wtorek, 20 grudnia 2016

Makowe święta 2016

Klasyczne smaki w nowej odsłonie, czyli... Makowo-kokosowe ciasto i kawowo-żurawinowe nadzienie, a to wszystko posypane dodatkową porcją wiórek kokosowych. Pyszności :) I to bezglutenowe! Dzięki zastąpieniu mąki mielonymi migdałami, nadawać się będzie również dla osób z nietolerancją lub alergią na gluten i pozwoli także im cieszyć się prawdziwie świątecznymi smakami. Spróbujecie? Wiem, że już późno i być może wszyscy macie już zaplanowane świąteczne menu, ale traf chciał, że akurat przed świętami fatalnie się rozchorowałam. I to tak serio, serio, a nie, że przeziębienie :( Ale udało się, jest. Świąteczny wypiek, który nie tylko smakuje, ale i wspaniale wygląda. Oprószony wiórkami kokosowymi, które przywodzą na myśl biały puch (którego niestety i tym roku chyba na Boże Narodzenie zabraknie) i łączący w sobie wiele kojarzących się z tą porą roku smaków. Ciasto można przygotować zarówno w prostokątnej formie, jak i w tortownicy (polecam przekroić je wtedy na trzy blaty). Zamiast migdałów można użyć dowolnych mielonych orzechów, a konfiturę żurawinową zastąpić pomarańczową. W ostatnim przypadku polecam udekorowanie całości nie żurawiną, a kandyzowaną skórką pomarańczową. Pomysłów i wariacji jest wiele, ja sama nie mogłam się zdecydować, co wybrać. Wam tylko polecam kierować się swoimi smakami. Część z Was być może nie ma ochoty na kulinarne eksperymenty w czasie świąt, ale dlaczego nie? Może stworzycie całkiem nową i własną tradycję? ;)


Ciasto makowo-kokosowe z kremem budyniowym i żurawiną

przepis na formę 26x36 cm



Składniki na ciasto:
  • 10 białek
  • 190 g drobnego cukru
  • 5 żółtek
  • 190 g mielonego maku
  • 150 g wiórków kokosowych
  • 100 g mielonych migdałów
  • szczypta soli

Składniki na krem kawowy:
  • 500 ml mleka
  • 120 g drobnego cukru
  • 3 łyżki kawy rozpuszczalnej
  • 4 żółtka
  • 40 g skrobi ziemniaczanej
  • 150 g miękkiego masła
  • 100 g mielonych migdałów

Składniki na krem śmietankowy:
  • 250 ml mleka
  • 40 g drobnego cukru
  • 1 opakowanie cukru z prawdziwą wanilią (lub ziarenka z jednej laski wanilii)
  • 1 żółtko
  • 25 g skrobi ziemniaczanej
  • 120 g miękkiego masła

Do nasączenia:
  • 50 ml wódki
  • 50 ml wody
  • 1 łyżka kawy rozpuszczalnej

Dodatkowo:
  • ok. 200 g konfitury żurawinowej
  • pół szklanki wiórków kokosowych
  • suszona żurawina do dekoracji

Ciasto:
W dużej misce ubijamy białka ze szczyptą soli. Stopniowo, po dwie łyżki dodajemy cukier, cały czas ubijając. Kiedy piana będzie gęsta i błyszcząca (jak na bezę), zmniejszamy obroty miksera i dodajemy żółtka - po jednym. Następnie powoli dodajemy mak, wiórki kokosowe oraz mielone migdały. Mieszamy powoli, szpatułką, uważając, by piana nie opadła. Piekarnik nagrzewamy do 170 ºC. Formę wykładamy papierem do pieczenia. Przekładamy ciasto, wyrównujemy. Pieczemy przez ok. 20 min lub do suchego patyczka. Wyjmujemy i studzimy. Zimne przekrawamy na dwa blaty.

Krem kawowy:
Kawę rozpuszczamy w mleku i całość podgrzewamy. Od razu po zagotowaniu zestawiamy z ognia. Żółtka ucieramy z cukrem. Dodajemy skrobię ziemniaczaną i dalej ucieramy, do uzyskania jednolitej masy. Wlewamy połowę gorącego mleka i miksujemy do połączenia składników. Przelewamy do garnuszka zresztą mleka. Mieszamy i stawiamy na średnim ogniu. Dodajemy mielone migdały. Podgrzewamy, co chwilę mieszając. Kiedy pod powierzchnią zaczną pojawiać się bąble, gotujemy 1-2 min. Budyń przykrywamy folią tak, by stykała się z jego powierzchnią. Zapobiegnie to powstaniu kożucha. Odstawiamy do całkowitego ostygnięcia. Masło ubijamy na puch, dodajemy po łyżce zimny budyń. Za każdym razem kiedy dodamy porcję budyniu, miksujemy całość tylko chwilę, do połączenia składników (nie za długo, ponieważ przebity krem budyniowy może zacząć się rozwarstwiać).

