Pokazywanie postów oznaczonych etykietą biszkopt. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą biszkopt. Pokaż wszystkie posty

piątek, 22 lipca 2016

Czekoladowo-miętowa chmurka

Lekkie niczym obłoczek, a przy tym pyszne, wręcz uzależniające. Zostało ochrzczone adekwatnie do smaku, konsystencji i wyglądu! Chmurka to idealne połączenie czekolady i mięty w pysznym cieście - odświeżającym (w sam raz na lato!), cudownie słodkim, a przy tym zróżnicowanym pod względem konsystencji. Od puszystego biszkoptu, przez aksamitne kremy, po chrupiącą bezę. Nic dodać, nic ująć! A przygotowałam je na wspomnienie czekoladek, obok których nie potrafię przejść obojętnie. Zawsze przyciągną mój wzrok i ciężko mi nie wyciągnąć po nie ręki. Mówię oczywiście o czekoladkach z miętowym, półpłynnym nadzieniem. Jeśli ktoś mięty nie lubi, nie zrozumie. Ale ja lubię. Bardzo! A połączenie mięty i czekolady jest dla mnie jednym z najlepszych. I od dawna już przymierzałam się do ciasta o takim smaku. W końcu wymyśliłam i zrobiłam, a efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Spróbujcie sami!

Ciasto czekoladowo-miętowe z bezą

porcja na formę o wymiarach ok. 26x36 cm


Składniki na biszkopt:
  • 4 duże jajka
  • 1/2 szklanki mąki tortowej
  • 1/2 szklanki naturalnego kakao
  • 2/3 szklanki cukru
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia (opcjonalnie)
  • szczypta soli

Składniki na poncz:
  • 2 torebki mięty ekspresowej
  • 50 ml wódki (lub spirytusu jeśli wolicie mocniejsze doznania)

Składniki na piankę czekoladowo-miętową:
  • 200 g gorzkiej czekolady (lub czekoladek) z nadzieniem miętowym
  • 250 g śmietanki kremówki 36%
  • 3-4 łyżki mleka
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 1,5 łyżeczki żelatyny

Składniki na piankę śmietankową:
  • 250 g kremówki 36%
  • 250 g mascarpone
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 2,5 łyżeczki żelatyny

Składniki na bezę:
  • 4 białka z dużych jajek
  • 200 g cukru (najlepiej drobnego)
  • 2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
  • szczypta soli


Biszkopt:
Formę lub blaszkę wykładamy papierem do pieczenia (spód i boki). Piekarnik rozgrzewamy do 180 C. Mąkę, kakao i proszek do pieczenia łączymy i przesiewamy. Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy ze szczyptą soli na pianę. Kiedy białka mocno się już spienią, w 3-4 porcjach dodajemy cukier i dalej ubijamy dalej, aż piana będzie gęsta i błyszcząca (jak na bezę). Następnie stopniowo (np. po 2 łyżki) dodajemy mąkę z kakao. Delikatnie mieszamy, już nie mikserem, ale silikonową łopatką lub łyżką. Surowe ciasto wylewamy do przygotowanej formy, wyrównujemy i pieczemy przez ok. 15 min. Sprawdzamy patyczkiem i w razie potrzeby dopiekamy 3-4 min. Wyjmujemy i całkowicie studzimy. Ostrożnie wyjmujemy z formy i odkładamy np. na inną blachę lub arkusz papieru do pieczenia położony na płaskiej powierzchni. Przykrywamy ściereczką.

Beza:
Postępujemy tak, jak przy przygotowaniu biszkoptu. Białka ubijamy ze szczyptą soli. Stopniowo dodajemy cukier, a kiedy masa będzie już bardzo gęsta i błyszcząca, dodajemy mąkę. Krótko ubijamy, aby ją rozprowadzić w białkach. Formę, w której piekliśmy biszkopt odwracamy do góry nogami i odrysowujemy jej spód na papierze do pieczenia. Następnie umieszczamy arkusz na płaskiej blasze, np. takiej jaką zwykle mają piekarniki na wyposażeniu. (Jeśli takiej nie mamy, możemy posłużyć się blachą, w której piekliśmy biszkopt. Papier umieszczamy wtedy na formie odwróconej do góry nogami, jak w przypadku odrysowywania kształtu.) Ubite białka wykładamy na przygotowany arkusz, nadając im odrysowany kształt. Wyrównujemy. Bezę wkładamy do nagrzanego do 140 C piekarnika i pieczemy przez 1 godz. 15 min. Po tym czasie wyłączamy piekarnik, uchylamy drzwiczki i zostawiamy do ostygnięcia.

Nasączenie:
Miętę zaparzamy w 100 ml gorącej wody. Odstawiamy. Kiedy ostygnie łączymy napar z wódką. (Można płyn lekko posłodzić, ale moim zdaniem nie jest to konieczne.) Biszkopt umieszczamy ponownie w blaszce, w której się piekł. Równomiernie nasączamy przygotowanym ponczem.

Pianka czekoladowo-miętowa:
Czekoladę łamiemy na niewielkie kawałki. Wraz z mlekiem i cukrem umieszczamy w garnuszku. Rozpuszczamy na bardzo małym ogniu. Jeśli mocno się zagrzała, to odstawiamy na chwilę, by lekko przestygła. Żelatynę rozpuszczamy w minimalnej ilości gorącej wody, studzimy. Mocno schłodzoną śmietankę ubijamy z cukrem pudrem. Delikatnie łączymy z masą czekoladową. Na koniec dodajemy rozpuszczoną żelatynę (może być letnia, ale nie gorąca) i mieszamy, uważając, by masa nie opadła. Przygotowany krem wykładamy na nasączony biszkopt, wyrównujemy i wstawiamy do lodówki na ok. 30 min.

Pianka śmietankowa:
Żelatynę rozpuszczamy w minimalnej ilości gorącej wody i odstawiamy. Śmietankę, mascarpone i cukier umieszczamy w wysokim naczyniu i ubijamy na sztywny krem. Delikatnie łączymy z rozpuszczoną żelatyną. Ostrożnie wykładamy na masę czekoladową, wyrównujemy i ponownie odstawiamy do lodówki na ok. 30 min.

Bezowe wykończenie:
Jeśli ciasto chcemy podać tego samego dnia, bezę polecam pokruszyć na spore kawałki i ułożyć je na kremie śmietankowym. Jednak jeśli ciasto przewidziane jest na następny dzień, ostrożnie odklejamy bezę od papieru, na którym się piekła i całą układamy na białej, piankowej warstwie. Chowamy na noc do lodówki. Po tym czasie spód bezy lekko nasiąknie od kremu, wierzch pozostanie chrupiący, a całość będzie się ładnie kroić. Gdybyśmy chcieli pokroić tak przygotowane ciasto od razu, beza mogłaby stawiać opór i kawałki nie wyszłyby zbyt ładne. Ciasto przechowujemy w lodówce maksymalnie 2-3 dni.


Smacznego!

