepis powstał na bazie mojego starego i wielokrotnie modyfikowanego przepisu na rogaliki. Wyszły zadziwiająco dobre. Do tego łatwe i szybkie. Czy może być jeszcze lepiej?

Drożdżowe bułeczki z rodzynkami

składniki na 5 bułeczek



Należy przygotować:
  • 250 g mąki + 1 garść do podsypania
  • 4 łyżki cukru pudru (może być też zwykły)
  • 150 ml mleka + trochę do posmarowania bułeczek
  • 50 g masła + trochę do posmarowania miski
  • 50 g rodzynek
  • szczypta soli
  • 10 g świeżych drożdży + 1 łyżeczka cukru

Masło rozpuszczamy razem z mlekiem i studzimy. Drożdże wkruszamy do sporej miski, posypujemy 1 łyżeczką cukru, odstawiamy na chwilę, a gdy drożdże się rozpuszczą, dodajemy masło z mlekiem. Następnie dodajemy cukier, szczyptę soli i stopniowo mąkę. Mieszamy drewnianą łyżką, a po dodaniu całej mąki, wyjmujemy ciasto na blat/stolnicę i zagniatamy. Po chwili dodajemy rodzynki i dalej wyrabiamy. Gotowe ciasto jest gładkie, jednolite i łatwo odchodzi od rąk Miskę delikatnie natłuszczamy i z powrotem przekładamy do niej ciasto. Przykrywamy ją ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce. Po ok. 1-1,5 godz. ciasto powinno podwoić swoją objętość. Wtedy wyjmujemy je jeszcze raz na blat/stolnicę, chwilę przerabiamy, a następnie formujemy 5 mniej więcej tej samej wielkości bułeczek. Układamy je na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, przykrywamy ściereczką i odstawiamy do ponownego wyrośnięcia na ok. 20 min. W tym czasie piekarnik rozgrzewamy do 200 stopni. Na spód piekarnika możemy wstawić naczynie z wodą. Wyrośnięte bułeczki smarujemy delikatnie mlekiem i pieczemy w nagrzanym piecyku ok. 15 min. (Ja piekłam je ciut dłużej i było to niestety ciut za długo.) Upieczone studzimy na kratce (o ile nie zjemy ich wcześniej ciepłych ;)).




Smacznego!

P.S. Już wkrótce przepis na kolejne bułeczki! Tym razem wytrawne - ziołowe z suszonymi pomidorami. Równie dobre, a może nawet lepsze :)

czwartek, 14 marca 2013

Owsiane z rodzynkami

Przyznajcie się, kto po takim tytule nie pomyślałby o ciasteczkach? To chyba pierwsze, co również mnie przyszłoby na myśl, ale... Nie tym razem ;) Wczoraj przez cały dzień miałam ochotę na coś słodkiego. Myślałam co by tu zrobić i wymyśliłam. Obiad na słodko! Jadacie takie? My bardzo rzadko, ale czasami można sobie pozwolić na małe łasuchowanie. Danie, które dzisiaj chcę Wam przedstawić jest trochę deserowe, a już na pewno zdecydowanie bardziej śniadaniowe lub podwieczorkowe. (Jada ktoś jeszcze podwieczorek?) Na obiad także się sprawdziło, ponieważ jest dość sycące. Wie ktoś co mam na myśli? Placuszki! Trochę bardziej w stylu amerykańskich pancake, ale o wzbogaconym wnętrzu. Dziś proponuję opcję z dodatkiem płatków owsianych i rodzynek. Swoje podałam ze świeżym bananem, ale mogą występować także w towarzystwie innych owoców, bitej śmietany, syropu klonowego, płynnego miodu, czekolady lub po prostu cukru pudru. Jednak gdy wybieramy zdecydowanie słodkie dodatki, warto zmniejszyć ilość cukru w cieście. Nasze były w sam raz. Delikatnie słodkie i bardzo dobre. Zapraszam na przepis.

