Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szpinak. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą szpinak. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 marca 2015

Szybka i smaczna obiadokolacja

Ostatnio znów czuję, że brakuje mi na wszystko czasu. Przygotowania do ślubu wkroczyły na ostatnią prostą i chociaż wcale sobie jeszcze tego nie uświadamiam, to za nieco ponad miesiąc będę już mężatką :) Rozdajemy właśnie ostatnie zaproszenia, niedawno udało mi się kupić buty na zmianę, a w minionym tygodniu byłam na drugiej przymiarce sukni i teraz już mogę odetchnąć. Welony dotarły, a bolerko zostało zamówione. Suknia ma teraz idealną długość i bez problemu mogę się w niej poruszać poruszać. Wcześniej była za długa i obawiałam się, jak będzie wyglądać po skróceniu, ale wszystko jest idealnie :))) Większość spraw jest już dawno załatwiona i zaplanowana, jednak wciąż znajdują się rzeczy do zrobienia i dopilnowania. Dlatego większość naszych obiadów jest ostatnio przygotowywana na szybko i w biegu. Otwieram lodówkę, robię szybki rekonesans i po chwili już wiem, co będziemy jeść. A po kolejnej, nieco dłuższej chwili jedzenie jest już na stole. Czas na bardziej skomplikowane dania będzie prawdopodobnie dopiero w maju ;) Póki co kolejna propozycja na obiad w pół godziny. Bo przecież każdemu może czasami brakować czasu, siły lub ochoty na stanie przy garach ;)

Makaron z tuńczykiem, świeżym szpinakiem, suszonymi pomidorami i oliwkami

porcja dla 4 osób


Należy przygotować:
  • 250 g grubego makaronu (u mnie razowe penne)
  • 2 puszki tuńczyka w kawałkach, w sosie własnym (każda po 130 g ryby)
  • 2-3 ząbki czosnku
  • ok. 80-100 g świeżego szpinaku
  • 10-12 suszonych pomidorów z oliwy
  • ok. 50 g ciemnych oliwek
  • 1 łyżkę oliwy z oliwek
  • 100 ml płynnej śmietanki (ja użyłam 12%)
  • dużą garść świeżej bazylii
  • przyprawy: sól morską, świeżo mielony, czarny pieprz

Makaron gotujemy w dobrze osolonej wodzie ok. 2 min. krócej, niż podają w instrukcji na opakowaniu. Ma pozostać mocno al dente. Czosnek siekamy drobniutko, pomidory odcedzamy i kroimy w paski, a oliwki w plasterki. Szpinak oraz bazylię płuczemy, osuszamy i rwiemy lub grubo siekamy. (Kilka listków bazylii możemy zostawić do dekoracji). Tuńczyka odsączamy z zalewy i lekko rozdrabniamy, zachowując jednak trochę większych kawałków. W garnku lub szerokim rondlu podgrzewamy oliwę. Dodajemy czosnek i smażymy 1-2 min. Następnie dodajemy szpinak i śmietankę. Doprawiamy solą i pieprzem. Kiedy szpinak zmięknie i nieco straci swoją pierwotną objętość, dorzucamy suszone pomidory i oliwki. Mieszamy. W tym czasie makaron powinien już być gotowy. Odcedzamy go, zachowując ok. 2 łyżki wody z gotowania. Makaron wraz z wodą dodajemy do szpinaku. Mieszamy i chwilę razem podgrzewamy. Zestawiamy z ognia. Dodajemy tuńczyka oraz bazylię i jeszcze raz całość dokładnie mieszamy. Podajemy od razu, każdą porcję dekorując pozostałą bazylią.