PS Czekolada, której użyłam do tego przepisu przyjechała do mnie prosto z Terravity na testy. Wersji ze skórką pomarańczową użyłam do tych pysznych serniczków, które okazały się strzałem w dziesiątkę. Miętowa, tak jak już wspominałam, trafiła do dzisiejszego ciasta, a pozostałe systematycznie zjadaliśmy :)


I wszystko byłoby super, gdyby nie to, że do tej pory nigdzie tej czekolady nie mogę kupić. Okazała się naprawdę pyszna i dobra do kulinarnych eksperymentów, a w żadnym sklepie jej jeszcze nie spotkałam, choć szukałam. Czy ktoś spotkał może jakąś wersję wytrawnej Terrawity 70% kakao w sklepie? Będę wdzięczna za cynk ;)

sobota, 4 kwietnia 2015

Wielkanocny tulipan

Dziś niemal we wszystkich domach, jak to w Wielką Sobotę, wielkie sprzątanie ;) Szczęśliwi Ci, co mają to już za sobą! Ja tak długo zastanawiałam się, czy myć te okna, czy jednak będzie padać, że dziś nie mam już wyboru. Na szczęście okna mam aż trzy, a jeśli balkonowe policzyć podwójnie, to cztery :D Święta czy nie, nic by mnie nie zmusiło do ich mycia, gdyby padało. A że pogoda nawet sprzyja, to uwinę się z tym raz, dwa i zmykam do kuchni! Zaplanowałam na dziś dwa ciacha czekoladowe. Jedno jest już od jakiegoś czasu na blogu i szybko stało się najczęściej wyświetlanym deserem. Bardzo się cieszę, że Wam się tak spodobało, bo to również jedno z moich ulubionych :) Możecie znaleźć je tutaj i jeśli szybko skoczycie do sklepu, to już jutro będziecie się mogli nim zajadać. Ja zaraz się za nie zabieram! Jest proste, szybkie, pyszne i efektowne. Na święta jak znalazł :) Drugie ciacho to u mnie nowość, więc trzymajcie kciuki, żeby się udało. Wtedy na pewno trafi na bloga, chociaż będzie musiało grzecznie poczekać w kolejce, bo trochę mi się tych przepisów uzbierało. Tymczasem postanowiłam podzielić się z Wami efektownym przepisem na ostatnią chwilę. Będzie to kolorowa, wielkanocna babka. Biszkoptowa, więc lekka i delikatna. W moim odczuciu najlepiej nadaje się do kawy lub herbaty, bo sama jest trochę za sucha. Zwykle wolę ciasta cięższe i bardziej wilgotne, muszę jednak przyznać, że ta baba ma bardzo ciekawy smak i znika błyskawicznie. A jeśli podać do niej wiśnie lub frużelinę albo dobrą, domową konfiturę i aromatyczną herbatę, to już naprawdę nie można się jej oprzeć!

Kolorowa babka zwana tulipanem

przepis na dużą keksówkę (ok. 28/30 na 10 cm)


Należy przygotować:
  • 7 dużych jajek
  • 1 i 1/2 szklanki mąki pszennej + dodatkowe 2 łyżki
  • 1 i 1/3 szklanki cukru + trochę do natłuszczenia formy
  • 3/4 szklanki oleju
  • 1 czubatą łyżeczkę proszku do pieczenia
  • szczyptę soli
  • 1 łyżkę kakao
  • 1/3 szklanki mielonego maku (suchego!)
  • 1 kisiel wiśniowy (użyłam takiego bez cukru)
  • drylowane wiśnie np. z kompotu
  • bułka tarta lub mielone płatki owsiane do obsypania formy

Żółtka oddzielamy od białek, a następnie białka ubijamy ze szczyptą soli na sztywną pianę. Stopniowo, w trzech-czterech turach dodajemy cukier, cały czas ubijając. Kiedy piana będzie ładna i błyszcząca, dodajemy po jednym żółtku. Zmniejszamy obroty miksera na najwolniejsze i wlewamy cienką strużką olej, a następnie dodajemy proszek do pieczenia i stopniowo mąkę (najlepiej po 2 łyżki na raz). Gotowe ciasto dzielimy na trzy części. Do jednej dodajemy dodatkowe dwie łyżki mąki, do drugiej kisiel, a trzecią jeszcze raz dzielimy, tym razem na dwie części. Jedną łączymy z makiem, a drugą z kakao. (Każdą delikatnie mieszamy szpatułką lub miksujemy na najwolniejszych obrotach miksera.) Keksówkę delikatnie natłuszczamy i wysypujemy cienko bułką lub płatkami. Wlewamy najpierw jasne ciasto, później różowe - na środek białego, wzdłuż formy, a następnie to z makiem - na środek różowego, również wzdłuż formy. Przez środek keksówki w rzędzie układamy wiśnie (można obtoczyć je najpierw delikatnie w mące) i przykrywamy je ostatnią, kakaową częścią ciasta. Nie napełniamy keksówki po sam brzeg! Jeśli ciasta jest trochę za dużo, lepiej dodatkowo upiec 1-2 babeczki.

Formę należy wypełnić ciastem w ok. 3/4, tj. zdecydowanie mniej, niż na zdjęciach ;)

Pieczemy w nagrzanym do 175 stopni Celsjusza piekarniku przez ok. 60 min. Po tym czasie sprawdzamy patyczkiem i w razie potrzeby dopiekamy jeszcze ok. 5 min. Studzimy i dopiero wyjmujemy z formy. Podajemy posypaną cukrem pudrem lub polukrowaną (np. lukrem ukręconym z cukru pudru i soku wiśniowego). Doskonałym dodatkiem do babki będzie wiśniowa konfitura i pyszna, owocowa herbata :)

Wesołych świąt Wielkiejnocy życzy Ratunku... Obiad! :)

czwartek, 31 lipca 2014

Tort à la Snickers

Ten tort robiłam już niemal trzy miesiące temu. Przepis do tej pory leżał w tzw. szufladzie i czekał, a później jeszcze czekał i znów trochę czekał i pewnie dalej tak by czekał, gdyby nie fakt, że niedługo znów będę zabierać się za pieczenie tortu. Tym razem będzie to coś całkiem nowego i mam nadzieję, że wyjdzie równie wspaniale, jak ten dzisiejszy. Zwłaszcza, że okazja zobowiązuje ;) Ale co to ma do rzeczy? Ano ma :) Dzięki temu przypomniałam sobie, że mam jeden wspaniały przepis w zanadrzu :D Postanowiłam więc czym prędzej wziąć się do pisania przepisu, by znów o nim nie zapomnieć, a wierzcie lub nie, tort jest naprawdę królewski! :) (I wcale nie jest trudny i skomplikowany... Tylko lista składników jest dość długa.)


