Pokazywanie postów oznaczonych etykietą masło orzechowe. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą masło orzechowe. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 12 października 2014

Ciasteczka z masłem orzechowym

Wcale nie tak dawno, bo na początku tego roku (w ramach noworocznego postanowienia ;)) obiecywałam sobie i Wam, że wygospodaruję więcej czasu na bloga. I chociaż różnie bywało, to aż do sierpnia przynajmniej raz w miesiącu (zwykle nawet częściej) pojawiał się nowy przepis. Przyszedł jednak wrzesień i poległam na całej linii. Złożyło się na to bardzo wiele czynników. Poczynając od chwilowego braku komputera z powodu małego przemeblowania, a kończąc na osobistych planach, które pochłaniają mnóstwo mojego czasu. Przyznaję, wraz z jesienią zakradł się też do mnie mały leniuszek i często wolę nie wyściubiać nosa spod koca ;) Jednak postanowiłam nie dać Wam o sobie tak całkiem zapomnieć i wracam z nowym postem :) Przepis, który chcę Wam dzisiaj zaprezentować skradł już niejedno serce. Moje na pewno, a także moich bliskich. Ciasteczka, którymi chcę się z Wami podzielić zawiozłam do mojej rodzinki i okazały się strzałem w dziesiątkę. Przyznam szczerze, że dla tak licznej gromadki łasuchów mogło być ich nawet trochę więcej, bo słyszałam głosy, że mało ;) Tak czy tak, ciacha z tego przepisu wychodzą fantastyczne! Bogate w smaku i rozpływające się w ustach. O cudownej konsystencji, którą starałam się uchwycić na zdjęciach, ale której fotografie w pełni nie oddadzą. Te ciasteczka idealnie pasują do jesiennej aury. Chętnie zaszyłabym się znów pod kocem w towarzystwie co najmniej kilku takich z nich, a także parującego kubka waniliowej herbaty albo jeszcze lepiej kakao. Do tego dobra książka i tak zaopatrzonej nawet zimowe wieczory nie będą mi straszne. Jednak póki co za oknem wciąż jest pięknie i ciepło. Oby taka złota, polska jesień towarzyszyła nam jak najdłużej. Później niech się dzieje, co chce, a właściwie - co nieuniknione. Tymczasem zachęcam już teraz do wypróbowania przepisu na te niepozorne, a tak pyszne ciasteczka. Kto wie, może i dla Was staną się nieodłącznymi kompanami długich, deszczowych wieczorów, które pewnie w końcu nadejdą. Zapraszam na przepis!

Czekoladowe ciasteczka z nadzieniem z masła orzechowego

porcja na ok. 35-45 ciasteczek  - wszystko zależy od ich wielkości


Będziemy potrzebować:
  • 2 szklanki mąki
  • 1 szklankę brązowego cukru
  • 0,5 szklanki naturalnego kakao
  • 2 jajka
  • 1 łyżeczkę sody oczyszczonej
  • 100 g dobrej jakości masła w temperaturze pokojowej
  • 350 g masła orzechowego z kawałkami orzeszków (typu crunchy)
  • sporą szczyptę soli

Miękkie masło ucieramy z połową masła orzechowego i cukrem. Dodajemy jajka, krótko miksujemy, a następnie wsypujemy wszystkie suche składniki: mąkę, cukier, kakao, sodę i sól. Mieszamy łyżką, a kiedy stanie się to trudne, szybko zagniatamy dłońmi. Jeśli masa bardzo się lepi, można ją przez chwilę schłodzić w lodówce.

Blachę wykładamy papierem do pieczenia, a piekarnik nagrzewamy do 170 stopni Celsjusza. Łyżką nabieramy porcje ciasta, rozpłaszczamy je na dłoni, tworząc jakby miseczkę, do której nakładamy ok. 0,5 łyżeczki masła orzechowego. Brzegi ciasta zlepiamy i formujemy kulkę. Z reszty ciasta i masła orzechowego lepimy w taki sam sposób kolejne ciasteczka, które następnie układamy na blasze w 4-5 cm odstępach i lekko spłaszczamy. Pieczemy w nagrzanym piekarniku ok. 13-14 min. Studzimy na kratce i zajadamy ze smakiem :)




Smacznego!

czwartek, 31 lipca 2014

Tort à la Snickers

Ten tort robiłam już niemal trzy miesiące temu. Przepis do tej pory leżał w tzw. szufladzie i czekał, a później jeszcze czekał i znów trochę czekał i pewnie dalej tak by czekał, gdyby nie fakt, że niedługo znów będę zabierać się za pieczenie tortu. Tym razem będzie to coś całkiem nowego i mam nadzieję, że wyjdzie równie wspaniale, jak ten dzisiejszy. Zwłaszcza, że okazja zobowiązuje ;) Ale co to ma do rzeczy? Ano ma :) Dzięki temu przypomniałam sobie, że mam jeden wspaniały przepis w zanadrzu :D Postanowiłam więc czym prędzej wziąć się do pisania przepisu, by znów o nim nie zapomnieć, a wierzcie lub nie, tort jest naprawdę królewski! :) (I wcale nie jest trudny i skomplikowany... Tylko lista składników jest dość długa.)


Tort czekoladowo-karmelowy z masłem orzechowym, fistaszkami i rurkami waflowymi

(tortownica o średnicy 24 cm)



Do biszkoptu będziemy potrzebować: 
(Biszkopt, który proponuję do tego tortu, gościł na moim blogu już nie raz i nie dwa. Jest pyszny, wilgotny, wielokrotnie przetestowany i smakuje naprawdę wszystkim.)
  • 8 jajek
  • 1 szkl. mąki tortowej
  • 1 szkl. naturalnego kakao
  • 1 i 1/3 szkl. cukru
  • szczyptę soli
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia (opcjonalnie, ja daję proszek do pieczenia tylko wtedy, gdy piana z białek nie ubije mi się idealnie sztywno)

Do kremu orzechowego:
  • 3 opakowania serka mascarpone (każde po 250 g)
  • 8-10 łyżek cukru pudru (do smaku)
  • 150 g masła orzechowego typu crunchy
  • 2 łyżeczki żelatyny

Do kremu czekoladowego:
  • 500 g śmietanki kremówki 36%
  • 150 g gorzkiej czekolady
  • 2 łyżeczki żelatyny

Do przełożenia/nasączenia:
  • ok. 500 g masy krówkowej (gotowej lub z ugotowanego słodzonego mleka skondensowanego)
  • 100 ml mleka
  • 100 ml wódki

Do dekoracji:
  • rurki waflowe (mogą być takie z nadzieniem lub bez - ja używam tych pustych w środku)
  • orzeszki ziemne
  • ok. 50 g gorzkiej czekolady
  • dość szeroka wstążka o długości ok. 1,2-1,5 m

Do tego tortu upiekłam dwa oddzielne biszkopty, każdy z 4 jaj. Później oba przekroiłam na dwa blaty. Mnie wychodzi to znacznie lepiej, niż krojenie jednego, wysokiego biszkoptu na 4 krążki. Jednak jeśli wiecie, że Wam to wyjdzie, to bez obaw możecie upiec jeden wysoki biszkopt i później podzielić go na 4. Tak czy tak, będziemy potrzebować 4 blatów biszkoptowych i już tylko od Was zależy, jak je uzyskacie ;)

1/2 szkl. mąki, 1/2 szkl. kakao oraz 1 łyżeczkę proszku do pieczenia (jeśli go używamy) łączymy w misce, a później przesiewamy. Oddzielamy żółtka od białek. Żółtka roztrzepujemy widelcem w miseczce, a białka ubijamy w dużej misce ze szczyptą soli. Gdy będą już sztywne, dodajemy po łyżce cukier (w sumie 2/3 szkl.). Ubijamy aż będą ładne i błyszczące, jak na bezę. Następnie zmniejszamy obroty i dodajemy po troszeczku żółtka. Kiedy całość się połączy wyłączamy mikser i zaczynamy dodawać suche składniki. Najlepiej po 2 łyżki na raz, delikatnie wszystko mieszając łyżką lub silikonową łopatką, zanim dodamy kolejną porcję. Potrzeba przy tym odrobiny cierpliwości i wytrwałości, ale warto zrobić to naprawdę powoli i z wyczuciem. Tak, by piana nam nie opadła.  Przelewamy masę do formy i wstawiamy do nagrzanego do 170 stopni piekarnika i pieczemy ok. 30-35 min. Na koniec można sprawdzić patyczkiem. Wyciągamy od razu z piekarnika i upuszczamy blachę z biszkoptem na podłogę lub blat z ok. 30-40 cm. Dzięki temu biszkopt nie opadnie. Odstawiamy na kratkę do ostygnięcia. Z pozostałych składników pieczemy kolejny biszkopt, postępując dokładnie tak samo, jak opisałam powyżej ;)

Ostudzone biszkopty przekrawamy wzdłuż. Jeśli za bardzo wyrosły lub powstała lekka górka, można je delikatnie przyciąć. Przygotowujemy masę orzechową. Żelatynę zalewamy wrzątkiem (jak najmniejszą ilością), odstawiamy na chwilę, a później energicznie mieszamy do całkowitego rozpuszczenia. Serki, masło orzechowe i cukier ubijamy w wysokim naczyniu na puszysty krem. W razie potrzeby dosładzamy. Dodajemy rozpuszczoną żelatynę, dokładnie łączymy. Odstawiamy w chłodne miejsce.
Jeden z blatów układamy na paterze lub dużym, płaskim talerzu (najlepiej któryś z wierzchów, górą do dołu), na którym podamy tort (później już raczej się go nie przeniesie). 100 g masy krówkowej mieszamy bardzo dokładnie z mlekiem i wódką. Powstały płyn będzie stanowił poncz. Powstałą miksturą nasączamy pierwszy blat. Pozostałą masę krówkową dzielimy na trzy części. Jedną rozsmarowujemy na nasączonym już biszkopcie. Następnie wykładamy na niego 1/3 masy orzechowej. Przykrywamy kolejnym krążkiem, nasączamy, smarujemy masą krówkową, wykładamy kolejną część masy orzechowej. Na krem układamy kolejny biszkopt, znów nasączamy, smarujemy kajmakiem, wykładamy pozostały krem i przykrywamy ostatnim blatem biszkoptu. Całość delikatnie dociskamy, by tort ładnie się scalił. Chowamy do lodówki.



200 g czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej, odstawiamy do przestygnięcia. Żelatynę rozpuszczamy (postępujemy tak, jak w przypadku masy orzechowej) i również studzimy. Kremówkę ubijamy na sztywno, delikatnie łączymy z roztopioną czekoladą i żelatyną. Boki i wierzch schłodzonego tortu dokładnie smarujemy kremem czekoladowym.

Tort obkładamy dookoła rurkami, dokładnie, jedną przy drugiej. Wokół tortu zawiązujemy wstążkę. Środek posypujemy orzeszkami ziemnymi i dekorujemy rozpuszczoną w kąpieli wodnej czekoladą. Przed podaniem schładzamy minimum 2-3 godz. Najlepiej jednak przygotować tort dzień przed planowanym podaniem i pozwolić mu odczekać całą noc w lodówce ;)




Tak jak już pisałam na początku, przygotowanie tego tortu wcale nie jest trudne! Jest jedynie trochę pracochłonne, ale... Warto! Jest przepyszny! Daję słowo :D Smaki idealnie się komponują i stanowią doskonałą całość. Jeśli ja Was nie przekonam, to może zrobią to zdjęcia, bo tort nie tylko wyśmienicie smakuje, ale również wspaniale się prezentuje :) Będzie w sam raz na wyjątkowe przyjęcie dla najbliższych, a jest go wystarczająco dużo dla naprawdę wielu głodnych brzuszków ;)

Smacznego!