Smacznego!
P.S. Taki makaron świetnie smakuje w wersji obiadowej - na ciepło, ale też jako sałatka - na zimno. Makaronowe sałatki są bardzo sycące i doskonale sprawdzają się jako pełnowartościowy posiłek do pracy :) Ja specjalnie przygotowałam podwójną porcję tego makaronu, żeby wystarczyło nie tylko na obiad, ale również na następny dzień do pracy ;)

środa, 11 lutego 2015

Nowa kategoria na blogu czyli pierwszy koktajl owocowo-warzywny

Doszły mnie słuchy, że w nowym roku chcecie się trochę odchudzić, a ja Wam ciasta serwuję... ;) Serio, serio? Odchudzanie? No dobrze, skoro naprawdę musicie, zdradzę Wam mój mały trik. Już od jakiegoś czasu staram się lepiej odżywiać, ale to nie było wcale takie proste. Między posiłkami często dopadał mnie głód i sięgałam wtedy zwykle po szybkie, niezdrowe przekąski, rujnując tym samym moje postanowienie o zdrowym odżywianiu. Teraz jestem w pracy na to przygotowana, nie głoduję, ale również się nie opycham. I wiecie co? To działa! :) Mnie udało się ostatnio zrzucić parę kilogramów i być może jest to zasługa właśnie tej małej zmiany. Do pracy pakuję zwykle sałatkę, ale często nie wystarcza to na 8 godzin. Dlatego dodatkowo biorę teraz ze sobą koktajl owocowy lub owocowo-warzywny. To tylko chwila pracy dzień wcześniej wieczorem, a następnego dnia pozwala on uciszyć nieznośnie burczący brzuch oraz zaspokoić głód na zaskakująco długo. Poza tym takie koktajle są bardzo zdrowe i równie smaczne. Nie wierzycie? Polecam chociaż spróbować, bo może się okazać, że tak jak ja na stałe włączycie je do swojego menu ;)

Kremowy, zielony koktajl owocowy ze szpinakiem

porcja dla dwóch osób


Należy przygotować:
  • dojrzałe awokado
  • banana
  • kiwi
  • sok z 1 cytryny
  • dużą garść szpinaku
  • wodę do rozcieńczenia

Banana oraz kiwi obieramy i kroimy na mniejsze kawałki. Awokado przekrawamy wzdłuż, wyjmujemy pestkę i wydrążamy miąższ. Pokrojone owoce, umyty szpinak oraz wyciśnięty sok z cytryny blendujemy dokładnie, aż koktajl będzie miał jednolity kolor i kremową konsystencję. Dodajemy tyle wody, by uzyskać pożądaną gęstość (ja dodałam ok. 150 ml, ale można dodać trochę więcej). Podajemy w wysokich szklankach :)

Na zdrowie!

wtorek, 28 stycznia 2014

Zimowa sola sauté

Wprawdzie dopiero w drugiej połowie stycznia, ale w końcu przyszły mrozy i spadł śnieg. Zrobiło się ślisko, biało, zimowo :) Niektórzy z utęsknieniem czekali, aż przyjdzie, inni woleliby, żeby w ogóle nas nie odwiedzała w tym roku. Jednak taka kolej rzeczy. Taki mamy klimat ;) Zima zadomowiła się u nas na dobre i raczej tak prędko jej nie wygonimy. Ja chyba nawet lubię tę porę roku. Chyba, bo... No cóż, jestem okropnym zmarzluchem i nawet najcieplejsza kurtka niewiele mi pomaga. Jednak staram się jak mogę, owijam szalikiem i udało mi się jeszcze nie zamarznąć. Chłody mają wpływ nie tylko na nasze samopoczucie, ale i na to, co jemy. Przychodzi wtedy ochota na cięższe, gęste, pikantne i grzejące brzuszki potrawy. Niestety nie są one ani najzdrowsze, ani najlepsze dla sylwetki ;) Nawet ja kręcę nosem na sałatki, kiedy za oknem temperatura spada poniżej zera, dlatego muszę kombinować tak, by i wilk był syty, i owca cała. Danie, które chcę Wam dzisiaj zaproponować, może spokojnie zastąpić gęsty, tłuściutki gulasz, fasolkę po bretońsku czy inne zimowe przysmaki. Nie zamierzam w ogóle ich sobie odmawiać, ale czasami po prostu trzeba zjeść coś innego. Może... Rybkę? Tak, wiem. Znowu :) I nie po raz ostatni. Ryby na blogu pojawiały się do tej pory bardzo rzadko, więc przyszła pora to zmienić. Są przecież zdrowe i wartościowe, a pasuje do nich prawie wszystko. Tym razem w roli dodatków naturalny, brązowy ryż i szpinak. Zapraszam.