Tort czekoladowo-karmelowy z masłem orzechowym, fistaszkami i rurkami waflowymi

(tortownica o średnicy 24 cm)



Do biszkoptu będziemy potrzebować: 
(Biszkopt, który proponuję do tego tortu, gościł na moim blogu już nie raz i nie dwa. Jest pyszny, wilgotny, wielokrotnie przetestowany i smakuje naprawdę wszystkim.)
  • 8 jajek
  • 1 szkl. mąki tortowej
  • 1 szkl. naturalnego kakao
  • 1 i 1/3 szkl. cukru
  • szczyptę soli
  • 2 łyżeczki proszku do pieczenia (opcjonalnie, ja daję proszek do pieczenia tylko wtedy, gdy piana z białek nie ubije mi się idealnie sztywno)

Do kremu orzechowego:
  • 3 opakowania serka mascarpone (każde po 250 g)
  • 8-10 łyżek cukru pudru (do smaku)
  • 150 g masła orzechowego typu crunchy
  • 2 łyżeczki żelatyny

Do kremu czekoladowego:
  • 500 g śmietanki kremówki 36%
  • 150 g gorzkiej czekolady
  • 2 łyżeczki żelatyny

Do przełożenia/nasączenia:
  • ok. 500 g masy krówkowej (gotowej lub z ugotowanego słodzonego mleka skondensowanego)
  • 100 ml mleka
  • 100 ml wódki

Do dekoracji:
  • rurki waflowe (mogą być takie z nadzieniem lub bez - ja używam tych pustych w środku)
  • orzeszki ziemne
  • ok. 50 g gorzkiej czekolady
  • dość szeroka wstążka o długości ok. 1,2-1,5 m

Do tego tortu upiekłam dwa oddzielne biszkopty, każdy z 4 jaj. Później oba przekroiłam na dwa blaty. Mnie wychodzi to znacznie lepiej, niż krojenie jednego, wysokiego biszkoptu na 4 krążki. Jednak jeśli wiecie, że Wam to wyjdzie, to bez obaw możecie upiec jeden wysoki biszkopt i później podzielić go na 4. Tak czy tak, będziemy potrzebować 4 blatów biszkoptowych i już tylko od Was zależy, jak je uzyskacie ;)

1/2 szkl. mąki, 1/2 szkl. kakao oraz 1 łyżeczkę proszku do pieczenia (jeśli go używamy) łączymy w misce, a później przesiewamy. Oddzielamy żółtka od białek. Żółtka roztrzepujemy widelcem w miseczce, a białka ubijamy w dużej misce ze szczyptą soli. Gdy będą już sztywne, dodajemy po łyżce cukier (w sumie 2/3 szkl.). Ubijamy aż będą ładne i błyszczące, jak na bezę. Następnie zmniejszamy obroty i dodajemy po troszeczku żółtka. Kiedy całość się połączy wyłączamy mikser i zaczynamy dodawać suche składniki. Najlepiej po 2 łyżki na raz, delikatnie wszystko mieszając łyżką lub silikonową łopatką, zanim dodamy kolejną porcję. Potrzeba przy tym odrobiny cierpliwości i wytrwałości, ale warto zrobić to naprawdę powoli i z wyczuciem. Tak, by piana nam nie opadła.  Przelewamy masę do formy i wstawiamy do nagrzanego do 170 stopni piekarnika i pieczemy ok. 30-35 min. Na koniec można sprawdzić patyczkiem. Wyciągamy od razu z piekarnika i upuszczamy blachę z biszkoptem na podłogę lub blat z ok. 30-40 cm. Dzięki temu biszkopt nie opadnie. Odstawiamy na kratkę do ostygnięcia. Z pozostałych składników pieczemy kolejny biszkopt, postępując dokładnie tak samo, jak opisałam powyżej ;)

Ostudzone biszkopty przekrawamy wzdłuż. Jeśli za bardzo wyrosły lub powstała lekka górka, można je delikatnie przyciąć. Przygotowujemy masę orzechową. Żelatynę zalewamy wrzątkiem (jak najmniejszą ilością), odstawiamy na chwilę, a później energicznie mieszamy do całkowitego rozpuszczenia. Serki, masło orzechowe i cukier ubijamy w wysokim naczyniu na puszysty krem. W razie potrzeby dosładzamy. Dodajemy rozpuszczoną żelatynę, dokładnie łączymy. Odstawiamy w chłodne miejsce.
Jeden z blatów układamy na paterze lub dużym, płaskim talerzu (najlepiej któryś z wierzchów, górą do dołu), na którym podamy tort (później już raczej się go nie przeniesie). 100 g masy krówkowej mieszamy bardzo dokładnie z mlekiem i wódką. Powstały płyn będzie stanowił poncz. Powstałą miksturą nasączamy pierwszy blat. Pozostałą masę krówkową dzielimy na trzy części. Jedną rozsmarowujemy na nasączonym już biszkopcie. Następnie wykładamy na niego 1/3 masy orzechowej. Przykrywamy kolejnym krążkiem, nasączamy, smarujemy masą krówkową, wykładamy kolejną część masy orzechowej. Na krem układamy kolejny biszkopt, znów nasączamy, smarujemy kajmakiem, wykładamy pozostały krem i przykrywamy ostatnim blatem biszkoptu. Całość delikatnie dociskamy, by tort ładnie się scalił. Chowamy do lodówki.



200 g czekolady rozpuszczamy w kąpieli wodnej, odstawiamy do przestygnięcia. Żelatynę rozpuszczamy (postępujemy tak, jak w przypadku masy orzechowej) i również studzimy. Kremówkę ubijamy na sztywno, delikatnie łączymy z roztopioną czekoladą i żelatyną. Boki i wierzch schłodzonego tortu dokładnie smarujemy kremem czekoladowym.

Tort obkładamy dookoła rurkami, dokładnie, jedną przy drugiej. Wokół tortu zawiązujemy wstążkę. Środek posypujemy orzeszkami ziemnymi i dekorujemy rozpuszczoną w kąpieli wodnej czekoladą. Przed podaniem schładzamy minimum 2-3 godz. Najlepiej jednak przygotować tort dzień przed planowanym podaniem i pozwolić mu odczekać całą noc w lodówce ;)




Tak jak już pisałam na początku, przygotowanie tego tortu wcale nie jest trudne! Jest jedynie trochę pracochłonne, ale... Warto! Jest przepyszny! Daję słowo :D Smaki idealnie się komponują i stanowią doskonałą całość. Jeśli ja Was nie przekonam, to może zrobią to zdjęcia, bo tort nie tylko wyśmienicie smakuje, ale również wspaniale się prezentuje :) Będzie w sam raz na wyjątkowe przyjęcie dla najbliższych, a jest go wystarczająco dużo dla naprawdę wielu głodnych brzuszków ;)

Smacznego!

poniedziałek, 30 czerwca 2014

Śmietankowy tort z owocami lata

Bardzo chętnie piekę torty :) Dla znajomych, kolegów i koleżanek z pracy oraz oczywiście dla najbliższych. Naprawdę to lubię i pomimo stresów z tym związanych, daje mi to sporo satysfakcji i zwyczajnie sprawia frajdę :D Do tej pory na moim blogu pojawiło się ich kilka, np. tort - lalka barbitort legoozdobiony kremem tort czekoladowo-malinowy oraz tort bezowy przygotowany na moje urodziny :) Pierwsze dwa były ozdabiane lukrem plastycznym, a tylko jeden był pokryty kremem. Szprycę mam od niedawna. Zwykłą plastikową, z kilkoma tylkami, która wygląda trochę jak zabawka ;) Jednak staram się jak mogę i doskonalę niełatwą sztukę zdobienia kremem. Dziś właśnie chciałabym pokazać Wam tort bez grama lukru plastycznego. Cała dekoracja to krem, owoce i czekolada. Moim zdaniem wyszło naprawdę super i chociaż tort nie był wcale idealny, to podobał się zamawiającym. Wiem też, że bardzo smakował, a to dla mnie liczy się najbardziej :) Chcecie go zobaczyć?