Krem śmietankowy:
Przygotowujemy analogicznie do kawowego, oczywiście z pominięciem kawy i migdałów. (Jeśli macie ochotę, możecie zrobić tylko krem śmietankowy z połączonych składników i później zarówno przełożyć, jak i posmarować nim ciasto.)

Składanie ciasta:
Wiórki kokosowe prażymy na suchej patelni, aż ładnie się zrumienią i zaczną intensywnie pachnieć. Studzimy. Jeden z blatów ciasta układamy na tacy lub paterze (można również składać ciasto w blaszce, w której było pieczone), to będzie spód. Wódkę, wodę oraz kawę dokładnie łączymy. Połową nasączamy pierwszy blat, który następnie smarujemy jeszcze konfiturą żurawinową. Na to wykładamy krem kawowy, wyrównujemy i przykrywamy drugim blatem ciasta. Nasączamy resztą kawowej mikstury, rozsmarowujemy krem śmietankowy. Posypujemy prażonymi wiórkami i dekorujemy żurawiną. Schładzamy w lodówce co najmniej 4 godzimy lub całą noc. Kroimy dopiero dobrze schłodzone. Przechowujemy w lodówce 3-4 dni, najlepiej pod przykryciem.


PS To ciasto wcale nie jest trudne, skomplikowane też nie! Tylko przepis jest dość długi, cała reszta to łatwizna! ;)

Smacznego!

piątek, 2 września 2016

Słów parę o koktajlach w ogóle oraz przepis na koktajl owocowy z jarmużem

Znany, zapomniany i na nowo odkryty... O czym mowa? Oczywiście o jarmużu! Uprawiany już w starożytności (jako roślina jadalna i ozdobna!), a ostatnio przeżywający prawdziwy renesans - jarmuż to warzywo, które warto włączyć do swojej diety. Jest bogaty w przeciwutleniacze oraz stanowi źródło witaminy A, K oraz C, a także potasu, miedzi, manganu, wapnia i żelaza. Zawiera także związek znany z właściwości przeciwnowotworowych - sulforafan. Jest niskokaloryczny, a dodatkowo pomaga ustabilizować poziom cukru we krwi. W kuchni znajdzie szerokie zastosowanie - można go bowiem, smażyć, piec i gotować, a nawet spożywać na surowo. Warto jednak pamiętać, że jest wtedy ciężko strawny, dlatego ja proponuję go używać np. do koktajli!

Lato się już kończy i pogoda jest ciągle w kratkę, ale wysokie temperatury mogą jeszcze powrócić. Nawet jeśli już nie tego lata, to za rok na pewno ;) A kiedy jest gorąco, to nie chce się jeść - bo robi się jeszcze cieplej i nie chce się gotować - bo nagrzewa się mieszkanie. Co wtedy robić? Można oczywiście nie jeść ;) Ale można też zastąpić przynajmniej jeden z posiłków czymś, co nie jest ciepłe i przygotowanie czego nie wymaga uruchamiania urządzeń grzejących. Takie są właśnie koktajle. Dają mnóstwo możliwości smakowych, więc każdy znajdzie coś dla siebie, a mogą być bardzo pożywne, np. za sprawą dodatku wartościowego jarmużu. Kombinacji może być wiele, ale warto zapamiętać kilka wskazówek, dzięki którym nasze koktajle będą nie tylko pyszne i zdrowe, ale również gładkie, kremowe i delikatne.


1. Konsystencja
Owocami zapewniającymi kremową konsystencję są m.in. banany, mango czy awokado. Jeśli dodatkowo najpierw je zamrozimy, efekt będzie jeszcze lepszy. Mrozić możemy wszystkie owoce, które wejdą później w skład koktajlu. Otrzymamy wtedy napój o konsystencji lodowego szejka - w sam raz na upały. Doskonale sprawdzi się także miąższ kokosa, który nadaje napojom gładkości i delikatności.
Natomiast takie dodatki jak: siemię lniane, nasiona chia (szałwia hiszpańska) oraz płatki owsiane będą wspaniałymi zagęstnikami koktajli śniadaniowych. Najlepiej jednak zmielić je najpierw osobno.
Kolejnym sposobem na gęsty, kremowy koktajl jest dodanie pestek (np. słonecznika lub dyni) albo orzechów, te dobrze jest wcześniej (przez noc) namoczyć. Polecam również dodatek masła orzechowego i to nie tylko z orzeszków ziemnych.

2. Równowaga smaków
Do koktajlu (porcja dla 2 osób) warto dodać ok. 1 szklankę (ilość po pokrojeniu składników na niewielkie kawałki) słodkich owoców takich jak jabłko, gruszka, mango, ananas, brzoskwinia, melon, itp. Musimy jednak pamiętać, że koktajl nie powinien być tylko słodki. Gwarantuję, że zdecydowanie zyska na smaku, gdy dodamy do niego jakiś kwaśny dodatek. Może to być po prostu sok z cytryny, ale również kiwi, grejpfrut czy porzeczki.
Smak można również wzbogacić świeżymi ziołami. Oczywistym dodatkiem podczas upałów jest mięta, ale spróbujcie dodać np. bazylię, koperek lub natkę pietruszki.
Niezwykle odświeżający smak uzyskamy również dodając kawałek świeżego imbiru, a zimą polecam eksperymentowanie z innymi przyprawami, np. cynamonem, goździkami czy nawet chili lub pieprzem.
Warto również wzbogacać koktajle o chociaż jeden dodatek warzywny. Może to być tytułowy jarmuż, ale również szpinak, marchewka, burak, seler naciowy, ogórek, pomidor, kapusta, brokuły czy dowolne kiełki. Tak naprawdę wszystko, co nadaje się do spożywania na surowo.

2. Płynna baza
Oczywistym dodatkiem rozrzedzającym koktajle jest woda. I chociaż nie ma ona dodatkowych kalorii (co dla nie których będzie zdecydowanym plusem), to nie ma również wartości odżywczych. Dlatego zwykłą wodę można z powodzeniem zastąpić wodą kokosową, dowolnym mlekiem (roślinnym, orzechowym, owsianym lub zwierzęcym), maślanką, jogurtem, kefirem, a także sokiem owocowym lub popularnym ostatnio napojem aloesowym (dobrze, jeśli nie będzie dosładzany).

3. Kompozycja składników
Można oczywiście tworzyć koktajle ze wszystkich grup produktów, o których wspomniałam, ale nie trzeba i przyznam szczerze, że zwykle to proste zestawienia składników wypadają najlepiej! Czasami 2-3 produkty wystarczą, by cieszyć się pysznym smakiem. Najlepiej jednak po prostu zacząć miksować i sprawdzić, co nam odpowiada, a co nie.

Ale już dość gadania! Pora na koktajl :)

Koktajl owocowy z jarmużem

porcja dla 2-3 osób

Składniki:
  • 1 jabłko
  • 1 banan
  • 1/2 świeżego ananasa (lub odpowiadająca ilość ananasa z puszki)
  • 1 pomarańcza
  • 2 kiwi
  • duża garść jarmużu
  • woda do rozcieńczenia

Owoce myjemy, obieramy i kroimy na mniejsze kawałki. Pomarańczę można również obrać i zmiksować w całości lub wycisnąć z niej sok. Jarmuż dokładnie myjemy i osuszamy. Wszystkie składniki oraz ok. 100-150 ml wody dokładnie blendujemy. W razie potrzeby dodajemy więcej wody. Po uzyskaniu odpowiedniej konsystencji schładzamy lub serwujemy od razu. Można również dodać kostki lodu.


Smacznego!


piątek, 5 sierpnia 2016

Całuski

Dziś będzie miodowo i korzennie! Dziś bowiem historia pewnych ciasteczek... Przepis na tytułowe pierniczki (choć od tradycyjnych pierniczków całuski znacznie się różnią, to bywają i tak nazywane) nadesłała mi w ubiegłym tygodniu czytelniczka, a ja, że wcześniej o nich nie słyszałam, postanowiłam szybko go wypróbować. By zdążyć zaprezentować go jeszcze przed zbliżającym się miodowym świętem (w Opocznie 7.08. odbywa się prawdziwy festiwal miodu, więcej o tym wydarzeniu możecie poczytać tutaj), musiałam się bardzo spieszyć, ale było warto :) Te złote ciasteczka o uroczej nazwie smakują naprawdę wspaniale! Mam nadzieję, że wśród moich czytelników nie brak miłośników korzennych aromatów i miodu?

O zdrowotnych właściwościach miodu mogłabym napisać cały, obszerny artykuł, więc dziś nie o tym. Jego dobroczynne właściwości znane były już starożytnym Egipcjanom. Panował u nich zwyczaj chowania naczynia z miodem razem z faraonami w ich grobowcach. Majowie używali go podczas swoich obrzędów. Grecy i Rzymianie piekli z nim ciastka dla uczczenia ważnych wydarzeń, a także wykorzystywali go w medycynie. Hipokrates uważał też, że miód zapewnia mu długowieczność. Nie można przy tym zapomnieć o Kleopatrze, która w kąpielach w oślim mleku i kosmetykach przygotowanych właśnie z miodu upatrywała sekretu zachowania pięknego wyglądu. Miód był ceniony również w średniowieczu, kiedy stanowił nawet środek płatniczy. Jednak w XII w. do Europy zaczął docierać cukier, który powoli miód wypierał. Na szczęście nie całkiem, a współcześnie znów zaczynamy go doceniać. Powstają na ten temat opracowania, w których dowodzi się zbawiennych właściwości miodu dla naszego zdrowia. Myślę, że temat wart jest uwagi, ponieważ nie bez przyczyny miód był doceniany już w starożytności. Zresztą nie trzeba szukać tak daleko, wystarczy sięgnąć do naszej medycyny ludowej i popytać babć oraz dziadków. Wszyscy zgodnie twierdzą, że miód to płynne złoto i warto z jego dobrodziejstw korzystać!

Dziś jednak miało być o ciasteczkach. Przepis na nie pochodzi z Pszczelej Woli, a pszczelowolskie całuski wpisane zostały na listę produktów tradycyjnych. Wieloletnie dziedzictwo pszczelarskie tamtej okolicy dało swój upust również w sferze kulinarnej. Miód posiada przecież wiele walorów, a wśród nich te smakowe. Ciasta, ciasteczka i inne wypieki z jego dodatkiem mają niepowtarzalny aromat, nic więc dziwnego, że stały się popularne nie tylko w tej niewielkiej osadzie. Mąż czytelniczki, która nadesłała do mnie przepis na całuski właśnie stamtąd go przywiózł, więc mam go z samego źródła! :) A dziś z ogromną przyjemnością chciałam zaprezentować te ciasteczka szerszemu gronu moich czytelników. Koniecznie ich spróbujcie!

Całuski - miodowe ciasteczka korzenne

przepis na ok. 100 szt. niewielkich pierniczków


Składniki:
  • 1 szklanka miodu
  • 1 szklanka cukru
  • 2 jaja
  • ok. 1/2 kg mąki pszennej
  • 1 łyżeczka sody oczyszczonej
  • 1 łyżeczka przyprawy piernikowej
  • 1 łyżeczka masła

Ciasto:
Miód, jeśli ma stałą konsystencję, czyli jest skrystalizowany, rozpuszczamy, lekko podgrzewając. (Warto jednak pamiętać, że aby miód nie stracił swoich dobroczynnych właściwości, upłynnianie należy przeprowadzać w temperaturze do 40 °C, nie większej!) W sporej misce umieszczamy jajka i cukier, a następnie ucieramy (można mikserem), aż masa stanie się biała i puszysta. Wlewamy miód, dodajemy przyprawę korzenną, mieszamy. Do miski wsypujemy początkowo około połowę mąki i sodę. Mieszamy najpierw drewnianą łyżką, a później wykładamy ciasto oraz resztę mąki na stolnicę/blat i zagniatamy. (W przepisie, który dostałam od czytelniczki jest uwaga na temat konsystencji ciasta. Ma być "gęste, jak na zwykłe bułki".) Jeśli po dodaniu całej mąki masa będzie się bardzo kleić, dodajemy jeszcze trochę. Po wyrobieniu, formujemy z ciasta wałeczki o średnicy 3-4 cm, a następnie kroimy je na równe, 1-2 cm kawałki. Natłuszczonymi masłem dłońmi formujemy kulki wielkości orzecha włoskiego.

Pieczenie:
Gotowe porcje ciasta układamy na blasze w klikucentymetrowych odstępach. (W oryginalnym przepisie ciasteczka pieczono na blachach wysmarowanych pszczelim woskiem, ale jeśli go nie mamy, możemy blachę wyłożyć papierem do pieczenia.) Pieczemy ok. 10-12 min w 180 °C, aż będą złotobrązowe. Możemy najpierw upiec kilka na próbę , by sprawdzić, czy za bardzo się nie rozlewają (wtedy należy dodać więcej mąki) oraz ustalić czas pieczenia - pszczelowolskie całuski są bardzo małymi ciasteczkami, po upieczeniu mają, do 2 cm średnicy, nasze będą sporo większe, dlatego czas pieczenia można wydłużyć maksymalnie do 15 min, ale trzeba pilnować, by za bardzo ich nie przypiec.

Przechowywanie:
Jak tylko ciasteczka wystygną, chowamy je do szczelnego pojemnika, może to być słoik, puszka lub foliowy woreczek ze strunowym zamykaniem. Ważne, żeby jak najbardziej ograniczyć dostęp powietrza, pod wpływem którego miękną. Miód ma bowiem właściwości higroskopijne, więc ciasteczka na nim upieczone chłoną wilgoć. Całuski prawidłowo przechowywane bardzo długo zachowują świeżość. Niektóre źródła podają, że w hermetycznym opakowaniu można je przechowywać nawet do dwóch lat, ponieważ nie zawierają tłuszczu. Ja jednak na pewno tego nie przetestuję, są pyszne i znikają bardzo szybko :)

Całuski to kruche i dość twarde ciasteczka, które rozpływają się w ustach
(dosłownie i w przenośni!), jednak bardzo szybko zmieniają swoją konsystencję.
Dlatego polecam od razu po ostudzeniu pakować je do szczelnych pojemników,
w których mogą długo czekać na niezapowiedzianych gości lub chwilę słabości ;)

Mojej czytelniczce raz jeszcze serdecznie dziękuję za przepis,
a Wam tradycyjnie życzę smacznego!

sobota, 30 lipca 2016

Puszysta pizza!

Podobną potrawę jedli już starożytni Grecy, ale to w 1889 r. w Neapolu powstała w formie znanej współcześnie. O co może chodzić? Właściwa odpowiedź jest tylko jedna. To przecież... pizza! Początkowo jej składnikami były pomidory, ser mozarella i bazylia, które reprezentują narodowe barwy Włoch - państwa, w którym powstała znana na całym świecie popularna margherita. Dziś można zamówić pizzę z niemal każdym składnikiem, ale najlepiej przygotować ją od podstaw w domu :) Wprawdzie przepis na pizzę gościł już na moim blogu, jednak ostatnio sporo eksperymentowałam z ciastem i postanowiłam podzielić się z Wami moim aktualnym przepisem. Bo kto nie lubi pizzy? Ja piekę ją w domu regularnie i lubię mieć w lodówce zagniecione ciasto na awaryjny obiad. Utarło się, że ciasto drożdżowe lubi wyrastać w cieple i to prawda. Jednak nie wszyscy może wiedzą, że równie dobrą, a w niektórych przypadkach nawet lepszą metodą, jest pozostawienie zagniecionego ciasta na dużo dłuższy czas, ale w chłodzie, np. w lodówce. Wyrastanie zajmuje wtedy około 12 godz. Ciasto można przygotować wieczorem, a upiec dopiero następnego dnia. W tym wypadku, im dłużej leżakuje, tym lepiej. Znakomite będzie nawet po 3 dniach, ale nie polecam przechowywania go dłużej. Zachęcam natomiast do wypróbowania mojego nowego przepisu na idealnie puszystą pizzę!

Pizza na puszystym cieście

porcja na 2 bardzo duże lub 5-6 mniejszych placków


Składniki na ciasto:
  • 800 g mąki pszennej (ja zazwyczaj używam zwykłej - typ 550,
    ale może być również chlebowa)
  • 60 g świeżych drożdży
  • 6 łyżek oleju lub oliwy (ja używam oliwy aromatyzowanej bazylią, suszonymi pomidorami i czosnkiem)
  • 500 ml letniej wody
  • 3 łyżeczki cukru
  • 1,5 łyżeczki soli

Składniki na sos:
  • 500 g pomidorowej passaty (dobrego przecieru pomidorowego)
  • 2-3 ząbki czosnku (opcjonalnie czosnek granulowany)
  • 2 łyżeczki suszonego oregano (może być również bazylia lub zioła prowansalskie)
  • sól, cukier do smaku
  • 1 łyżka oleju lub oliwy

Dodatki (ilość według zapotrzebowania):
  • tarta mozarella
  • ser typu camembert - pokrojony w plastry
  • salami - w plastrach
  • kiełbasa jałowcowa - pokrojona w plasterki
  • ananas - w kawałkach
  • papryka - pokrojona w paseczki
  • kilka pieczarek - pokrojonych w plasterki
  • inne ulubione dodatki takie jak, np. szynka, oliwki, pomidorki koktajlowe czy świeża mozarella
  • suszone oregano do posypania pizzy

Ciasto:
Drożdże wkruszamy do miseczki, dodajemy cukier i całość zalewamy 150 ml letniej wody. Mieszamy do rozpuszczenia i odstawiamy na 10 min do spienienia. W dużej misce łączymy mąkę, sól, olej i resztę letniej wody oraz zawartość miseczki z drożdżami. Mieszamy łyżką, a następnie wykładamy na stolnicę lub blat i zagniatamy, aż ciasto będzie jednolite i elastyczne. Powinno to trwać około 10 min. (Jeśli mamy mikser z hakiem, to można to zrobić z jego pomocą). Formujemy kulę. Miskę lekko natłuszczamy i umieszczamy w niej ciasto, które również lekko smarujemy oliwą. Szczelnie przykrywamy folią spożywczą, dociskając ją lekko do ciasta. Odstawiamy na 1,5-2 godz. w ciepłe miejsce bez przeciągów. (Ciasto możemy również wstawić do lodówki i upiec następnego dnia.)

Sos pomidorowy:
Czosnek siekamy bardzo drobno. W rondlu rozgrzewamy oliwę i wrzucamy czosnek. Dodajemy pomidorową passatę i oregano, a następnie odparowujemy do uzyskania gęstej konsystencji. Doprawiamy solą i cukrem. Odstawiamy do ostygnięcia.

Ciasto cd.
Gotowe ciasto powinno podwoić swoją pierwotną objętość. Wtedy możemy przystąpić do dzielenia go na porcje i pieczenia. Z podanej ilości składników wyjdą trzy duże, dwie bardzo duże, pulchne pizze lub 5-6 mniejszych (o średnicy około 23 cm). Na małe, jednoosobowe pizze potrzeba od 200 do 300 g surowego ciasta, w zależności od tego, jak grube spody chcemy uzyskać. Jeśli jednorazowo nie upieczemy całego przygotowanego ciasta, to należy przykryć je folią, tak jak do wyrastania i zużyć w ciągu 2-3 dni.

Pizza na pierwszym planie jest bardziej puszysta
i do jej przygotowania użyłam 300 g surowego ciasta.

Ta w tle jest o 100 g lżejsza i trochę cieńsza, ale równie smaczna :)

Formowanie i pieczenie pizzy:
Wyrośnięte ciasto dzielimy na porcje. Każdą z nich formujemy w kulkę i rozpłaszczamy dłońmi na stolnicy. Staramy się nie podsypywać mąką. Formujemy nieco wyższy brzeg i przekładamy na blachę do pieczenia wyłożoną papierem albo kamień do pieczenia pizzy. Na raz formujemy tylko tyle spodów, ile będziemy od razu piec. Resztę trzymamy w misce pod przykryciem z folii. (Mnie najwygodniej jest przygotowywać spody w taki sposób: na silikonowej stolnicy rozpłaszczam ciasto, przykrywam je papierem, dociskając, a następnie odwracam, odklejając ciasto od stolnicy i gotowy placek wraz z papierem układam na blaszce.) Gotowe spody smarujemy hojnie sosem i posypujemy tartą mozarellą. Obkładamy pozostałymi dodatkami. Najlepiej nie dodawać zbyt dużo mokrych składników, bo spód za bardzo nasiąknie i nie wypiecze się ładnie. Np. na pizzę o średnicy 23 cm powinny wystarczyć 2-3 pieczarki. Wierzch posypujemy lekko suszonym oregano i pieczemy w temp. 250 °C około 15 min. Podajemy od razu, w towarzystwie sosu pomidorowego.

Smacznego!

piątek, 22 lipca 2016

Czekoladowo-miętowa chmurka

Lekkie niczym obłoczek, a przy tym pyszne, wręcz uzależniające. