Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ryby. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą ryby. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 22 marca 2015

Szybka i smaczna obiadokolacja

Ostatnio znów czuję, że brakuje mi na wszystko czasu. Przygotowania do ślubu wkroczyły na ostatnią prostą i chociaż wcale sobie jeszcze tego nie uświadamiam, to za nieco ponad miesiąc będę już mężatką :) Rozdajemy właśnie ostatnie zaproszenia, niedawno udało mi się kupić buty na zmianę, a w minionym tygodniu byłam na drugiej przymiarce sukni i teraz już mogę odetchnąć. Welony dotarły, a bolerko zostało zamówione. Suknia ma teraz idealną długość i bez problemu mogę się w niej poruszać poruszać. Wcześniej była za długa i obawiałam się, jak będzie wyglądać po skróceniu, ale wszystko jest idealnie :))) Większość spraw jest już dawno załatwiona i zaplanowana, jednak wciąż znajdują się rzeczy do zrobienia i dopilnowania. Dlatego większość naszych obiadów jest ostatnio przygotowywana na szybko i w biegu. Otwieram lodówkę, robię szybki rekonesans i po chwili już wiem, co będziemy jeść. A po kolejnej, nieco dłuższej chwili jedzenie jest już na stole. Czas na bardziej skomplikowane dania będzie prawdopodobnie dopiero w maju ;) Póki co kolejna propozycja na obiad w pół godziny. Bo przecież każdemu może czasami brakować czasu, siły lub ochoty na stanie przy garach ;)

Makaron z tuńczykiem, świeżym szpinakiem, suszonymi pomidorami i oliwkami

porcja dla 4 osób


Należy przygotować:
  • 250 g grubego makaronu (u mnie razowe penne)
  • 2 puszki tuńczyka w kawałkach, w sosie własnym (każda po 130 g ryby)
  • 2-3 ząbki czosnku
  • ok. 80-100 g świeżego szpinaku
  • 10-12 suszonych pomidorów z oliwy
  • ok. 50 g ciemnych oliwek
  • 1 łyżkę oliwy z oliwek
  • 100 ml płynnej śmietanki (ja użyłam 12%)
  • dużą garść świeżej bazylii
  • przyprawy: sól morską, świeżo mielony, czarny pieprz

Makaron gotujemy w dobrze osolonej wodzie ok. 2 min. krócej, niż podają w instrukcji na opakowaniu. Ma pozostać mocno al dente. Czosnek siekamy drobniutko, pomidory odcedzamy i kroimy w paski, a oliwki w plasterki. Szpinak oraz bazylię płuczemy, osuszamy i rwiemy lub grubo siekamy. (Kilka listków bazylii możemy zostawić do dekoracji). Tuńczyka odsączamy z zalewy i lekko rozdrabniamy, zachowując jednak trochę większych kawałków. W garnku lub szerokim rondlu podgrzewamy oliwę. Dodajemy czosnek i smażymy 1-2 min. Następnie dodajemy szpinak i śmietankę. Doprawiamy solą i pieprzem. Kiedy szpinak zmięknie i nieco straci swoją pierwotną objętość, dorzucamy suszone pomidory i oliwki. Mieszamy. W tym czasie makaron powinien już być gotowy. Odcedzamy go, zachowując ok. 2 łyżki wody z gotowania. Makaron wraz z wodą dodajemy do szpinaku. Mieszamy i chwilę razem podgrzewamy. Zestawiamy z ognia. Dodajemy tuńczyka oraz bazylię i jeszcze raz całość dokładnie mieszamy. Podajemy od razu, każdą porcję dekorując pozostałą bazylią.

Smacznego!
P.S. Taki makaron świetnie smakuje w wersji obiadowej - na ciepło, ale też jako sałatka - na zimno. Makaronowe sałatki są bardzo sycące i doskonale sprawdzają się jako pełnowartościowy posiłek do pracy :) Ja specjalnie przygotowałam podwójną porcję tego makaronu, żeby wystarczyło nie tylko na obiad, ale również na następny dzień do pracy ;)

niedziela, 11 stycznia 2015

Łosoś à la MasterChef

Święta, święta i po świętach... Co ja mówię, już niemal połowa stycznia! Czas płynie tak szybko, jakby ktoś wcisnął przewijanie, a ja? Ja mam ochotę wcisnąć stop. Już kiedyś podobnie pisałam, wiem, ale teraz czuję, że tracę nad tym kontrolę. Wszystko dlatego, że zbliża się mój (i mojego narzeczonego ;)) wielki dzień. Termin w kościele zarezerwowany, sala na przyjęcie również, suknia kupiona, ale wciąż jest tak wiele do zrobienia. Zaczynam się stresować i obawiam się, że przez najbliższe trzy miesiące będę myślała tylko o tym, a co za tym idzie, będę Was zanudzała ślubną tematyką. Mam nadzieję, że mi wybaczycie ;) Jednak nie bójcie się, nie zamierzam zmieniać profilu bloga! To właśnie w kuchni mogę odpocząć od tego całego zamieszania. Na chwilę się zapomnieć i zrelaksować, a uwierzcie mi, momentami bardzo tego potrzebuję. Ślub to przede wszystkim wielkie szczęście i radość, ale wesele... Wesele to przede wszystkim mnóstwo planowania. Dlatego tym bardziej doceniam chwile, kiedy nie muszę myśleć o niczym innym, tylko o tym, co podam na kolację. Zwykle więcej frajdy daje mi improwizacja, jednak oglądając ostatnią edycję MasterChef'a, jeden z przepisów wyjątkowo mi się spodobał i wiedziałam, że muszę go wypróbować. Tym bardziej, że jego autorem jest znakomity Michel Roux. My zachwyciliśmy się tym daniem, więc dziś chciałam się nim podzielić również z Wami.