Tort śmietankowo-owocowy z cytrynową nutą

(przepis na wysoką tortownicę o średnicy 24 cm - tort ok. 2,5 kg)



Do biszkoptu będziemy potrzebować:
  • 7 jajek
  • 1 szklankę cukru
  • 1 szklankę mąki pszennej tortowej
  • 4 czubate łyżki mąki ziemniaczanej
  • szczyptę soli

Do kremu cytrynowego:
  • 250 ml śmietanki kremówki
  • 250 g serka mascarpone
  • 4 do 6 łyżek cukru pudru
  • 1,5 łyżeczki żelatyny
  • skórkę otartą z 1 cytryny
  • 30 ml soku z cytryny

Do nasączenia:
  • 90 ml wódki
  • 60 ml soku z cytryny
  • cukier puder do smaku (2-3 łyżki powinny wystarczyć)

Do kremu śmietankowego:
  • 500 ml śmietanki kremówki
  • 500 g serka mascarpone
  • 6-8  łyżek cukru pudru
  • 3 łyżeczki żelatyny

Dodatkowo:
  • ok. 1-1,5 kg oczyszczonych i odszypułkowanych truskawek (najlepiej nie za dużych i podobnej wielkości)
  • 200 g borówek amerykańskich
  • 50 g gorzkiej czekolady
  • 50 g białej czekolady

Zaczynamy oczywiście od biszkoptu. Najlepiej jest upiec go dzień wcześniej, bo później będzie łatwiej go pokroić i nie będzie tak się przy tym kruszył. Obie mąki przesiewamy do jednej miski. Białka ubijamy na sztywno ze szczyptą soli, a następnie po łyżce dodajemy cukier. Kiedy białka będą ładne i błyszczące dodajemy po jednym żółtku. Na koniec po trochu, np. po dwie łyżki na raz wmieszać mąki. Można delikatnie łopatką lub na najniższych obrotach miksera. Ja zwykle robię to sama. W tej kwestii nie ufam mikserom, bo piana wtedy i tak trochę opada ;) Pieczemy w tortownicy wyłożonej na spodzie pergaminem w 180 stopniach C przez ok. 35-40 min. Na koniec sprawdzamy patyczkiem, w razie potrzeby dopiekamy kolejne 5 min. Od razu po upieczeniu wyciągamy biszkopt z piekarnika, upuszczamy z ok. 0,5 m na podłogę i odstawiamy na kratkę do ostygnięcia. Całkowicie przestudzony wyjmujemy z tortownicy i kroimy na trzy równe blaty. Górny to będzie spód tortu, a dolny - wierzch.


Przygotowujemy krem cytrynowy. Żelatynę zalewamy gorącą wodą (1/4 szkl.), odstawiamy na chwilę, a następnie dokładnie mieszamy. Lekko studzimy. Mascarpone ubijamy z kremówką i cukrem pudrem na najwyższych obrotach miksera na sztywno, a następnie zmniejszamy obroty i dodajemy skórkę z cytryny, sok, a także ostudzoną (może być letnia) żelatynę. Miksujemy do połączenia się składników. Wódkę, 60 ml soku z cytryny oraz cukier puder łączymy i dokładnie mieszamy. Połową nasączamy pierwszy blat. Na nim układamy dość ciasno truskawki (zwężającym się końcem do góry). Luki między nimi dokładnie wypełniamy połową kremu (najłatwiej zrobić to szprycą, wciskając krem między owoce), wierzch wyrównujemy. Układamy drugi blat ciasta, nasączamy go pozostałym pączem, znów wykładamy truskawki i resztę kremu. Przykrywamy trzecim blatem. Odstawiamy do lodówki na minimum 2-3 godz., ale można również na dłużej. Na tym etapie można schować tort do lodówki na całą noc, a udekorować go następnego dnia. (Ja tym razem właśnie tak zrobiłam.)




Przygotowujemy drugi krem. Żelatynę rozpuszczamy w jak najmniejszej ilości wody (ok. 1/3szkl.), studzimy. Kremówkę, mascarpone i cukier puder miksujemy na sztywno, dodajemy żelatynę, całość łączymy mieszając szpatułką lub mikserem na niewielkich obrotach. Tort równomiernie obkładamy kremem, zostawiając trochę do dekoracji, wyrównujemy. Całość dekorujemy fantazyjnie pokrojonymi truskawkami oraz borówkami. Ja ułożyłam na torcie również napis i wzory z czekolady, które przygotowałam w dniu pieczenia biszkoptu. Tort wstawiamy do lodówki co najmniej na 2-3 godz., a później już tylko podajemy i pałaszujemy  :) Smacznego!





Jak stworzyć dekoracje z czekolady?
Czekoladowe dekoracje tortu są proste i niezwykle efektowne. Przy pomocy czekolady można tworzyć skomplikowane wzory i napisy, a wcale nie jest to takie trudne. Jeśli chcemy w ten sposób ozdobić wierzch tortu, wystarczy ze sztywnego kartonu wyciąć kształt odpowiadający kształtowi formy do ciasta (najlepiej ją po prostu odrysować) i narysować lub napisać na nim pożądany wzór. Kartonik ze wzorem trzeba następnie przykryć pergaminem, przez który będzie widać rysunek i przymocować jeden kawałek papieru do drugiego, by nie mogły się przemieścić. Czekoladę musimy rozpuścić w kąpieli wodnej. Lekko ostudzoną należy przełożyć do szprycy lub woreczka cukierniczego i wypełnić nią narysowane wcześniej kształty. Później wystarczy wstawić całość do lodówki, a gdy zastygnie, delikatnie odkleić od papieru i udekorować tort :) Prawda, że łatwe?