Sola ze szpinakiem i brązowym ryżem

(porcja dla 2 osób)



Należy przygotować:
  • 2 duże filety z soli
  • 1/2 cytryny
  • 1 ząbek czosnku
  • 200 g świeżego szpinaku
  • 2 łyżki kwaśnej śmietany 18% (najlepiej takiej do zup lub sosów)
  • 100 g naturalnego, brązowego ryżu
  • przyprawy: sól, czarny pieprz, rozmaryn
  • 1 łyżeczka masła
  • 1 łyżka oleju do smażenia

Na początek wstawiamy wodę na ryż. W czasie, kiedy się gotuje, filety oprószamy solą, świeżo mielonym pieprzem, odrobiną suszonego rozmarynu i skrapiamy sokiem z 1/4 cytryny. Odstawiamy w chłodne miejsce. Wrzątek solimy i wrzucamy do niego ryż. Gotujemy według instrukcji na opakowaniu (w przypadku brązowego ryżu będzie to ok. 30 min.). Teraz mamy chwilę dla siebie :) Kiedy do końca gotowania ryżu zostanie ok. 15-12 min., możemy zabrać się za szpinak. Oczyszczamy i płuczemy go dokładnie, osuszamy i siekamy lub rwiemy na mniejsze kawałki. Czosnek siekamy drobno lub przeciskamy przez praskę. Na patelni mocno rozgrzewamy łyżkę oleju (uwaga, by nie przypalić!), na którym następnie smażymy rybę. Filety smażymy po ok. 2 min. z każdej strony. Kiedy ryba się smaży, w małym rondelku rozgrzewamy łyżeczkę masła. Na tłuszczu podsmażamy czosnek. Tylko chwilę, aż delikatnie się zarumieni i odda smak. Dodajemy szpinak. Podsmażamy minutę. Dodajemy śmietanę i dusimy jeszcze ok. 2 min. Doprawiamy solą i pieprzem. Ryż odcedzamy i przekładamy na talerze. Obok kładziemy po jednym filecie ryby, na którym układamy szpinak. Podajemy z cząstką cytryny. Smacznego!

sobota, 26 października 2013

Recyklingowy makaron

Tydzień temu pokazywałam Wam niezbyt tradycyjną, ale za to pyszną lazanię i jak to zwykle ze mną bywa, wszystko robiłam na oko. U mnie w kuchni to standard ;) Z resztą takie gotowanie lubię najbardziej. Nawet jeśli przepis jest mojego autorstwa, nigdy nie gotuję z kartką w ręku. Wyjątek stanowią potrawy, przy których proporcje są naprawdę ważne. Np. piekąc ciasta czy ciasteczka nie sposób o nich zapomnieć, ale słodkości kocham tak bardzo, że jestem w stanie to przeboleć ;) Ale, ale, odeszłam od tematu. Co to ja chciałam... Aaa, no tak. Gotując na oko zawsze jest ryzyko, że czegoś wyjdzie za mało albo za dużo. Poza tym rzadko się zdarza, że uda mi się kupić akurat tyle danego składnika, ile potrzebuję do jednej potrawy. Dlatego często robię dania z odzysku. Nie lubię wrzucać jedzenia. Nienawidzę wręcz marnotrawstwa. Uważam, że to głupie i zupełnie niepotrzebne. Może my mamy pełną lodówkę, ale nie wszyscy mogą pozwolić sobie na ten luksus, dlatego jeśli już naprawdę muszę coś wyrzucić (a wyrzucam tylko popsute jedzenie), to zazwyczaj czuję się z tym źle i żałuję, że wcześniej tego nie zjadłam. Wszystko przecież można zużyć i wykorzystać do czegoś nowego. Wcale nie trzeba jeść kolejny raz tego samego. Wystarczy odrobina wyobraźni i szczypta kreatywności.

Makaron w sosie beszamelowym z boczkiem i szpinakiem

(dwie duże lub trzy mniejsze porcje)



Należy naszykować:
  • 200 g surowego, parzonego boczku
  • ok. 150 g świeżego szpinaku (mnie został z lazanii)
  • 1 szklankę tymiankowego beszamelu (z tego przepisu)
  • 1-2 ząbki czosnku
  • odrobina tartego sera o dość intensywnym smaku (cheddar będzie w sam raz, ale sprawdzi się także znany wszystkim radamer)
  • przyprawy: sól (niewiele lub nawet wcale ze względu na boczek i sos, które są już słone), świeżo mielony czarny pieprz
  • ok. 200 g grubego makaronu (u mnie kokardki)

Boczek kroimy w niewielką kostkę, a opłukany szpinak w paski. Czosnek siekamy drobno lub przeciskamy przez praskę. Makaron gotujemy al dente w sporej ilości dobrze osolonej wody (ok. 2 min. krócej, niż podają na opakowaniu). W czasie gdy makaron się gotuje, zrumieniamy boczek. Kiedy ten zamieni się już w chrupiące skwarki, dodajemy szpinak oraz czosnek, mieszamy i na chwilę przykrywamy. Po ok. 2 min. dodajemy sos beszamelowy. Doprawiamy i dusimy kolejne 2 min. Do sosu dodajemy odcedzony makaron, dokładnie mieszamy i podajemy posypany serem.

Smacznego!

Prawda, że proste? A do tego szybkie i naprawdę pyszne. Takie potrawy lubię najbardziej. Jednak tym razem miałam jeszcze większą satysfakcję, ponieważ danie powstało ze składników (oraz sosu), które już miałam już w lodówce i coś trzeba było z nimi zrobić. To dla mnie bardzo ważne, by wykorzystywać wszystko, co mamy i by niczego nie marnować. Zachęcam Was do tej kuchennej odmiany recyklingu :) Obiady można sobie planować na dwa dni do przodu, nie głowić się codziennie nad tym, co by tu ugotować i nie dźwigać codziennie zakupów. Same plusy. Podziękuje nam za to i nasz kręgosłup, i nasz portfel ;) Ten temat jest mi szczególnie bliski, ponieważ zazwyczaj gotuję tylko dla dwóch osób. Każdy, kto jest w tej samej sytuacji wie, że niektórych produktów po prostu nie da się kupić w niewielkich ilościach i później zalegają w lodówce. Dlaczego więc nie zaplanować posiłków tak, by później wszystko zostało wykorzystane i zjedzone? Przy okazji trochę zaoszczędzimy, bo przecież za wszystko, co wyrzucamy, musieliśmy wcześniej zapłacić. Warto się nad tym zastanowić. Miłej niedzieli Kochani :)

niedziela, 20 października 2013

Moja ulubiona lazania

Na moim facebookowym profilu obiecałam przepis na odmienioną lazanię. Miał być w weekend, a że ten nieubłaganie zbliża się już ku końcowi, postanowiłam wreszcie słowa dotrzymać. Lazania z tego przepisu jest wyjątkowa i nietuzinkowa, a już na pewno nie jest zwyczajna. Tradycyjną lazanię pomidorową też lubię, ale ta... Tą po prostu uwielbiam. Przepis na nią powstał jakiś czas temu i szczerze mówiąc było to danie pod tytułem: mam w lodówce szpinak, pieczarki i suszone pomidory i coś bym z nich zrobiła. Ale co? Szybki przegląd szafek i analiza ich zawartości. Chwila namysłu i plan gotowy. Później okazało się, że plan był całkiem niezły, a ta nowa potrawa na stałe weszła do mojego repertuaru. Polecam serdecznie :)

Drobiowa lazania z pieczarkami, szpinakiem i suszonymi pomidorami

(porcja dla 6 osób)



Do farszu będziemy potrzebować:
  • 500 g mielonego mięsa z kurczaka
  • 500 g pieczarek
  • ok. 100 g świeżego szpinaku
  • ok. 12 suszonych pomidorów
  • 2 ząbki czosnku
  • 100 g topionego serka śmietankowego
  • 100 g dobrego koncentratu lub przecieru pomidorowego
  • 1 łyżka masła
  • przyprawy: sól, świeżo mielony czarny pieprz, suszony tymianek

Do tymiankowego sosu beszamelowego:
  • 4 czubate łyżki masła (ok. 70-80 g)
  • 4 czubate łyżki mąki
  • ok. 600 ml mleka
  • przyprawy: sól, świeżo mielony czarny pieprz, dużo suszonego tymianku

Dodatkowo:
  • makaron typu lazania
  • trochę oliwy lub oleju

Pieczarki kroimy w drobną kostkę i podsmażamy na maśle. Kiedy puszczą sok, dodajemy mielonego kurczaka i całość mieszamy bardzo dokładnie. W garnku powinno wytworzyć się trochę bulionu mięsno-warzywnego do którego dodajemy pokrojony na mniejsze kawałki serek, koncentrat, drobno posiekany czosnek i przyprawy. Czekamy aż serek się rozpuści i sos stanie się jednolity. Pomidory i szpinak kroimy w paseczki. Najpierw dodajemy pomidory, a gdy sos zgęstnieje, wtedy dorzucamy szpinak. Dusimy całość chwilę (ok. 2 min.) i zestawiamy z ognia. Farsz do lazanii powinien być dość gęsty, nie może być wodnisty, ale nie powinien być również zbyt suchy.

Przygotowujemy beszamel. Najpierw w rondelku rozpuszczamy masło. Dodajemy do niego mąkę i chwilę smażymy (ok. 2 min.). Następnie cienkim strumyczkiem dodajemy trochę mleka, cały czas mieszając , by nie dopuścić do powstania grudek (najlepiej trzepaczką bądź rózgą). Stopniowo dodajemy ok. szklankę mleka. Przyprawiamy solą i pieprzem. Dodajemy także ok. 2 płaskich łyżeczek tymianku. Całość ciągle energicznie mieszamy, dolewając resztę mleka. Trzymamy na ogniu jeszcze ok. 4-5 min.  Sos ma nabrać tymiankowego smaku. Następnie zdejmujemy sos z ognia (gdyby zgęstniał za bardzo, można dodać jeszcze odrobinę mleka) i przecieramy przez drobne sitko. Większość tymianku powinna się na nim zatrzymać. Jeśli tego nie zrobimy, to później sos nie będzie taki kremowy, a poza tym taka ilość suszonego zioła może być denerwująca (i wchodzić w zęby ;). Sos odstawiamy i przykrywamy.

W dużym garnku zagotowujemy sporą ilość dobrze osolonej wody z dodatkiem ok. 2 łyżek oliwy/oleju. Płaty lazanii podgotowujemy ok. 2 min. każdy. Jednak nie wrzucam wszystkich, które zamierzamy użyć na raz do garnka. Wtedy na pewno się posklejają. Gotujemy ok. 4-5 płatów makaronu na raz, a po wyjęciu z wody rozkładamy tak, by się nie posklejały.

Prostokątne naczynie żaroodporne delikatnie natłuszczamy i wykładamy pierwszą warstwę makaronu. Na nim układamy połowę farszu, który cieniutko smarujemy sosem beszamelowym. Następnie znów makaron, farsz i cienka warstwa beszamelu. Na koniec całość przykrywamy jeszcze jedną warstwą makaronu i polewamy pozostałym sosem beszamelowym. Wierzch możemy również posypać tartym żółtym serem, ale ja tego nie zrobiłam, a efekt i tak był wspaniały.

Lazanię pieczemy 30-35 min. w 180 stopniach Celsjusza. Podajemy od razu. Muszę Wam jednak zdradzić, że taka lazania dość dobrze się przechowuje. Jeśli trochę Wam zostanie, to ostudzoną spokojnie możecie przykryć, schować do lodówki i odgrzać następnego dnia, nawet w mikrofali ;)

Ufff... Dość długi wyszedł ten post, ale i przepis wymaga trochę czasu.
Możecie mi jednak wierzyć, że warto :)))

Ten przepis to taka moja alternatywa dla klasycznej lazanii. Jeśli lubicie to danie w jego tradycyjnej wersji, a do tego lubicie eksperymentować, to serdecznie polecam moją propozycję. Jest naprawdę świetna. Kremowa i dość delikatna, ale zarazem intensywna w smaku. Pycha :D

Smacznego!

wtorek, 11 czerwca 2013

Niebanalne mielone vol. 5 + młoda kapustka z koperkiem

Jakiś czas temu zrobiłam przepyszne kotlety. No po prostu niebo w gębie ;) Stało się jednak tak, że przepis zapisałam, zdjęcia zrobiłam, ale nie miałam motywacji albo chęci albo weny albo tego wszystkiego na raz, by brać się za pisanie posta. No i w taki sposób przepis przeleżał już jakiś czas, a ja co trochę do niego wracałam, przeglądałam zdjęcia i na tym się kończyło. Wreszcie dziś powiedziałam sobie: dość tego. Gwiazdą dzisiejszego wieczoru będzie mięso mielone z kurczaka i szpinak. Pyszny, zdrowy i zielony, tak jak te kotleciki. Kiedy je robiłam, nie było jeszcze u mnie w sklepach świeżego szpinaku i w przepisie znajdziecie mrożony. Zachęcam jednak do korzystania ze świeżego. Sama muszę zrobić te kotlety jeszcze raz, bo są naprawdę świetne i tym razem nie sięgnę już po mrożonkę. Mrożone warzywa pozwoliły mi jakoś przetrwać przydługą i przynudzającą zimę, ale teraz pora na to co świeże, pachnące i takie kolorowe. Dlatego dziś polecam soczyście zielone kotleciki z równie zielonym dodatkiem :)

Kotlety drobiowo-szpinakowe + młoda kapustka

kotlety robiłam na dwa dni, więc porcja jest spora, przynajmniej dla 4-5 osób, ale kapustki wystarczy raptem dla 2



Do zrobienia kotletów należy przygotować:
  • 450 g mielonego mięsa z kurczaka
  • 450 g mrożonego szpinaku (jeśli będziecie używać świeżego, to ważne jest, by było go tyle samo co mięsa)
  • 1 jako
  • 3-4 łyżki bułki tartej + trochę do obtoczenia kotletów
  • 125 g mozarelli
  • 1-2 ząbki czosnku
  • przyprawy: sól morska, świeżo mielony czarny pieprz, gałka muszkatołowa
  • olej do smażenia
  • 1 łyżka masła

Do kapustki:
  • 1 niewielka główka młodej kapusty
  • 1 pęczek koperku
  • 3 łyżki masła
  • 1 łyżka mąki
  • przyprawy: sól, pieprz, cukier

Kapustę oczyszczamy z wierzchnich liści, myjemy i szatkujemy, usuwając głąb. Koperek siekamy. W sporym garnku roztapiamy łyżkę masła i dodajemy kapustę. Chwilę podsmażamy, a następnie dolewamy ok. 3/4 szkl. wody, przykrywamy i dusimy ok. 10-15 min. (jeśli mamy starszą kapustę, to dłużej). Doprawiamy do smaku solą, pieprzem i ewentualnie odrobiną cukru. W tym czasie na patelni roztapiamy 2 łyżki masła, dodajemy 1 łyżkę mąki i podsmażamy, aż się ładnie zarumieni. Dolewamy trochę wody z kapusty (stopniowo, a na początku niewiele, ok. 1 łyżkę), mieszamy i dodajemy do podduszonej kapusty. Całość jeszcze chwilę dusimy, dodajemy posiekany koperek i, jeśli jest to potrzebne, jeszcze raz doprawiamy.

Rozmrożony szpinak podsmażamy z łyżką masła. Doprawiamy solą, pieprzem, gałką muszkatołową i przeciśniętym przez praskę czosnkiem. Odstawiamy do ostygnięcia. Mozarellę ścieramy na dużych oczkach tarki. Mięso mielone, szpinak, mozarellę, bułkę tartą i jajko łączymy i dokładnie mieszamy. W razie potrzeby doprawiamy solą i pieprzem. Z masy formujemy niewielkie kotleciki, które następnie obtaczamy w bułce tartej i smażymy na niewielkiej ilości oleju na złoto-brązowo. Podajemy z przygotowaną wcześniej kapustką.


Co powiecie na taki zielony obiadek? ;)

Smacznego!

czwartek, 6 czerwca 2013

Błyskawicznie i zdrowo

Zdrowy, zbilansowany i do tego szybki posiłek. Niemożliwe? Możliwe! Do tego jaki pyszny i aromatyczny :) Po takim jedzonku uśmiech mam niemal przyklejony do twarzy. Co to takiego? Szpinakowe pesto. Jest naprawdę rewelacyjne i to ono występuje dziś w roli głównej. Planowałam podać je z razowym makaronem, wiedziałam jednak, że dla mojego P. muszę dorzucić jakieś mięcho. Padło na grillowanego kurczaka, bo chudziutki i robi się go błyskawicznie. Cały obiadek jest gotowy w jakieś 15 min. To świetna propozycja, gdy brakuje czasu na długotrwałe gotowanie. Nie warto wtedy wrzucać w siebie byle czego, jeśli w parę chwil możemy mieć pełnowartościowy posiłek, który da nam siłę i energię na resztę dnia. No i jest taaaki dobry :) Tak, tak, wiem, powtarzam się, ale smak dzisiejszego obiadu przebił moje najśmielsze oczekiwania. Takie pesto robiłam sama po raz pierwszy. Wiedziałam, że mnie będzie smakować, bo w pesto zakochałam się już dawno temu. Zależało mi jednak na tym, by przekonać do niego P., a trochę się o to obawiałam. Na szczęście danie obroniło się samo i przekonywać wcale nie musiałam. Przed nami jeszcze wiele smaków do wypróbowania, ale dziś zapraszam na wyśmienite...

Pesto szpinakowe z razowym makaronem oraz grillowaną piersią z kurczaka

porcja dla 2 osób




Potrzebujemy:
  • ok. 200-250 g świeżego szpinaku
  • garść migdałów (ok. 30 g)
  • 2 łyżki oliwy z oliwek
  • 4 łyżki wody (można dodać ciut mniej, ale mój blender inaczej nie daje rady)
  • 2 małe ząbki czosnku
  • garść liści świeżej bazylii (ja użyłam ok. 12)
  • ok. 50 g dobrego żółtego sera (najlepiej łagodnego i kremowego)
  • ok. 150-200 g dowolnego razowego makaronu (ilość wedle zapotrzebowania)
  • 1 dużą pierś z kurczaka (moja miała ok. 300 g) lub 2 mniejsze
  • przyprawy: sól morską i świeżo mielony czarny pieprz

Pierś z kurczaka przecinamy wzdłuż (dobrze, gdy kotleciki są mniej więcej jednakowej grubości, ponieważ przy smażeniu/grillowaniu będą wtedy gotowe oba równocześnie), oprószamy solą i pieprzem i odstawiamy na chwilę do lodówki. Makaron gotujemy al dente w dobrze osolonej wodzie (czyli ciut krócej niż podają na opakowaniu). Podczas gdy będzie się gotował przygotowujemy pesto i kurczaka. Migdały prażymy chwilę na suchej patelni i odstawiamy by trochę przestygły. Szpinak płuczemy i usuwamy z niego najtwardsze łodyżki. Czosnek kroimy w cienkie plasterki. Ser trzemy na tarce na małych oczkach. W blenderze umieszczamy najpierw migdały, które dokładnie mielimy. Następnie dodajemy szpinak, bazylię, czosnek, oliwę, wodę, ser, a także sól i pieprz. Wszystko mielimy do momentu uzyskania jednolitej konsystencji. W razie potrzeby doprawiamy solą i pieprzem. Kotleciki z kurczaka smażymy/grillujemy z obu stron, a następnie zdejmujemy z patelni/grilla elektrycznego i odstawiamy na chwilę, zanim je pokroimy.