Łosoś z pieczarkami i koprem włoskim w ziołowym naleśniku i szybkim cieście francuskim

porcja dla 2 głodnych osób - danie obiadowe lub dla 4 - przystawka
(Michela Roux przygotowującego to danie można obejrzeć w tym odcinku)


Potrzebujemy:
  • ok. 500-600 g łososia (filet - w dwóch równych kawałkach)
  • 100 g bulwy kopru włoskiego
  • 100 g pieczarek
  • 50 g masła
  • 2 łyżki płynnej śmietanki (najlepiej 30-36%)
  • olej do smażenia (słonecznikowy lub z pestek winogron)
  • mąka do obtoczenia ryby (1 czubata łyżka powinna wystarczyć)
  • sok z 1/4 cytryny
  • 1 jajko
  • sól i pieprz

Dodatkowo (na ciasto):
  • 250 g mąki pszennej + trochę do podsypania
  • 250 g bardzo zimnego masła
  • 1/2 łyżeczki soli
  • 125 ml bardzo zimnej wody

Oraz (na naleśniki):
  • 30 g mąki
  • 75 ml mleka
  • 1 jajko
  • po 1/2 małego pęczka koperku i natki pietruszki (w sumie 7-8 g)
  • sól i pieprz
  • 1 łyżka masła (najlepiej klarowanego)

Koper i pieczarki kroimy w drobną kostkę. Masło (25 g) rozpuszczamy w garnuszku o grubym dnie. Dodajemy koper i podsmażamy ok. 5 min. Następnie dodajemy pieczarki oraz sok z cytryny i smażymy do momentu odparowania wody, którą puściły pieczarki. Dodajemy kremówkę, gotujemy minutę i zdejmujemy z ognia. Doprawiamy solą i pieprzem. Odstawiamy do ostudzenia.

Przygotowujemy ciasto. Mąkę przesiewamy na stolnicę lub blat i tworzymy z niej niewielki kopczyk. Masło kroimy w kostkę i dodajemy je do mąki wraz z solą. Całość siekamy nożem (można też użyć przyrządu do kruchego ciasta), a następnie rozcieramy palcami (masochiści mogą najpierw schłodzić dłonie ;)) Stopniowo dodajemy wodę i szybko zagniatamy. Tworzymy kulę. Posypujemy blat lekko mąką i rozwałkowujemy ciasto na spory prostokąt (ok. 35-40 na 20 cm). Składamy boki do środka tak, aby utworzyły się trzy warstwy, przekręcamy o 90 stopni i znów wałkujemy na prostokąt o takich samych wymiarach. Ponownie składamy ciasto na trzy, przekręcamy i jeszcze raz wałkujemy na taki sam prostokąt. Owijamy ciasto w folię spożywczą i chowamy do lodówki na ok. 20-30 min. (lub na 10-15 min. do zamrażalnika).

W tym czasie przygotowujemy ciasto na naleśniki. Zioła drobno siekamy. Mąkę, połowę mleka i jajko mieszamy rózgą. Dolewamy resztę mleka, przelewamy przez sito i odstawiamy na 10 min. Do przygotowanego ciasta dodajemy zioła i smażymy na maśle dwa duże naleśniki, które przekładamy pergaminem, by się nie skleiły i odstawiamy na bok.

Wracamy do ciasta. Wyjmujemy je z lodówki i teraz czynność wałkowania, składania oraz przekręcania wykonujemy ponownie dwa razy. W sumie czterokrotnie składane i wałkowane ciasto znów odkładamy na 20-30 min. do lodówki.

Filety łososia myjemy i osuszamy papierowym ręcznikiem. Mąkę mieszamy z solą, a następnie obtaczamy w niej rybę. Na patelni rozgrzewamy masło (25 g) i olej (2 łyżki). Smażymy łososia (minutę z jednej strony i trochę krócej z drugiej), odkładamy na kratkę do ostygnięcia.

Na delikatnie posypanym mąką blacie rozwałkowujemy 40% schłodzonego ciasta na prostokąt o wymiarach ok. 30 na 15 cm (wymiary trzeba dopasować do wielkości filetów, musi zostać spory margines), nawijamy na wałek i przenosimy na wyłożoną pergaminem blachę do pieczenia. Na środku ciasta układamy jeden naleśnik, na tym 1/3 kopru i pieczarek, jeden filet z łososia, kolejną 1/3 nadzienia, drugi filet i resztę kopru z pieczarkami. Całość przykrywamy drugim naleśnikiem (brzegi dobrze jest podwinąć pod spód).