Tutaj nutki na melodię "sto lat, sto lat"
A tu klucz wiolinowy :)

piątek, 18 kwietnia 2014

Tort czekoladowo-malinowy w wiosennej oprawie

Na większości blogów rządzą niepodzielnie babki i mazurki. Po moim mazurku pozostało już jedynie słodkie wspomnienie, a na same święta wybiorę raczej coś innego. Jutro na pewno spędzę trochę czasu w kuchni, bo jakby mogło być inaczej, ale chciałabym również wreszcie trochę odpocząć. Ostatnio mój organizm wyraźnie się tego dopomina, a ja zdecydowałam się w końcu go posłuchać :) Dlatego postanowiłam dziś dodać przepis na pyszne ciacho, a właściwie tort, który może stać się bohaterem zarówno wielkanocnego jak i urodzinowego stołu. Natomiast jutro oddam się kulinarnym eksperymentom, a później już tylko błogiemu lenistwu :) Ale, ale... Najpierw wspomniany tort. Nie byle jaki, wilgotny, nie przesłodzony, mocno czekoladowy, z dodatkiem malin i malinowej konfitury. Pyszności! Nie mogę się już doczekać, kiedy zrobię go latem ze świeżymi owocami. Nie wiem, czy to jest w ogóle możliwe, ale podejrzewam, że może być jeszcze lepszy! Kto jest ciekawy przepisu?

Wiosenny tort czekoladowy z malinami

(porcja na kwadratową formę o boku 20 cm)



Do biszkoptu będziemy potrzebować:
  • 7 jajek
  • 2/3 szklanki mąki tortowej
  • 2/3 szklanki naturalnego kakao
  • 1 szklankę cukru
  • szczyptę soli
  • 1 łyżeczkę proszku do pieczenia (opcjonalnie, ja daję proszek do pieczenia tylko wtedy, gdy piana z białek nie ubije mi się idealnie sztywno, a to czasem może zdarzyć się każdemu)

Do przełożenia:
  • 400 g malin - świeżych lub mrożonych (Jeśli używamy mrożonych malin, to dzień przed robieniem tortu należy przełożyć je z zamrażalnika do lodówki. Dzięki temu następnego dnia będą gotowe do użycia.)
  • 100 g konfitury malinowej
  • 50 ml wódki
  • cukier puder do smaku

Do kremu czekoladowego:
  • 500 g serka mascarpone
  • 100 g gorzkiej czekolady min. 70% kakao
  • 100 g mlecznej czekolady
  • 3 łyżeczki żelatyny
  • ok. 6 łyżek cukru pudru

Do kremu śmietankowego:
  • 500 g śmietanki kremówki 36%
  • 250 g serka mascarpone
  • cukier puder do smaku
  • 4,5 łyżeczki żelatyny
  • zielony barwnik

Do dekoracji:
  • lukier plastyczny w żywych kolorach
  • spożywcze pisaki (ja użyłam jedynie czarnego, do zrobienia oczek biedronkom)

Biszkopt (ten sam co w torcie LEGO):
Mąkę, kakao oraz proszek do pieczenia (jeśli go używamy) łączymy w misce, a później przesiewamy. Oddzielamy żółtka od białek. Żółtka roztrzepujemy widelcem w miseczce, a białka ubijamy w dużej misce ze szczyptą soli. Gdy będą już sztywne, dodajemy po łyżce cukier. Ubijamy aż będą ładne i błyszczące jak na bezę. Następnie zmniejszamy obroty i dodajemy po troszeczku żółtka. Kiedy całość się połączy, wyłączamy mikser i zaczynamy dodawać suche składniki. Najlepiej po 2 łyżki na raz, delikatnie wszystko mieszając łyżką lub silikonową łopatką zanim dodamy kolejną porcję. Potrzeba przy tym odrobiny cierpliwości i wytrwałości, ale warto zrobić to naprawdę powoli i z wyczuciem. Tak, by piana nie opadła ani o centymetr. Po upieczeniu ciacho będzie wtedy lekkie i puszyste jak chmurka. Warto! :) Przelewamy masę do formy wyłożonej papierem do pieczenia (ja nawet do silikonowych foremek wykładam na dno docięty kawałek pergaminu), wstawiamy do nagrzanego do 170 stopni piekarnika i pieczemy ok. 30-35 min. Na koniec można sprawdzić patyczkiem. Wyciągamy od razu z piekarnika i upuszczamy blachę z biszkoptem na podłogę lub blat z wysokości ok. 40 cm. Dzięki temu biszkopt nie opadnie. Odstawiamy do ostygnięcia. Całkowicie ostudzony kroimy na trzy blaty i wyrównujemy krawędzie. (Ja zwykle nacinam sobie nożem tylko brzegi, by później całkowicie przekroić ciasto nitką. Ta metoda sprawdza się zawsze.)

Krem czekoladowy:
Obie czekolady łamiemy na niewielkie kawałki i rozpuszczamy w kąpieli wodnej. Żelatynę rozpuszczamy w jak najmniejszej ilości gorącej wody (ok. 1/4 szkl.), dokładnie mieszamy, odstawiamy do lekkiego przestygnięcia. Mascarpone ubijamy z cukrem na puszysty krem, cały czas ubijając dodajemy przestudzoną czekoladę i żelatynę. Kiedy krem znacznie zwiększy objętość, jest gotowy. Masę dzielimy na 3 części.

Przełożenie tortu:
Konfiturę malinową łączymy z wódką i ok. 3-4 łyżkami soku, który wyciekł z rozmrażanych owoców (jeśli używamy świeżych malin, to zastępujemy go taką samą ilością owocowej herbaty), w razie potrzeby dosładzamy. Wierzchni blat biszkoptowy kładziemy na talerzu/paterze górą do dołu i rozsmarowujemy na nim połowę konfiturowej mikstury. Następnie układamy na nim dość gęsto 1/2 malin szerszym końcem do dołu. Na owoce wykładamy 1/3 kremu czekoladowego tak, by wypełnił przestrzenie pomiędzy owocami. (Ja używam do tego szprycy, by zachować ładne ułożenie malin i dokładnie wypełnić przestrzenie między nimi.) Na kremie układamy środkowy blat ciasta i lekko dociskamy. Rozsmarowujemy na nim resztę konfitury, układamy pozostałe maliny i wykładamy kolejną porcję kremu. Przykrywamy ostatnim, dolnym blatem biszkoptu spodem do góry i ponownie lekko dociskamy. Boki i wierzch tortu pokrywamy pozostałym kremem czekoladowym. Złożony tort wstawiamy do lodówki na ok. 1 godz. (Ja wszystkie powyższe etapy przygotowania tego tortu wykonałam dzień przed imprezą, na którą go szykowałam. Jedynie dekorację zostawiłam sobie na dzień następny, więc mój tort spędził na tym etapie całą noc w lodówce i serdecznie polecam tę metodę.)



Krem śmietankowy i dekoracja:
Żelatynę rozpuszczamy w ok. 1/3 szkl. wody, mieszamy i studzimy. Zimną kremówkę z mascarpone i cukrem pudrem ubijamy na sztywno na najwyższych obrotach miksera. Kiedy masa jest już bardzo gęsta dodajemy żelatynę (może być letnia) oraz zielony barwnik i miksujemy na najmniejszych obrotach do połączenia się składników i uzyskania jednolitego koloru. Gotowym, gęstym kremem od razu dekorujemy dobrze schłodzony tort. Przed podaniem wstawiamy go ponownie do lodówki na min. 2 godz.







Ja do dekoracji tortu użyłam szprycy z końcówką w kształcie sześcioramiennej gwiazdki (niestety moje końcówki nie mają numerków). Boki ozdobiłam, wyciskając krem z dołu do góry tak, by lekko wystawał ponad krawędź tortu, i imitował trawę, a wierzch pokryłam po prostu małymi rozetkami. Całość ozdobiłam przygotowanymi wcześniej z lukru plastycznego biedronkami, listkami i kwiatami (a jako, że tort był na urodziny, to również stosownym napisem), wciskając dekoracje lekko w krem. Trzymały się zaskakująco dobrze, a krem był sztywny, ładnie trzymał kształt i bardzo szybko zastygł. Z tego tortu byłam bardzo dumna i na samo wspomnienie buźka mi się uśmiecha. W sumie jak tu się nie uśmiechać na widok tak kolorowego, wiosennego tortu? :)

I co, znajdą się jacyś chętni na takie wiosenne ciacho? ;)

niedziela, 23 marca 2014

Intensywny tort czekoladowo-owocowy w kształcie ludzika lego - mój pierwszy tutorial

Po miesięcznej przerwie udało mi się znaleźć chwilę, by usiąść i napisać nowy przepis. No dobra, nie całkiem nowy, ale odświeżony :) Jeśli chodzi o torty, to będą takie dwa, a to pierwszy z nich. Zabierałam się za niego bardzo długo, bo będzie to raczej długi wpis. Chociaż sam tort nie jest wcale taki trudny, to jednak pracochłonny i wieloetapowy. Dlatego zwlekałam, ale w końcu się udało. Tort jest zdecydowanie wart zachodu. Wcale nie musicie od razu formować i dekorować go tak jak ja. Czekoladowy biszkopt przełożony tym kremem będzie wspaniałym deserem np. na niedzielę. Jednak postanowiłam tym razem pokazać Wam coś więcej. Torty robię chętnie i zawsze jest to dla mnie wyzwanie. Tym razem było naprawdę spore, biorąc pod uwagę kształt. Właśnie z tego powodu długo myślałam nad tym, czy w ogóle dodawać go na bloga. Sam przepis i zdjęcie końcowego efektu to byłoby według mnie za mało. W ten sposób powstał mój pierwszy tutorial. Wprawdzie nie mam wszystkiego krok po kroku, więc nie jest idealny, ale większość etapów została uwieczniona na zdjęciach i myślę, że daje radę. Chcecie zobaczyć, jak powstawał mój najbardziej skomplikowany do tej pory tort? Jeśli tak, to zapraszam na przepis i moje instrukcje, jak wykonać go samemu.

Biszkopt czekoladowy z kremem owoce leśne w kształcie ludzika lego (Lucy z filmu LEGO Przygoda)

(przepis na duży tort, ok. 25 na 40 cm)



Do biszkoptu będziemy potrzebować:
  • 10 jajek
  • 1 szklankę i 1 łyżkę mąki tortowej
  • 1 szklankę i 1 łyżkę naturalnego kakao
  • 1 i 1/2 szkl. cukru
  • odrobina soli
  • 3 łyżeczki proszku do pieczenia (opcjonalnie, ja daję proszek do pieczenia tylko wtedy, gdy piana z białek nie ubije mi się idealnie, a to czasem może zdarzyć się każdemu)

Do kremu o smaku owoców leśnych
  • 700 g mrożonej mieszanki owoców leśnych (u mnie były to: truskawki, maliny, jeżyny, czarne i czerwone porzeczki oraz wiśnie)
  • 500 g śmietanki 36%
  • 500 g serka mascarpone
  • 1 galaretkę (ja użyłam truskawkowej dla podbicia owocowego smaku)
  • cukier puder do smaku - w zależności od oczekiwanej słodkości/kwaśności kremu od 6 do 10 pełnych łyżek (do tortu pokrywanego lukrem plastycznym polecam mniej słodki krem)

Do kremu maślanego:
  • 250 g bardzo miękkiego masła (to bardzo duży tort i każdy element należy pokryć tym kremem, dlatego aż tyle)
  • 8 łyżek mleka
  • ok. 300-350 g cukru pudru
  • 1 łyżka naturalnego kakao
  • fioletowy barwnik (dzięki użyciu kakao i barwnika uzyskałam jagodowy kolor kremu)

Do nasączenia:
  • 1/2 szkl. mocnej, posłodzonej, owocowej herbaty z sokiem z 1/2 cytryny

Do dekoracji:
  • ok. 750-1000 g (w zależności od koncepcji) lukru plastycznego w różnych kolorach (ja użyłam gotowego)

Zaczynamy od upieczenia biszkoptów. Ja przygotowałam dwa. Najpierw jeden w dużej (ok. 27x36 cm), prostokątnej formie z 8 jajek. Następnie drugi z 4 jajek w keksówce. Okazało się, że biszkoptu wyszło trochę za dużo, więc w przepisie już nieco zmniejszyłam ilość składników, ale sposób pieczenia pozostaje ten sam. Będziemy więc potrzebowali dwóch blaszek wyłożonych na spodzie papierem do pieczenia. Jeden biszkopt przygotowujemy z 7, drugi z 3 jajek.

Biszkopt z 7 jajek:
2/3 szklanki mąki i 2/3 szklanki kakao oraz 2 łyżeczki proszku do pieczenia (jeśli go używamy) łączymy w misce, a później przesiewamy. Oddzielamy żółtka od białek. Żółtka roztrzepujemy widelcem w miseczce, a białka ubijamy w dużej misce ze szczyptą soli. Gdy będą już sztywne, dodajemy po łyżce cukier (w sumie 1 szklankę). Ubijamy aż będą ładne i błyszczące, jak na bezę. Następnie zmniejszamy obroty i dodajemy po troszeczku żółtka. Kiedy całość się połączy wyłączamy mikser i zaczynamy dodawać suche składniki. Najlepiej po 2 łyżki na raz, delikatnie wszystko mieszając łyżką lub silikonową łopatką, zanim dodamy kolejną porcję. Potrzeba przy tym odrobiny cierpliwości i wytrwałości, ale warto zrobić to naprawdę powoli i z wyczuciem. Tak, by piana nie opadła ani o centymetr. Powiem szczerze, że czasem chce mi się bardziej, czasem mniej, ale jeśli się postaram, to gotowe ciasto na biszkopt ledwo mieści się w 2,5 l misce, a po upieczeniu ciacho jest lekkie i puszyste jak chmurka. Warto! :) Przelewamy masę do formy i wstawiamy do nagrzanego do 170 stopni piekarnika i pieczemy ok. 30-35 min. Na koniec można sprawdzić patyczkiem. Wyciągamy od razu z piekarnika i upuszczamy blachę z biszkoptem na podłogę lub blat z ok. 30-40 cm. Dzięki temu biszkopt nie opadnie. Odstawiamy do ostygnięcia.