czwartek, 4 kwietnia 2013

Wielkanocne ciasto z białą czekoladą i m&m's

Wielkanoc już za nami, jednak dopiero teraz mam chwilę, by usiąść i spisać przepis, którym chciałam się z Wami podzielić. Długo się zastanawiałam, jakie ciasto upiec na tą wyjątkową okazję, a w końcu wybrałam ciacho, które nie jest typowo wielkanocne. Dlatego powtórzę je pewnie jeszcze nie raz, również na co dzień. Was również zachęcam do jego wypróbowania wcześniej niż dopiero za rok, ponieważ wśród moich bliskich zrobiło furorę. Dlaczego? Powód jest prosty. Jest pyszne. Ciasto jest wilgotne i delikatne, wprost rozpływa się w ustach, a masa jest bardzo kremowa i smakuje trochę jak nugat. Krem przygotowałam bowiem na bazie mojego wcześniejszego pomysłu, a mianowicie wykorzystałam sprawdzone już połączenie mlecznej czekolady i masła orzechowego crunchy. Efekt był naprawdę rewelacyjny. Słowo daję. Na świadków mam całą moją rodzinę i P. :) A teraz już bez dłuższych wstępów zapraszam na...

Ciasto z białą czekoladą i kremem nugatowym oraz polewą kajmakową

porcja na tortownicę o średnicy 24 cm



Na ciasto potrzebujemy:
  • 200 g dobrej jakości masła + trochę do natłuszczenia tortownicy
  • 180 g brązowego cukru demerara
  • 180 ml ciepłej wody
  • 200 g białej czekolady
  • 1 łyżkę miodu
  • 2 małe opakowania cukru z prawdziwą wanilią lub 2 łyżeczki ekstraktu waniliowego
  • 2 jajka w temperaturze pokojowej
  • 1 łyżeczkę proszku do pieczenia
  • 1 łyżeczkę sody
  • 300 g mąki pszennej + trochę do oprószenia tortownicy

Na krem:
  • 250 g serka mascarpone
  • 250 ml płynnej śmietanki 36%
  • 100 g mlecznej czekolady
  • 3 kopiaste łyżki masła orzechowego typu crunchy
  • 2 łyżeczki żelatyny rozpuszczone w kilku (2-3) łyżkach wody

Na polewę:
  • 100 ml płynnej śmietanki 36%
  • 5 łyżek brązowego cukru demerara
  • 50 g dobrej jakości masła

Dodatkowo:
  • ok. 100 g m&m's z orzechami

Mleczną czekoladę łamiemy na kawałki i rozpuszczamy razem z masłem orzechowym. Studzimy, a w tym czasie mascarpone ubijamy ze śmietanką. Dodajemy przestygniętą, ale wciąż płynną czekoladę z masłem orzechowym i również przestygniętą, rozpuszczoną żelatynę. Miksujemy jeszcze chwilę i odstawiamy do lodówki.

Kiedy krem się chłodzi, połamaną na kawałki białą czekoladę wraz z wodą, pokrojonym w kostkę masłem, cukrem waniliowym (lub ekstraktem), miodem i brązowym cukrem umieszczamy w średniej wielkości garnuszku, stawiamy na małym ogniu i cały czas mieszając, rozpuszczamy do momentu aż całość stanie się gładka i jednolita. Następnie zdejmujemy rozpuszczoną czekoladę z dodatkami z ognia i odstawiamy na kilkanaście minut do ostygnięcia. Po tym czasie mieszankę miksujemy, dodając najpierw po jednym jajku, a później mąkę z proszkiem i sodą. 
ciasto przelewamy do natłuszczonej masłem i oprószonej mąką okrągłej formy. Pieczemy w 150 stopniach ok. 50 min. Po tym czasie możemy sprawdzić patyczkiem i w razie potrzeby dopiec jeszcze chwilę. Ciasto studziłam w piekarniku, najpierw zamkniętym i tylko wyłączonym, a po ok. 15 min. dopiero uchyliłam drzwiczki. Wcześniej bardzo podobne ciasto trochę mi opadło, ale po zastosowaniu tych środków ostrożności, wszystko powinno być ok.

Na końcu przygotowujemy polewę. Wszystkie składniki umieszczamy w niewielkim garnuszku, rozpuszczamy i doprowadzamy do wrzenia. Gotujemy ok. 15 min. Gdy polewa zgęstnieje, odstawiamy do lekkiego przestygnięcia. (Jeśli się zagapimy, a polewa wystygnie całkowicie i zgęstnieje zbyt mocno, wystarczy dodać ok. 1-2 łyżki płynnej śmietanki 36% i chwilę podgrzać. Później staramy się polać nią ciasto, zanim stanie się zbyt gęsta. ;))

Całkowicie wystudzone ciasto przekrawamy na dwa równe krążki, przekładamy kremem i polewamy przygotowaną polewą. Dekorujemy m&m'sami zanim polewa zastygnie. Przechowujemy w lodówce.



Ciasto okazało się strzałem w 10 i zniknęło bardzo szybko. Byłam dumna, bo na stole wielkanocnym wyglądało tak, jak smakowało. Rewelacyjnie :) Polecam serdecznie na wszelkie rodzinne okazje lub gdy macie ochotę na coś wyjątkowego.

A tak moje ciacho prezentowało się na wielkanocnym stole w towarzystwie
sernika na zimno, drożdżowych babek i pięknych, wiosennych kwiatów.

Smacznego!

sobota, 9 marca 2013

Boskie ciasto czekoladowe z kremem bananowym oraz polewą czekoladowo-orzechową

Wczoraj upiekłam absolutnie fantastyczne ciasto czekoladowe. Nareszcie wyszło takie, jakie od dawna mi się marzyło. Ciasto czekoladowe to była do tej pory trochę taka moja pięta achillesowa. Próbowałam wielu przepisów, niby sprawdzonych i świetnych, ale zawsze coś było nie tak lub czegoś mi brakowało. Tym razem mogę śmiało powiedzieć: to jest to. Nie miało to być lekkie i puszyste ciasto biszkoptowe, ale też nie bardzo ciężkie brownie (choć do tego jest trochę zbliżone). Chciałam, żeby było intensywne w smaku i bardzo wilgotne. Udało się! Przepis to kompilacja kilku receptur. Główny zamysł pochodzi jednak z przepisu, który kiedyś, bardzo dawno skądś spisałam. Nie pamiętam, czy to była książka, czy może gazeta, czy ktoś mi go podyktował. Próbowałam sobie coś przypomnieć, przeglądałam przepisy, w pobliżu których się znajdował, ale nic mi do głowy nie przychodzi. No trudno, nic nie wymyślę. Mogę jedynie zaprosić na naprawdę pyszne ciasto, z równie dobrym kremem i polewą (mojego pomysłu).

Torcik czekoladowo-bananowy

podane składniki wystarczą na upieczenie okrągłego ciasta o średnicy 24 cm



Do przygotowania ciasta należy przygotować:
  • 200 g ciemnej, dobrej jakości czekolady (np. 70% kakao)
  • 200 g masła
  • 1/2 szklanki mleka
  • 1 szklankę mąki tortowej
  • 1 łyżeczkę proszku do pieczenia
  • 1/2 łyżeczki sody oczyszczonej
  • 1 szklankę brązowego cukru trzcinowego demerara
  • 1/3 szklanki białego cukru
  • 3 kopiaste łyżki dobrej jakości kakao
  • 3 jajka
  • 3 kopiaste łyżki kwaśnej śmietany 18%

Do kremu:
  • 250 g serka mascarpone
  • 4 dojrzałe banany
  • ok. 4-6 płaskich łyżek cukru pudru (ilość w zależności od upodobań)
  • ok. 1 łyżki soku z cytryny
  • opcjonalnie: 1,5 łyżeczki żelatyny rozpuszczonej w 2-3 łyżkach wody

Do polewy:
  • 100 g mlecznej czekolady
  • 2 łyżki lekko solonego masła orzechowego typu crunchy (z kawałkami orzeszków)

Połamaną czekoladę, masło i mleko umieszczamy w rondelku, stawiamy na malutkim ogniu i cały czas mieszając, rozpuszczamy. Odstawiamy do lekkiego ostygnięcia. W tym czasie w misce mieszamy mąkę, proszek do pieczenia, sodę, kakao oraz oba cukry. Jajka wbijamy do miseczki, dodajemy śmietanę i roztrzepujemy widelcem. Do mieszanki z mąką najpierw dodajemy jajka i śmietanę, chwilę miksujemy na małych obrotach, a następnie dodajemy rozpuszczoną czekoladę z masłem i mlekiem. Jeszcze trochę miksujemy, do uzyskania jednolitej masy, ale nie na najwyższych obrotach. Ciasto przekładamy do tortownicy, wyrównujemy powierzchnię i wstawiamy do nagrzanego do 150 stopni piekarnika. Pieczemy ok. 1 godz. i 10 min. Sprawdzamy patyczkiem i jeśli trzeba, dopiekamy jeszcze 5-10 min. Studzimy w wyłączanym i uchylonym piekarniku. Ciasto może odrobinę opaść (1-1,5 cm), ale nie za bardzo. Zostawiamy do całkowitego ostygnięcia.

W tym czasie banany dokładnie rozgniatamy widelcem i skrapiamy sokiem z cytryny (moje mimo wszystko nieco zbrązowiały w kremie, nie mam pojęcia dlaczego). Serek mascarpone miksujemy z cukrem, dodajemy banany i jeszcze chwilę miksujemy. Krem jest dość luźny, jeśli chcemy, by był bardziej sztywny, dodajemy rozpuszczoną żelatynę, mieszamy i odstawiamy do lodówki.

Polewa jest banalnie prosta, ale niesamowicie dobra. (P. smakowała tak bardzo, że zażyczył sobie krem o takim smaku. Następnym razem na pewno tego spróbuję.) W rondelku należy umieścić masło orzechowe z połamaną czekoladą i dokładnie rozpuścić. Polewa ma mieć jednolity kolor i małe grudki  (kawałki orzeszków ziemnych). Przed polaniem ciasta, należy ją delikatnie ostudzić, by trochę zgęstniała.

Upieczone i wystudzone ciasto przekrawamy na pół. Na dolną połowę wykładamy krem, wyrównujemy i przykrywamy górną częścią ciasta. Całość ozdabiamy polewą. Na początek proponuję wylać ją na środek i delikatnie rozprowadzić na brzegi. Inaczej zbyt dużo może spłynąć, a tym sposobem polewa będzie równomiernie rozprowadzona i utworzy ciekawą dekorację ciasta.

Opis przygotowania torciku jest dość długi, ale tak naprawdę nie zajmuje to zbyt dużo czasu i wbrew pozorom, wcale nie jest takie trudne. Serdecznie polecam, bo ciasto jest naprawdę przepyszne. Po prostu palce lizać! Zresztą myślę, że zdjęcia Was przekonają. Nie dość, że torcik jest po prostu aż za dobry, to jeszcze ślicznie wygląda :)




Czekoladowo-bananowa pycha :D

Miłego weekendu!

czwartek, 7 marca 2013

Kurczak najlepszy pod słońcem

Dlaczego najlepszy? Bo pysznie soczysty i delikatny, podany w towarzystwie doskonałego (moim zdaniem) sosu. Dla mnie stał się przełomowym odkryciem, dla P. powrotem do trochę już zapomnianego smaku sprzed lat. Sos nie przypomina niczego, co do tej pory miałam okazję spróbować i jest absolutnie wspaniały. Co to za sos? Sos z orzeszków ziemnych. Część z Was pewnie już go zna, a dla części to nowość taka jak dla mnie. Powiem tyle, to był strzał w dziesiątkę! P. opowiadał mi o tym sosie już kilka razy, zawsze się zachwycając, dlatego postanowiłam w końcu go przyrządzić. Poczytałam trochę, dowiedziałam się, że sos bywa nazywany satay lub sate, ale w obu przypadkach receptura i główny zamysł są bardzo podobne. Przeczytałam także, że taki sos podawany jest zazwyczaj do szaszłyków z kurczaka, ale na nie nie miałam ochoty. Sporządziłam więc listę zakupów, pomyślałam, pogłówkowałam, popróbowałam i dziś mam przyjemność zaprosić na...