Resztę ciasta rozwałkowujemy na prostokąt o wymiarach ok. 35 na 20 cm (musi być odrobinę większy niż ten pierwszy), nawijamy go na wałek, rozwijamy nad rybą i dociskamy brzegi (ciasto musi zakrywać całą rybę wraz z nadzieniem i naleśnikami). Chowamy do lodówki na 20 min.

Piekarnik nagrzewamy do 200 stopni Celsjusza. Wyjmujemy schłodzonego łososia. Odcinamy nadmiarowe ciasto wokół nadzienia, wycinając kształt ryby i zostawiając ok. 2-3 cm obramowania dookoła (więcej przy głowie i ogonie jeśli chcemy zachować kształt ryby). Dociskamy brzegi, a całość smarujemy roztrzepanym jajkiem. Ostrym nożem delikatnie nacinamy ciasto tworząc na nim wzór łusek, głowy i ogona. Pieczemy w 200 stopniach przez 10 min., a następnie obniżamy temperaturę do 180 stopni i dopiekamy jeszcze 25 min.


Po upieczeniu delikatnie zsuwamy całość na półmisek. Serwujemy i kroimy po ok. 10 min. od wyjęcia z piekarnika. Podajemy z lampką białego wina.

Smacznego!

PS. Przepis jest pracochłonny, ale tak naprawdę dość prosty. Ciasto można wprawdzie zastąpić gotowym francuskim, ale wierzcie mi na słowo, warto się trochę potrudzić. Ciasto z tego przepisu jest delikatne, ładnie się rozwarstwia i wprost rozpływa się w ustach! Gorąco polecam :)

niedziela, 19 października 2014

Sałatka z tuńczykiem

Słodycze, słodycze. Większość z nas je lubi, jednak samymi słodyczami żyć się nie da. (A nawet gdyby się dało, to jest przecież tyle innych, cudownych rzeczy!) Dlatego teraz, dla odmiany po dwóch słodkich postach - sałatka. Jedna z tych, które polecam na posiłek poza domem, na wynos. Do szkoły, na uczelnię, do pracy czy w podróż - nadaje się w sam raz. Jest sycąca, bo z ryżem, a żeby było zdrowiej - z brązowym. Do tego warzywa i zdrowe tłuszcze oraz białko. Jeśli ktoś chce, to sól w tym wypadku można bez szkody dla smaku pominąć, chociaż ja akurat dodałam jej szczyptę. Wprawdzie tuńczyk z puszki jest jest dość kontrowersyjny i tak do końca nie wiadomo, czy jest zdrowy czy też nie. Jednak mimo wszystko jest na pewno zdrowszy niż jadane zwykle na mieście fast foody. Tak czy tak, proponowana dzisiaj sałatka to pełnowartościowy posiłek, który w razie potrzeby z powodzeniem zastąpi obiad. Mnie czasami ratuje przed zjedzeniem słodkiej bułki lub hot-doga. Polecam ją wszystkim zabieganym i nie mającym na nic czasu, bo jej przyrządzenie to tylko chwilka, a później nie trzeba się martwić o prowiant. Sałatkę można przygotować na dwa sposoby, jeden z nich jest szybki (wersja z nawiasów), drugi wręcz ekspresowy ;) Polecam ją też na wszystkie rodzinne uroczystości zamiast tradycyjnej, ociekającej majonezem sałatki warzywnej. Zaręczam, że zniknie ze stołu równie szybko, a może i szybciej.

Sałatka obiadowa z brązowym ryżem i tuńczykiem

porcja w sam raz na imprezę lub dla 4-5 osób na obiad na wynos



Potrzebujemy:
  • 2 puszki tuńczyka w dużych kawałkach w sosie własnym (może być też w bulionie lub w wodzie, ale raczej nie w oleju)
  • 1 puszkę kukurydzy (jeśli macie więcej czasu polecam ziarenka z jednej, ugotowanej kolby)
  • 1 puszkę czerwonej lub białej fasoli (i znów - jeśli dysponujecie czasem, to polecam ugotowanie odpowiadającej ilości fasoli "jaś")
  • 1 średnią paprykę (moja była żółto-zielona)
  • 4-5 ogórków konserwowych (najlepiej lekko pikantnych)
  • 1 pora
  • 1 pęczek szczypiorku
  • 100 g (1 woreczek) brązowego ryżu
  • 5 łyżek dobrego oleju lub oliwy (ja użyłam niefiltrowanego, nierafinowanego i tłoczonego na zimno oleju słonecznikowego, który dał dodatkowo ciekawy, słonecznikowy posmak)
  • przyprawy: biały pieprz, sól (niekoniecznie)

Ryż gotujemy według instrukcji na opakowaniu (zwykle przez ok. 30 min.) i odcedzamy. Pora kroimy drobno, przekładamy na durszlak i przelewamy wrzątkiem. Odstawiamy do obcieknięcia. W tym czasie szczypiorek siekamy, a paprykę i ogórki kroimy w drobną kostkę. Kukurydzę, fasolę i tuńczyka odcedzamy z zalewy. W dużej misce łączymy wszystkie warzywa, ugotowany ryż i tuńczyka. Dodajemy olej oraz przyprawy i dokładnie mieszamy. W razie potrzeby jeszcze raz doprawiamy.

Sałatkę przechowujemy w lodówce. Najlepiej smakuje oczywiście następnego dnia po przygotowaniu, gdy wszystkie smaki już się przegryzą, jednak można ją podać również od razu.

Smacznego!


Inne wersje:
  • Zamiast brązowego ryżu można dodać kuskus lub ugotowane i pokrojone w kostkę ziemniaki.
  • Natomiast zamiast oleju/oliwy - jogurt naturalny.



PS. Zdjęcia niestety robiłam na szybko i tuż przed wyjściem do pracy, ale obiecuję, że je podmienię, jak tylko znów zrobię dzisiejszą sałatkę ;)

wtorek, 28 stycznia 2014

Zimowa sola sauté

Wprawdzie dopiero w drugiej połowie stycznia, ale w końcu przyszły mrozy i spadł śnieg. Zrobiło się ślisko, biało, zimowo :) Niektórzy z utęsknieniem czekali, aż przyjdzie, inni woleliby, żeby w ogóle nas nie odwiedzała w tym roku. Jednak taka kolej rzeczy. Taki mamy klimat ;) Zima zadomowiła się u nas na dobre i raczej tak prędko jej nie wygonimy. Ja chyba nawet lubię tę porę roku. Chyba, bo... No cóż, jestem okropnym zmarzluchem i nawet najcieplejsza kurtka niewiele mi pomaga. Jednak staram się jak mogę, owijam szalikiem i udało mi się jeszcze nie zamarznąć. Chłody mają wpływ nie tylko na nasze samopoczucie, ale i na to, co jemy. Przychodzi wtedy ochota na cięższe, gęste, pikantne i grzejące brzuszki potrawy. Niestety nie są one ani najzdrowsze, ani najlepsze dla sylwetki ;) Nawet ja kręcę nosem na sałatki, kiedy za oknem temperatura spada poniżej zera, dlatego muszę kombinować tak, by i wilk był syty, i owca cała. Danie, które chcę Wam dzisiaj zaproponować, może spokojnie zastąpić gęsty, tłuściutki gulasz, fasolkę po bretońsku czy inne zimowe przysmaki. Nie zamierzam w ogóle ich sobie odmawiać, ale czasami po prostu trzeba zjeść coś innego. Może... Rybkę? Tak, wiem. Znowu :) I nie po raz ostatni. Ryby na blogu pojawiały się do tej pory bardzo rzadko, więc przyszła pora to zmienić. Są przecież zdrowe i wartościowe, a pasuje do nich prawie wszystko. Tym razem w roli dodatków naturalny, brązowy ryż i szpinak. Zapraszam.

Sola ze szpinakiem i brązowym ryżem

(porcja dla 2 osób)



Należy przygotować:
  • 2 duże filety z soli
  • 1/2 cytryny
  • 1 ząbek czosnku
  • 200 g świeżego szpinaku
  • 2 łyżki kwaśnej śmietany 18% (najlepiej takiej do zup lub sosów)
  • 100 g naturalnego, brązowego ryżu
  • przyprawy: sól, czarny pieprz, rozmaryn
  • 1 łyżeczka masła
  • 1 łyżka oleju do smażenia

Na początek wstawiamy wodę na ryż. W czasie, kiedy się gotuje, filety oprószamy solą, świeżo mielonym pieprzem, odrobiną suszonego rozmarynu i skrapiamy sokiem z 1/4 cytryny. Odstawiamy w chłodne miejsce. Wrzątek solimy i wrzucamy do niego ryż. Gotujemy według instrukcji na opakowaniu (w przypadku brązowego ryżu będzie to ok. 30 min.). Teraz mamy chwilę dla siebie :) Kiedy do końca gotowania ryżu zostanie ok. 15-12 min., możemy zabrać się za szpinak. Oczyszczamy i płuczemy go dokładnie, osuszamy i siekamy lub rwiemy na mniejsze kawałki. Czosnek siekamy drobno lub przeciskamy przez praskę. Na patelni mocno rozgrzewamy łyżkę oleju (uwaga, by nie przypalić!), na którym następnie smażymy rybę. Filety smażymy po ok. 2 min. z każdej strony. Kiedy ryba się smaży, w małym rondelku rozgrzewamy łyżeczkę masła. Na tłuszczu podsmażamy czosnek. Tylko chwilę, aż delikatnie się zarumieni i odda smak. Dodajemy szpinak. Podsmażamy minutę. Dodajemy śmietanę i dusimy jeszcze ok. 2 min. Doprawiamy solą i pieprzem. Ryż odcedzamy i przekładamy na talerze. Obok kładziemy po jednym filecie ryby, na którym układamy szpinak. Podajemy z cząstką cytryny. Smacznego!

sobota, 25 stycznia 2014

Minizapiekanki z rybą i warzywami

Tak, tak. Mnie również to dopadło. Postanowiłam lepiej i zdrowiej się odżywiać. Zrezygnować z większości pustych kalorii na rzecz wartościowych produktów, czyli mówiąc krótko, oznacza to koniec śmieciowego jedzenia. Byłabym przeszczęśliwa, gdyby udało mi się już na stałe zmienić swoje żywieniowe nawyki, które obecnie nie są chyba takie znów najlepsze. Nie zamierzam jednak pozbawiać się przyjemności jedzenia. Co to, to nie. Nie przeżyłabym tego ;) A już na pewno długo bym tak nie wytrzymała. Dlatego moje posiłki muszą być nie tylko zdrowe, ale również smaczne. W związku z tym, że po Nowym Roku na blogu i na fb dostałam kilka próśb o dania nieco bardziej dietetyczne, nie pozostało mi nic innego, jak przedstawić Wam moje propozycje na lżejsze i trochę odchudzone posiłki. A więc... z nowym rokiem - lżejszym krokiem :) Kto jest ze mną?

Sola zapiekana z ziemniakami, cebulą i papryką

(przepis na dwie porcje)


Będziemy potrzebować:
  • 3-4 ziemniaki (w zależności od wielkości i apetytu)
  • 1 czerwoną paprykę
  • 1/2 cebuli
  • 3 ząbki czosnku
  • 2 duże filety z soli (jeśli są małe to polecam 3, a nawet 4)
  • przyprawy: sól, świeżo mielony czarny pieprz, tymianek, słodką mieloną paprykę
  • ok. 2-3 łyżki oleju
  • trochę soku z cytryny

Jeden ząbek czosnku siekamy drobno. Rybę oprószamy solą, pieprzem, papryką oraz tymiankiem, skrapiamy sokiem z cytryny, nacieramy pokrojonym ząbkiem czosnku i odstawiamy do lodówki. W tym czasie cebulę kroimy w piórka i podsmażamy na 1 łyżce oleju, aż będzie szklista. Ziemniaki podgotowujemy chwilę w dobrze osolonej wodzie (nie gotujemy do miękkości!), odcedzamy i kroimy w plastry. Paprykę kroimy w paski. Foremki delikatnie natłuszczamy i układamy w nich najpierw jedną warstwę ziemniaków, które oprószamy papryką i tymiankiem, a następnie kolejną. Wierzchnią warstwę również posypujemy przyprawami. Na ziemniakach układamy filet ryby (jeśli się nie mieści w całości, to docinamy i dopasowujemy do formy tak, by stanowił całą jedną warstwę), a na nim kolejno cebulę i paprykę. Całość posypujemy tymiankiem i odrobiną soli, a także skrapiamy olejem. Na koniec wciskamy między warzywa zmiażdżony ząbek czosnku (po jednym na porcję). Zapiekamy w 180 stopniach najpierw pod przykryciem (lub w rękawie z folii aluminiowej) przez ok. 15 min., później foremki odkrywamy i pieczemy kolejne 15 min. Wyjmujemy z piekarnika i od razu podajemy. Uwaga gorące ;)

Widoczne na zdjęciach foremki,
to mój ulubiony łup z tegorocznych wyprzedaży.
Brakowało mi takich jednoosobowych, a te urzekły mnie kolorami i kształtem :)
Prawda, że urocze?
Smacznego!

sobota, 20 kwietnia 2013

Z cyklu obiad w mniej niż pól godziny: makaron z oliwkami i tuńczykiem

Czasami nie ma ani chęci, ani czasu, by na gotowanie poświęcić więcej niż pól godziny, a najlepiej jeszcze mniej. Co wtedy zrobić? Mój piętnastominutowy makaron! :) Jest tak szybki i przy tym tak dobry, że aż trudno w to uwierzyć. To danie raczej minimalistyczne, ale przecież mniej często znaczy więcej. Myślę, że to właśnie w tym tkwi jego sekret. Prostota, szybkość wykonania i niewielka ilość składników, a przy tym smak, który wcale na to nie wskazuje. Uwielbiam takie dania. Dlatego dziś polecam...

Piętnastominutowy makaron z oliwkami i tuńczykiem

porcja dla 4 osób lub dla 2 na dwa dni ;)



Będziemy potrzebować:
  • 200 g grubego makaronu (kokardki, rurki, świderki, czy co tam akurat macie)
  • 500 g pomidorowej passaty (lub zmiksowanych na gładko pomidorów z puszki)
  • 100 g koncentratu pomidorowego
  • 2 szklanki mleka (może być też płynna śmietanka)
  • 2 puszki tuńczyka w kawałkach (najlepiej w sosie własnym) - łączna masa ryby to 260 g
  • ok. 50 g ciemnych oliwek
  • przyprawy: sól morska (np. z młynka), 1,5 łyżeczki cukru, suszony tymianek (lub inne, ulubione zioła)
  • zieleninka do dekoracji (u mnie kilka listków świeżej roszponki)

Passatę oraz mleko wlewamy do garnka, mieszamy do uzyskania jednolitego koloru i przyprawiamy solą, cukrem oraz tymiankiem. Podgrzewamy, a gdy się zagotuje, wsypujemy do niego surowy makaron (powinien być całkowicie przykryty). W taki oto sposób pyszny, kremowy sos robi się właściwie sam, a my możemy w tym czasie pokroić oliwki (w niezbyt cienkie plasterki), a tuńczyka odcedzić z zalewy. Makaron gotujemy w sosie do miękkości (zazwyczaj zajmuje to trochę więcej czasu, niż producent podaje na opakowaniu, dlatego należy go sprawdzać). Gdy sos zacznie się wchłaniać i gęstnieć dobrze jest częściej mieszać, by nic nie przywarło do dna garnka. Do ugotowanego makaronu dodajemy oliwki oraz delikatnie rozdrobnionego tuńczyka. Całość mieszamy, podajemy udekorowane dowolnymi zielonymi listkami.


Nie, wpis nie jest sponsorowany.
W tle możecie po prostu zobaczyć mój niezbędnik z przyprawami ;)

Smacznego!

PS. Jeszcze zdążycie go dziś przygotować ;)

piątek, 8 marca 2013

Wyjątkowa kolacja

Kiedy w moim życiu dzieje się coś ważnego, zawsze lubię to odpowiednio uczcić. Dni, które są dla mnie w jakiś sposób wyjątkowe, wymagają równie wyjątkowej oprawy. Wtedy zawsze sprawdzi się dobra kolacja (lub obiad). Zwykle jadamy kurczaka, ewentualnie jakieś mielone mięso, rzadko ryby. Dlatego padło właśnie na nie. Na szczęście niedawno otworzyli w naszej okolicy sklepik, gdzie można dostać świeże ryby. Gdy tam poszłam i zobaczyłam piękne filety z łososia, w jednej chwili wiedziałam, co zrobię. Tym razem postanowiłam przyrządzić danie bardzo proste, ale równie smaczne. Nie wymaga wielu skomplikowanych składników, nie wymaga też wielkich umiejętności. Łosoś sam w sobie jest tak pyszny, że nie potrzebuje wielu dodatków, jest prawdziwym królem. Do tego pieczone ziemniaczki i obiad gotowy. Można przygotować do tego jeszcze jakąś prostą sałatę, można podać świeżego pomidorka lub inne warzywa, jednak tym razem pozostałam przy łososiu i ziemniakach, które i tak jadamy bardzo rzadko. Dziś zapraszam na wyjątkową kolację, którą ugotowałam (a właściwie upiekłam ;)) dla wyjątkowej osoby w nasz wyjątkowy dzień...

Łosoś w papilotach z pieczonymi ziemniaczkami

porcja dla dwóch osób



Będziemy potrzebować:
  • 2 filety z łososia (wielkość wedle zapotrzebowania, nasze były naprawdę duże i stąd również taki czas zapiekania)
  • 6 niewielkich ziemniaków
  • dobrej jakości masło
  • cytryna
  • przyprawy: sól morska, świeżo mielony, kolorowy pieprz, suszony tymianek)

Mój łosoś niestety posiadał ości, a ja nie zjem ryby, która ma ości. Jest jednak na to prosty sposób. Ości w łososiu są dość chętne do współpracy. Wystarczy pęseta i chwila cierpliwości. Palcami można łatwo wyczuć wszystkie ości, później należy je tylko złapać pęsetą i wyciągnąć. Po sprawie. To nie zajmuje dużo czasu, a uważam, że warto się tym zająć. Następnie każdy filet z łososia układamy na sporym kwadracie skropionej oliwą aluminiowej folii spożywczej (takiej do zapiekania), oprószamy solą, pieprzem, tymiankiem i odstawiamy na bok (można do lodówki).

Ziemniaki obieramy i przekrawamy na pół. Każdą połówkę nacinamy głęboko w poprzek, układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia, również oprószamy solą, pieprzem i tymiankiem, a na wierzchu każdego ziemniaczka układamy niewielki kawałek masła. Wstawiamy do piekarnika nagrzanego na 180 stopni.

Po ok. 15 min. od wstawienia ziemniaków do piekarnika na każdym filecie z łososia układamy dwa cienkie plasterki cytryny, a na wierzch również kawałek masła. Z folii tworzymy jakby kieszonkę, łącząc wszystkie jej brzegi. Trzeba jednak pamiętać, by nie zacisnąć folii i aby wewnątrz została wolna przestrzeń. Wtedy łosoś się nie wysuszy (dzięki gromadzącej się w środku parze) i pozostanie niezwykle delikatny.

Po ok. 20 min. od wstawienia, ziemniaki obracamy na drugą stronę i dokładamy papiloty z łososiem. Pieczemy kolejne 20 min. Po tym czasie wszystko powinno być gotowe, dobrze jednak sprawdzić, czy łosoś się dopiekł. Nasze filety były naprawdę duże, a po tym czasie oba były dobre. Można ewentualnie na koniec otworzyć paczuszki z łososiem, by trochę się zarumienił. Trzeba wtedy koniecznie uważać, by nie zostawiać go tak na dłużej niż 5 min. Szybko może się wysuszyć, a nie ma nic gorszego. Papiloty przekładamy na talerz, dodajemy ziemniaki i gotowe.