Biszkopt z 3 jajek:
Z resztą składników postępujemy dokładnie tak samo, jak opisałam powyżej. Z tym, że biszkopt pieczemy w mniejszej formie, a masę możemy sobie przygotować w czasie, gdy duży biszkopt jest w piekarniku i później możemy już tylko zamienić blaszki.

Krem owoce leśne:
Owoce rozmrażamy i 1/2 całych owoców (pozostałe na razie odkładamy np. do miseczki) wraz z sokiem, który wypłynął umieszczamy w niewielkim rondelku. Na początek dodajemy 6 łyżek cukru i podgrzewamy, a gdy całość się zagotuje, trzymamy na niewielkim ogniu do zgęstnienia. Kiedy owoce się rozpadną i powstanie syrop, zdejmujemy z ognia i studzimy. Galaretkę rozpuszczamy w 1/4 szklanki wody i łączymy z syropem owocowym oraz odłożonymi wcześniej, całymi owocami. Zimny serek mascarpone i zimną kremówkę ubijamy na sztywno. Następnie dodajemy po trochu ostudzone owoce z galaretką. Delikatnie mieszamy, w razie potrzeby dosładzamy i odstawiamy do lodówki, do schłodzenia.


Wykrawanie kształtów i składanie tortu cz. 1:
Ostudzone biszkopty przekrawamy najpierw wzdłuż. Duży, ale niższy na 2 części, a mniejszy i wyższy na 3. Tułów i nogi będą stanowić 3 warstwy prostokątnego biszkoptu przekrojonego na pół. Mniejszy biszkopt dzielimy w stosunku 1 do 2, czyli po prostu odkrawamy od niego niewielki kawałek stanowiący mniej więcej 1/3 całości i mający kształt mniej lub bardziej przypominający kwadrat. Ta mniejsza część to będzie głowa naszego ludzika, a z drugiej, dłuższej wycinamy ręce. Kitkę wycinamy z pozostałej, jednej warstwy dużego biszkoptu. Ciasta powinno wystarczyć w sam raz. Każdy element bardzo delikatnie nasączamy i przekładamy kremem owocowym. Odstawiamy do lodówki. Ja boki wszystkich elementów również pokryłam warstwą tego kremu, żeby całość nieco wyrównać i ukryć niedoskonałości powstałe przy krojeniu biszkoptów oraz żeby wykorzystać cały krem. Ten sposób ma jednak jedną wadę. Później, już po schłodzeniu każdy element będziemy musieli pokryć jeszcze kremem maślanym, a jeśli wcześniejsza warstwa kremu owocowego będzie zbyt gruba, może okazać się to bardzo trudne, a krem nie będzie chciał się rozsmarować. Mnie jakoś to się w końcu udało, ale miałam chwile zwątpienia. Dlatego możecie spokojnie zrezygnować z tak dokładnego pokrywania boków poszczególnych elementów kremem owocowym i od razu rozsmarować na nich krem maślany.





Krem maślany:
Masło miksujemy na puch. Ciągle miksując, dodajemy 300 g cukru pudru i dolewamy cienką strużką mleko. Dodajemy kakao i barwnik, a jeśli krem jest wciąż zbyt rzadki to również jeszcze trochę cukru pudru. Na koniec powinniśmy uzyskać gęsty, gładki krem, który jednocześnie będzie się łatwo smarował na biszkopcie.




Składanie tortu cz. 2 i ostatnia:
Schłodzone elementy tortu pokrywamy cienką warstwą kremu maślanego. Tułów i nogi z wierzchu oraz na bokach. Głowę i ręce oraz kitkę ze wszystkich stron. Następnie całość w taki sam sposób dekorujemy rozwałkowanym dość cienko lukrem plastycznym (w zaleceniach na gotowym lukrze plastycznym, który można kupić w sklepach przeczytacie, że należy wałkować go na ok. 5 mm, jednak jest on tak słodki - to w 95% po prostu cukier, że ja zwykle staram się go rozwałkować jak najcieniej). Tułów z nogami pokrywamy nim jedynie z wierzchu i po bokach, a pozostałe elementy ze wszystkich stron. Całość dekorujemy wedle uznania. Ja miałam akurat zamówienie na konkretną postać z filmu animowanego LEGO, dlatego właśnie taki wzór. Jednak na podstawie tego przepisu możecie wyczarować naprawdę dowolnego ludzika, w dowolnych kolorach. Tort wstawiamy do lodówki przynajmniej na 3-4 godz., a najlepiej na całą noc. I... gotowe :) Satysfakcja i smak gwarantowane, a mina dziecka na pewno zrekompensuje poświęcony czas i pracę włożoną w przygotowanie takiego cuda. Podejmiecie wyzwanie? ;)




Mimo że tort nie był idealny, bardzo się podobał i smakował, a mnie rozpierała duma.
A najlepiej wyszło mi to, czego najbardziej się bałam, czyli buźka.
Czyż nie jest słodka? ;)

PS. Tak jak myślałam, post wyszedł dość długi, mam jednak nadzieję, że udało mi się wszystko dokładnie opisać. To, czego nie opisałam, sfotografowałam (albo zrobił to mój kochany P.). Starałam się większość etapów zobrazować zdjęciami, bo czasami lepiej coś zobaczyć. Poza tym opisywanie niektórych czynności nie jest wcale takie proste. W razie jakichkolwiek pytań i wątpliwości, służę pomocą :)

niedziela, 24 lutego 2013

Biszkoptowy torcik w kształcie lalki

Obiecałam dzisiaj przepis, więc muszę słowa dotrzymać. W prawdzie wciąż ziewam i wydaje mi się, że zaraz zasnę, ale wiem, że kilka osób na niego czeka. Torcik wyszedł dość spontanicznie, ponieważ nie miałam zbyt dużo czasu, żeby wszystko przemyśleć. Mimo to jestem raczej zadowolona i niewiele bym już zmieniła. Motywacją był dla mnie fakt, że tort był dla sześcioletniej dziewczynki. Mam ogromną słabość do takich maluchów, stwierdziłam więc, że dam radę i torcik musi powstać, choćbym robiła go pół nocy (i prawie tak było ;)). Efekt może nie był idealny, było kilka niedociągnięć, ale najważniejsze, że się podobał i smakował. Ja jestem dumna, bo stanowił dla mnie zupełnie nowe wyzwanie i chyba poradziłam sobie całkiem nieźle. Z resztą oceńcie sami.

Tort z kremem śmietankowym i o smaku owoców leśnych




Do przygotowania biszkoptów będziemy potrzebować:
  • 9 jajek
  • 1,5 szkl. cukru
  • 1,5 szkl. mąki tortowej
  • 6 czubatych łyżek mąki ziemniaczanej
  • 3 płaskie łyżeczki proszku do pieczenia (opcjonalnie, jeśli np. nie jesteście pewni jajek lub piekarnika, a bardzo zależy Wam na efekcie)

Do obu kremów:

  • 500 g serka mascarpone
  • 500 ml śmietanki kremówki 36%
  • 4 łyżki cukru pudru
  • 400 g mrożonych owoców leśnych
  • 2 łyżki cukru
  • 3 płaskie łyżeczki żelatyny

Do kremu maślanego:
  • 125 g masła
  • 4 łyżki mleka
  • ok. 200 g cukru pudru

Do nasączenia:
  • 200 ml osłodzonej herbaty (ja użyłam wiśniowej)

Do dekoracji:
  • ok. 600 g lukru plastycznego w dowolnych kolorach (domowego lub gotowego)
  • perełki, śnieżynki, jadalny pisak lub cokolwiek Wam przyjdzie do głowy
  • lalka typu barbi z nogami owiniętymi folią spożywczą lub specjalna połówka lalki (bez nóg, ale ze szpikulcem) do tortów tego typu

Najpierw musimy upiec trzy biszkopty. Każdy pieczemy z 3 jajek, 0,5 szkl. cukru, 0,5 szkl. mąki i 2 łyżek mąki ziemniaczanej. Plus ewentualnie 1 płaska łyżeczka proszku do pieczenia. Ciasto na każdy biszkopt przygotowujemy oddzielnie. Nie robimy od razu całej porcji z 9 jajek. Inaczej piana z białek może opaść, a biszkopt nie wyrośnie tak ładnie. Niestety już to przerabiałam. Biszkopt trzeba piec od razu po przygotowaniu. Nie powinien stać i czekać na swoją kolej.

Białka ubijamy na sztywną pianę, dodajemy cukier, a następnie po jednym żółtku, cały czas miksując na największych obrotach. Następnie zmniejszamy moc na najmniejszą i dosypujemy mąkę oraz mąkę ziemniaczaną (opcjonalnie proszek do pieczenia). Pieczemy w 175 stopniach przez ok. 25 min. (do suchego patyczka). Upieczony biszkopt wyjmujemy z piekarnika i upuszczamy w blasze na podłogę (z 30-40 cm), by nie opadł. Odstawiamy do ostygnięcia. W taki sposób pieczemy wszystkie trzy biszkopty. Ja na podstawę upiekłam biszkopt w okrągłej formie o średnicy 24 cm. Pozostałe (na spódnicę lalki) upiekłam w nieco mniejszych, kwadratowych formach. Można też upiec dwa biszkopty. Jeden okrągły na podstawę i jeden prostokątny (w dużej formie) na spódnicę. Ja niestety nie mam tak dużej formy. Musiałam więc upiec trzy.

W czasie gdy biszkopty się pieką przygotowujemy owoce. Rozmrożone, ale wraz z sokiem, który puściły umieszczamy w rondelku. Dodajemy 2 łyżki cukru i gotujemy do zgęstnienia. Owoce powinny przypominać niezbyt gęsty dżem. Studzimy. Zaparzamy herbatę, słodzimy (ja dałam 2 łyżeczki cukru) i odstawiamy.

W odrobinie bardzo gorącej wody rozpuszczamy żelatynę i odstawiamy do ostygnięcia. (Nie jest to konieczne, ale tort lepiej się wtedy trzyma.) Serek mascarpone, śmietankę i cukier puder umieszczamy w wysokim naczyniu i ubijamy na sztywno. Dodajemy przestygniętą żelatynę (dobrze, by wody nie było dużo, kilka łyżek), mieszamy i dzielimy na pół. Do jednej części dodajemy owoce i łączymy z kremem. Zarówno krem śmietankowy, jak i ten z owocami wstawiamy do lodówki.

Przygotowujemy krem maślany. Bardzo miękkie masło miksujemy na puch. Ciągle miksując, dodajemy połowę cukru pudru, a następnie 2 łyżki mleka. Później resztę cukru pudru i znów mleko. Krem powinien być dość gęsty, ale jednocześnie musi się dać łatwo smarować. Jeśli jest zbyt rzadki, dodajemy więcej cukru pudru i znów miksujemy. Masa musi być idealnie gładka i bez grudek. Krem odstawiamy na bok, ale nie wkładamy do lodówki.

Kiedy biszkopty ostygną przekrawamy je na pół. Najpierw przekładamy kremem śmietankowym (nie bardzo grubo) ciasto na podstawę. Łączymy obie połówki, a całość smarujemy cieniutko kremem maślanym. Powlekamy lukrem plastycznym. Ja robię to od razu na paterze lub podkładce pod tort. Zabezpieczam ją jednak czystymi kartkami papieru, które usuwam po udekorowaniu tortu.

Z reszty biszkoptu wycinamy okręgi, które układamy jeden na drugim. Teraz musimy im nadać kształt balowej spódnicy dla lalki. Kiedy używamy biszkoptu, nie jest to takie łatwe, ponieważ łatwo się kruszy. Można upiec biszkopty dzień wcześniej lub użyć ciasta ucieranego. Wtedy będzie trochę łatwiej. Jeśli używamy zwykłej lalki, musimy wydrążyć środek tak, by zmieściły się tam nogi. Lalce tworzymy gorsecik z lukru i odkładamy na bok.

Na podstawie umieszczamy odrobinę kremu śmietankowego, a na nim pierwszy krążek biszkoptu. Nasączamy go bardzo lekko herbatą i nakładamy krem śmietankowy. Na nim układamy kolejny krążek, nasączamy i układamy krem z owocami. Postępujemy tak z każdym krążkiem, naprzemiennie przekładając je obydwoma kremami. (Mnie obu kremów troszeczkę zostało, ponieważ nie można dać ich zbyt dużo. Tort może się wtedy nie utrzymać.) Całość smarujemy resztą kremu maślanego. Dekorujemy lukrem plastycznym według uznania. W torcie umieszczamy zwykłą, bądź specjalną lalkę, a łączenie zakrywamy np. paskiem z lukru. Całość wykańczamy perełkami i innymi ozdóbkami. Ja dodałam również perełkową opaskę z bransoletki na gumce, ale wtedy dobrze uprzedzić, że jest ona niejadalna ;)



Tort najlepiej przygotować dzień wcześniej i wstawić na noc do lodówki. Wtedy będzie się lepiej kroić, lukier lekko zastygnie, kremy zgęstnieją i nie powinno być torcikiem żadnych problemów. Mam nadzieję, że udało mi się w miarę jasno wszystko opisać. Zdjęć w trakcie robienia niestety nie robiłam, ponieważ czas mnie gonił, a następnego dnia musiałam wcześnie wstać, by jechać na Food Blogger Fest. Zdjęcie przedstawiające efekt końcowy też nie jest najlepsze, bo było już ciemno i światło nie takie, jak trzeba. Mam jednak nadzieję, że Wam się spodoba, i że dotrwaliście do końca tego baaardzo długiego wpisu, ale robienie tortu też troszkę zajęło ;)

Miłej niedzieli!

PS.: Jeśli dostanę jakieś zdjęcia przekroju, to na pewno je dodam.