Kurczaka w sosie z orzeszków ziemnych z pieczonymi ziemniakami

porcja dla dwóch osób + trochę na później



Do sosu należy przygotować:
  • 2 piersi z kurczaka
  • 5-6 niewielkich ziemniaków
  • przyprawy: sól, pieprz, słodką, mieloną paprykę
  • oliwę z oliwek

Do sosu:
  • 7 kopiastych łyżek masła orzechowego z kawałkami orzechów (najlepsze będzie domowej roboty, ale i z kupnego wyjdzie)
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • 1/2 papryczki piri piri lub innej pikantnej (ja użyłam takiej z zalewy)
  • 3-4 łyżki sosu chili (ja dodałam czarny sos chili Tao Tao)
  • 2 spore ząbki czosnku
  • 3 płaskie łyżeczki cukru
  • 2 łyżki masła
  • mleko (bardzo trudno podać mi dokładną ilość, było go sporo, ale tyle by sos był gęsty, myślę, że ok. 1 szklanki, może nieco ponad)
  • słodka, mielona papryka (dużo, nie odmierzałam, ale były to na pewno 3 łyżeczki lub nawet więcej)
  • 1 łyżka soku z cytryny

 Do marynaty:
  • 3 łyżki sosu sojowego
  • 3 łyżki oliwy z oliwek
  • ok. 1 łyżeczki słodkiej, mielonej papryki
  • odrobina soku z cytryny (ja raz ścisnęłam cytrynę nad miseczką, więc wyszło tego nie więcej, niż 1 łyżeczka)

Kurczaka należy oczyścić, odkroić tak zwane polędwiczki i każdy kawałek delikatnie roztłuc. W miseczce wymieszać sos sojowy z oliwą, kurczaka oprószyć papryką, włożyć do miseczki z marynatą, dokładnie wymieszać (tak, by kurczak był całkowicie pokryty) i odstawić na minimum 1 godz. do lodówki.

Ziemniaki obieramy, kroimy w ćwiartki. Blachę wykładamy papierem do pieczenia, skrapiamy oliwą i układamy na niej kawałki ziemniaków. Oprószamy je solą, pieprzem i papryką. Mieszamy, by całe pokryły się przyprawami i oliwą. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego do 180 stopni. Od czasu do czasu należy je obrócić, by rumieniły się równomiernie.

Przygotowujemy sos. Papryczkę i czosnek drobno siekamy. Masło orzechowe z 4 łyżkami mleka umieszczamy w garnku o grubym dnie i mieszamy. Czekamy aż masło się rozpuści i połączy z mlekiem, dodajemy pozostałe składniki, ciągle mieszając. Sos niestety lubi przywierać. Dodajemy jeszcze trochę mleka (ja za każdym razem dodawałam 4-5 łyżek). Cały czas mieszamy i próbujemy. Według własnych upodobań możemy dodać więcej lub mniej sosu sojowego i chili, a także cukru czy soku z cytryny. Dodajemy jeszcze mleka. Za każdym razem, gdy go dodamy, sos będzie się rozrzedzał, ale po chwili gęstniał. Ja dodawałam go do momentu, kiedy uznałam, że jest wystarczająco kremowy. Gotowy sos odstawiamy i zajmujemy się z powrotem naszym kurczakiem. Przekładamy go na rozgrzaną patelnię i smażymy z obu stron po 1 min. Następnie umieszczamy go w niewielkim naczyniu żaroodpornym ( z pokrywką) i przykrywamy. Po 30 min. od wstawienia do piekarnika ziemniaków, wstawiamy do niego również kurczaka. Pieczemy razem jeszcze 15 min. Dzięki takiej obróbce kurczak pozostaje delikatny i soczysty. Podajemy od razu, z przygotowanym wcześniej sosem.



Mnie i P. danie smakowało naprawdę bardzo, baaardzo. Na pewno powtórzę je jeszcze nie raz. Sos świetnie pasuje do kurczaka i pieczonych ziemniaków. Świetnie sprawdzi się także do frytek. Może wydawać się to dziwne, ale pasuje także do pizzy :) Mogę go teraz wychwalać pod niebiosa i rozpływać się nad jego walorami smakowymi, ale... Myślę, że nikt nie ma ochoty tego czytać ;) Mimo to mam nadzieję, że wypróbujecie mój przepis, bo według mnie naprawdę warto.

Smacznego!