Proste, dość szybkie, a jakie pyszne. Tak przygotowany łosoś jest bardzo aromatyczny, delikatny, wręcz rozpływający się w ustach. Natomiast ziemniaki smakują niemal jak z ogniska (słowa mojego P., a ja w pełni się z nim zgadzam). Razem tworzą duet doskonały :)

Smacznego!

piątek, 25 stycznia 2013

Rybka + marchewka z jabłkiem

Szczerze mówiąc jest to tak banalny przepis, że nawet nie miałam zamiaru go dodawać (zdjęcia robiłam już tak dawno, że zdążyłam zmienić nieco wystrój w kuchni ;)), jednak moja koleżanka upierała się, że to właśnie w jego prostocie tkwi cały sekret. Mimo to jestem przekonana, że każdy robi coś podobnego i to bez żadnych instrukcji. Dodaję go jednak z jeszcze jednego względu. To jest mój ulubiony piątkowy zestaw.


Smażona rybka w jajku i bułce tartej


Będziemy potrzebować:
  • 0,5 kg filetów naszej ulubionej ryby
  • cytrynę
  • przyprawy: sól, pieprz
  • 1 jajko
  • odrobinę mleka
  • bułka tarta
  • olej do smażenia
Rybkę dokładnie płuczemy. Posypujemy solą i pieprzem oraz skrapiamy sokiem z cytryny, a następnie odstawiamy na 10-15 min. do lodówki. Po tym czasie maczamy rybę w jajku roztrzepanym z mlekiem, a następnie obtaczamy w bułce tartej. Czynność powtarzamy. Tak przygotowane filety układamy na rozgrzanym oleju i smażymy na rumiano.



Kiedy rybkę odstawimy do lodówki, możemy zająć się przygotowywaniem najlepszej surówki pod słońcem.


Marchewka z jabłkiem


Będą nam potrzebne:
  • 4 spore marchewki
  • 1 bardzo duże jabłko lub 2 mniejsze
  • cukier
  • cytryna
Marchewkę i jabłko ścieramy na tarce na dużych oczkach. Doprawiamy cukrem i sokiem z cytryny. Przed podaniem dobrze jest surówkę na trochę odstawić, by smaki się połączyły.



Wtedy spokojnie zajmujemy się panierowaniem i smażeniem naszej odstawionej wcześniej do lodówki ryby. Lubię ten zestaw też z tego powodu, że nie muszę na nic czekać, ponieważ gdy rybka stoi w lodówce, ja robię surówkę, a kiedy z kolei surówka powinna trochę odczekać, ja wracam do przygotowywania ryby. Tym sposobem wszystko jest gotowe w jednym czasie i od razu można jeść :)



Wiem, że ten obiad z większymi lub mniejszymi modyfikacjami gości prawdopodobnie w co drugim, o ile nie w każdym domu. Wiem, że to nic nowatorskiego ani odkrywczego. Wiem, że niektórym może się wydawać wręcz nudny. Trudno. Ja bardzo go lubię. To dla mnie prawdziwy klasyk ;)

Miłego dnia!

czwartek, 22 listopada 2012

Pasta!

Miałam dzisiaj ochotę na coś dobrego, coś nieco innego, od tego, co gotuję na co dzień. Kiedy mam kiepski humor albo po prostu dopada mnie jesienna chandra, wtedy zwykle piekę lub gotuję. Jednak jeśli gotuję, to nie coś zwyczajnego, ale właśnie coś nowego. Wtedy zazwyczaj pozwalam sobie na eksperymenty w kuchni. Lubię też wracać do smaków, za którymi tęsknię, które pamiętam np. z jakiejś podróży, które wiążą się z miłymi wspomnieniami. Dlatego dziś postanowiłam przyrządzić coś, co wiąże się z jednym z ciekawszych, obfitującym w nowe doświadczenia kulinarne, okresie w moim życiu. Miałam wtedy 10 lat, a  najlepiej z podróży przez pół Europy pamiętam właśnie smaki i zapachy. Miejsca, które utkwiły w mojej pamięci wiążą się zwykle z czymś, co miałam okazję tam spróbować. Barcelona - paella, owoce morza, egzotyczne owoce, pesto, Nicea - stek, Wenecja - niesamowite lody, kawa, pizza i makarony. Może nie będę odkrywcza, ale to właśnie niezwykle aromatyczne pasty stały się dla mnie symbolem Włoch. Ta podróż dała mi już wtedy zupełnie inne spojrzenie na kuchnię i gotowanie. Byłam jeszcze wtedy dziewczynką i niewiele pozwalano mi robić w kuchni, właściwie nic. Mogłam się jedynie przyglądać, jak gotowali rodzice i babcia, prosić o przyrządzanie zapamiętanych potraw i próbować. Kiedy wreszcie rozpoczęłam własną karierę w kuchni, byłam ciekawa po prostu wszystkiego. Jedną z moich pierwszych potraw był właśnie makaron. Nie ten, który chcę pokazać Wam dziś, ale byłam wtedy dumna z mojego dania. Było ono proste, nie składało się z wielu wyszukanych składników i takie jest również to dzisiejsze. Do jego przygotowania nie potrzeba wiele czasu i wysiłku, a zapewniam, że jest pyszne i aromatyczne. Zapraszam na...