Owsiane placuszki z rodzynkami

porcja dla dwóch głodnych osób



Będziemy potrzebować:
  • 1 szkl. mąki pszennej
  • 1 szkl. płatków owsianych (ja użyłam górskich)
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 3 łyżki cukru (u mnie puder, ale to chyba nie ma większego znaczenia)
  • szczypta soli
  • ok. 80 g rozpuszczonego masła
  • 1 kopiasta łyżka kwaśnej śmietany 18%
  • 2 jajka
  • 1 szklanka mleka
  • olej do smażenia (opcjonalnie)

Dodatkowo:
  • 2 banany pokrojone w cienkie plasterki
  • dowolne dodatki wedle uznania

Przygotowanie placuszków jest dziecinnie proste. Najpierw w misce mieszamy wszystkie suche składniki: mąkę, płatki, proszek do pieczenia, cukier i szczyptę soli. Jajka roztrzepujemy ze śmietaną i dodajemy wraz z rozpuszczonym masłem do mieszanki suchych składników. Mieszamy, a następnie dodajemy 3/4 szklanki mleka. Ponownie mieszamy i sprawdzamy konsystencję ciasta. Jeśli jest jeszcze bardzo gęsta dodajemy resztę mleka. Całość jeszcze raz mieszamy. Smażymy spore placki na suchej lub bardzo delikatnie natłuszczonej patelni na rumiano. Podajemy przełożone plasterkami bananów.



Smacznego!

piątek, 1 lutego 2013

Niedzielne gofry

Okazuje się, że cierpię na daleko posunięte zmęczenie szarą rzeczywistością za oknem i chroniczny brak czasu. Nawet na gotowanie! A dla mnie to również forma relaksu. I sama już nie wiem, co mnie drażni bardziej. Czy ta szarość, czy może narastająca potrzeba chociaż kilku dni wypoczynku? Najchętniej uciekłabym gdzieś daleko, daleko stąd i na chwilę zapomniała o wszystkim i wszystkich. To bardzo egoistyczna potrzeba, ale cóż, nigdy nie mówiłam, że nie jestem egoistką. Z resztą odrobina egoizmu, dawkowanego z rozsądkiem i umiarem jest wskazana. Nawet jeśli będzie to dla mnie tylko godzina relaksu w wannie. Może się później okazać, że to wcale nie jest „tylko”, ale „aż”. Że przyniesie to więcej korzyści, niż gdybym wtedy robiła innego, bardziej pożytecznego. I że nagle stanę się nieco łagodniejsza i łatwiej będzie ze mną współegzystować. Warto? Warto! Czasami czuję, że inaczej naprawdę mogłabym eksplodować. Myślę, że każdy tego potrzebuje, żeby zwyczajnie nie zwariować, kiedy dni przeciekają nam przez palce w zastraszającym tempie.

Taką chwilą dla siebie albo wyjątkowym czasem we dwoje może być także niedzielne, leniwe śniadanie. W piżamie i z poczochranymi włosami. Może to być bardzo przyjemny zwyczaj i taki moment podczas ciągłej gonitwy, kiedy wrzucamy luz i niczym się nie przejmujemy. Doskonale sprawdzą się wtedy pyszne gofry. Poprzedni przepis, który umieściłam na blogu, był niezły, ale czegoś mu brakowało. Postanowiłam go nieco zmodyfikować i... wow. Nam gofry bardzo smakowały.

Puszyste gofry




Będziemy potrzebować:
  • 2 szklanki mąki
  • 1 szklankę wody
  • ½ szklanki mleka
  • ½ szklanki oleju
  • 4 jajka
  • 1 opakowanie cukru waniliowego
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 4 łyżki cukru (można więcej, można mniej, w zależności od upodobań)
  • szczyptę soli
Białka oddzielamy od żółtek. Mąkę, wodę, mleko, olej, cukier, cukier waniliowy, proszek do pieczenia i żółtka miksujemy na gładką masę. Białka ubijamy ze szczyptą soli. Następnie dodajemy po łyżce ubitych białek do zmiksowanego ciasta i bardzo delikatnie łączymy. Staramy się zrobić to tak, by nie stracić za dużo z objętości białek. Gofry pieczemy w nagrzanej i posmarowanej olejem gofrownicy. Podajemy od razu z ulubionymi dodatkami, chociaż same lub tylko posypane cukrem pudrem są równie wyśmienite. Najlepiej w towarzystwie owocowej herbatki lub świeżo wyciskanego soku pomarańczowego.



Gofry z tego przepisu są naprawdę leciutkie i puszyste. Gorąco polecam i życzę smacznego!

niedziela, 27 stycznia 2013

Z cyklu weekendowe słodkości... drożdżówki ślimaczki

Dawno nie piekłam już żadnych słodkości, więc jako że mamy weekend, postanowiłam zrobić nam coś słodkiego na przekąskę. Niestety mróz taki, że jak nie muszę, to nigdzie nie wychodzę. W związku z tym musiałam wymyślić coś z rzeczy, które akurat mieliśmy w domu. Mamy jeszcze całkiem niezły zapas przetworów owocowych, a w lodówce znalazłam trochę zapomniane, ale wciąż dobre drożdże. Trzeba było je wykorzystać, więc tym razem padło na drożdżówki.

Drożdżowe ślimaczki z dżemem wiśniowym




Będziemy potrzebować:

  • 400 g mąki pszennej
  • 40 g drożdży
  • 150 g masła
  • 200 ml ciepłego mleka
  • 3 łyżki cukru
  • szczyptę soli
  • słoiczek dżemu wiśniowego (lub innego ulubionego lub aktualnie posiadanego)
  • 1 jajko
Do sporej miski przesiewamy mąkę, dodajemy sól, robimy wgłębienie, w które wkruszamy drożdże, a następnie zasypujemy je cukrem. W ten dołek wlewamy połowę ciepłego mleka i delikatnie mieszamy, ale tylko z wierzchu, tak by mleko z drożdżami, cukrem i częścią mąki utworzyło masę o konsystencji gęstej śmietany. Całość przykrywamy ściereczką i odstawiamy w ciepłe miejsce na ok. 10-15 min. W reszcie mleka rozpuszczamy masło. Po upływie wymaganego czasu dodajemy mleko z masłem do mieszanki drożdżowej i wszystko dokładnie wyrabiamy. Jeszcze raz odstawiamy miskę w ciepłe miejsce na ok. 1 do 1,5 godz. Po tym czasie ciasto powinno mniej więcej podwoić swoją objętość. Na papierze do pieczenia rozwałkowujemy ciasto na kształt prostokąta i smarujemy całą jego powierzchnię dżemem. Zwijamy ciasto tak jak na roladę. Dobrze jest sobie przy tym pomagać papierem, na którym rozwałkowaliśmy ciasto i zwijać je tak, jak to się robi w przypadku zwijania sushi na macie bambusowej. Ciasto jest dość luźne i nie bardzo zwięzłe, dlatego może się to okazać konieczne. Brzeg rolady sklejamy, a następnie kroimy ją bardzo ostrym nożem na plastry o grubości ok. 1,5-2 cm. Rolada będzie się spłaszczać pod naciskiem noża, ale to nic. Bułeczki układamy na papierze do pieczenie w odstępach ok. 3-4 cm. Z wierzchu smarujemy roztrzepanym jajkiem. Dodatkowo można je posypać grubym, brązowym cukrem. Pieczemy 20 min. w 190 stopniach Celsjusza.




Najsmaczniejsze są oczywiście tego samego dnia - niezwykle lekkie, puszyste i delikatne, ale nie bardzo słodkie. Jeśli chcemy drożdżówki zostawić na dzień następny, warto schować je do papierowej torebki i szczelnie zamknąć, ale mimo wszystko nie będą już tak dobre jak świeże. Myślę jednak, że z tym nie będzie problemu, bułeczki wprost rozpływają się w ustach i znikają w mgnieniu oka.

Miłego wieczoru!

niedziela, 4 listopada 2012

Gofry

Co może być lepszego niż gofry w niedzielę na śniadanie? Szczerze mówiąc nic nie przychodzi mi do głowy. Pyszne, puszyste gofry, to jest to. Mój przepis pochodzi od pewnej Pani, która sprzedawała gofry i była tak miła, że mi go podała. Jak się później okazało jej przepis nie różni się za bardzo od innych, które udało mi się znaleźć, ale gofry wychodzą z niego naprawdę dobre.


Gofry z prażonymi jabłkami




Do ciasta na gofry potrzebujemy:
  • 2 jajka
  • 2 szklanki mleka
  • 2 szklanki mąki
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia
  • 2 łyżeczki cukru waniliowego
  • 4 łyżki oleju
  • szczyptę soli

Dodatkowo:
  • 3-4 jabłka
  • cukier
  • cynamon
  • kakao
Jabłka kroimy na spore kawałki, np. w kostkę. Prażymy je w garnku z cukrem i cynamonem. Można do nich dodać orzechy lub rodzynki, a zamiast cukru użyć miodu.

Żółtka jajek łączymy z pozostałymi składnikami i miksujemy na gładką masę. Z białek i szczypty soli ubijamy sztywną pianę i delikatnie łączymy z resztą. Gofrownicę natłuszczamy i smażymy gofry na złoty kolor. Na gotowe gofry wykładamy porcję jabłek, a całość oprószamy gorzkim kakao.

Sposobów jedzenia gofrów jest tyle, że na pewno każdy znajdzie coś dla siebie. Polecam je na leniwe niedzielne śniadanie lub podwieczorek. Są po prostu przepyszne i znikają bardzo szybko. Tak szybko, że nie zdążyłam nawet zrobić dobrego zdjęcia ;)



Smacznego!