A teraz mała dygresja: ja piersi z kurczaka przyrządzam od niedawna w urządzeniu 3w1 do robienia tostów. Miałam do niego dołączone także wkłady do robienia gofrów i właśnie do grillowania. Zazwyczaj uważam, że jak coś jest do wszystkiego, to jest do niczego, ale to urządzenie podbiło moje serce. Piersi z kurczaka są gotowe w 3-4 min., a tak soczystych jeszcze nigdy nie jadłam z patelni czy piekarnika. Poza tym jest to rozwiązanie zdecydowanie najszybsze i nie wymaga dodatku tłuszczu. Dla mnie rewelacja :)

Ugotowany makaron łączymy z 4 czubatymi łyżkami pesto (resztę przekładamy do słoiczka i przechowujemy 2-3 dni w lodówce). Podajemy z pokrojonym na skos kurczakiem. Jeśli zrezygnujecie z mięska, makaron można dodatkowo posypać odrobiną żółtego sera, parmezanu lub posiekanych migdałów.


Smacznego!

niedziela, 23 grudnia 2012

Naleśniki ze szpinakiem

To taki obiad z serii: w mniej niż godzinę. Bardzo prosty, superszybki i do tego niedrogi. Warunek jest jeden - trzeba lubić szpinak. Ja jestem jego ogromną zwolenniczką. Chętnie jem go zarówno na surowo - w sałatkach, jak i duszony z masełkiem - jako np. farsz do naleśników. Przyznać jednak muszę, że samym szpinakiem ciężko jest się najeść, więc zazwyczaj podaję go w towarzystwie kurczaka.


Naleśniki z kurczakiem i szpinakiem




Będziemy potrzebować:
  • ok. 14 naleśników (przepis podawałam przy okazji krokietów - klik)
  • 2 piersi z kurczaka
  • opakowanie mrożonego szpinaku (rozdrobnionego) - 400 g
  • 250 ml płynnej śmietanki 18%
  • 3-4 łyżki masła
  • mąką do zagęszczenia sosu
  • przyprawy: sól, pieprz, gałkę muszkatołową, granulowany czosnek
Na początku smażymy naleśniki, choć równie dobrze możemy to zrobić w czasie, gdy farsz się dusi. Masło roztapiamy w rondelku i podsmażamy na nim pokrojonego w drobną kostkę kurczaka. Gdy tylko z wierzchu zrobi się biały, posypujemy mąką i mieszamy aż masło wchłonie mąkę. Wtedy dodajemy rozmrożony szpinak, ponownie mieszamy, a następnie dolewamy śmietankę i przyprawiamy całość do smaku. Farsz dusimy jakieś 10-15 min. (nie mierzyłam czasu, więc ciężko mi to określić) albo po prostu do momentu, kiedy kurczak nie będzie już surowy, a nadzienie stanie się jednolite i kremowe. Na środek każdego naleśnika nakładamy łyżkę farszu i składamy je w następujący sposób: najpierw zawijam do środka górny i dolny brzeg naleśnika, a później boki. Powstaje zgrabny prostokąt, który należy jeszcze podsmażyć z obu stron na złoto i możemy podawać.





Naleśników wychodzi sporo więc pozostałe można zamrozić lub schować do lodówki na następny dzień. Świetnie nadają się też do zabrania do pracy, ponieważ łatwo można je odgrzać w mikrofalówce. Są pyszne, a farsz jest uniwersalny, więc jeśli nie chcemy jeść dwa dni z rzędu tego samego, wystarczy przygotować mniej naleśników, a następnego dnia dodać do farszu jeszcze trochę śmietanki lub mleka i podać go z makaronem. Pycha :)

Smacznego!