Makaron z tuńczykiem, czarnymi oliwkami i suszonymi pomidorami




Do jego przygotowania będziemy potrzebować:
  • 500 g grubego makaronu, np. świderki
  • 100 g czarnych oliwek
  • 170 g suszonych pomidorów
  • 2 puszki tuńczyka w oleju (dobrze, gdy jest to tuńczyk w kawałkach - ja dziś przez nieuwagę kupiłam rozdrobnionego i trochę zginął, ale mimo wszystko smakowało)
  • 1 szalotka
  • 2 duże ząbki czosnku (moje były tak duże, że aż się zastanawiałam, czy aby na pewno jest to zwykły czosnek, a nie zmutowany ;))
  • świeża bazylia lub natka pietruszki do posypania (o czym przypomniało mi się już po zjedzeniu połowy swojej porcji)
  • 1 łyżka masła do smażenia
Wstawiamy wodę na makaron, a w czasie kiedy będziemy czekać aż się zagotuje szykujemy pozostałe składniki. Szalotkę kroimy w paseczki, czosnek siekamy drobniutko. Na patelni rozpuszczamy masło, a następnie dodajemy cebulkę, gdy zacznie się rumienić, dodajemy czosnek i podsmażamy do chwili, kiedy całość będzie złoto-brązowa. Zestawiamy patelnię z ognia zanim czosnek zdąży się przypalić. Pomidory kroimy w paseczki, oliwki w plasterki. Tuńczyka odcedzamy, ale nie odciskamy za bardzo. Bazylię/natkę pietruszki siekamy nie za drobno. Makaron gotujemy w dobrze osolonej wodzie według instrukcji na opakowaniu. Staramy się by pozostał al dente. Następnie go odcedzamy i mieszamy z pozostałymi składnikami. Już na talerzach posypujemy świeżymi ziołami.



Taki makaron smakuje zarówno na ciepło, jak i na zimno, jako sałatka. Idealnie pasuje do niego świeża bagietka. Jeśli mamy ochotę, możemy go posypać startym parmezanem, który nieco zaostrzy smak potrawy. Myślę jednak, że nie jest to konieczne, ale czasami, dla urozmaicenia, można spróbować. Robiłam też kiedyś ten makaron z odrobiną płynnej śmietanki. Jest wtedy bardziej kremowy i delikatny. Mnie smakowała każda z tych wariacji, dlatego bardzo go polecam. Nadaje się na szybką kolację, lunch czy nawet obiad. Ja chętnie zabiorę jutro porcję do pracy :)

Miłego wieczoru!

sobota, 20 października 2012

Rybka po grecku

Oj tak, ryba po grecku to jedno z tych dań, które bardzo lubię i chętnie jadam nie tylko w Wigilię. Dlatego chętnie zrobiłam ją mojemu P., który również jest jej fanem. No to do dzieła.


Ryba po grecku


Należy przygotować:

  • 0,5 kg filetów z ryby (u mnie była to mrożona tilapia i sprawdziła się super)
  • 2 duże marchewki
  • 1 pietruszkę
  • 1 małego selera (lub pół dużego)
  • 2 cebule
  • 200 g koncentratu pomidorowego
  • przyprawy: sól, pieprz, słodka mielona papryka, majeranek, 4 ziarna ziela angielskiego, 2 liście laurowe
  • płaska łyżeczka cukru
  • mleko i mąka do obtoczenia ryby (ewentualnie jajko)
  • olej do smażenia
Marchewkę, pietruszkę i seler ścieramy na tarce na grubych oczkach. Cebulkę kroimy w drobną kostkę. Wszystko przekładamy do garnka i podlewamy wodą. Najpierw ok. 0,5 szklanki, ale później będziemy jeszcze dolewać. Dusimy całość ok. 10 min. Następnie dodajemy koncentrat, znów ok. 0,5 szklanki wody oraz cukier i wszystkie przyprawy. Teraz musimy poczekać aż warzywa miękną. Garnek dobrze jest przykryć, ponieważ zajmuje to sporo czasu, a tak trochę go skrócimy. Od czasu do czasu należy całość zamieszać i sprawdzić, czy zawartość garnka nie robi się zbyt wysuszona. Można wtedy dolać trochę wody dla lepszej konsystencji.

W czasie gdy warzywa się duszą przygotowujemy rybę. Filety kroimy na mniejsze kawałki, solimy i odstawiamy na kilka minut. Następnie obtaczamy je w mleku (lub mleku z jajkiem) i mące. Można to zrobić dwukrotnie, wtedy rybka będzie miała grubszą "skórkę", ale raz również wystarczy. Tak przygotowane filety smażymy z obu stron na złoto-brązowo i układamy np. w naczyniu żaroodpornym.

Usmażone filety


Kiedy warzywa zmiękną, gorące układamy na filetach. Tak przygotowane danie odstawiamy na jakiś czas. Ryba po grecku najlepiej smakuje następnego dnia. Można ją jeść zarówno na zimno, jak i na ciepło, z chlebem, lub samą. Jest doskonała na obiad czy przekąskę, a nawet na śniadanie. Tak, tak, ja swoją rybkę zrobiłam wczoraj, a dziś zjedliśmy część na śniadanie. Myślę, że resztę spałaszujemy na obiad. Może i przygotowanie tego dania wymaga nieco więcej pracy, niż codziennego obiadu, ale warto. Sami zobaczcie...

Czy nie wygląda smakowicie? ;)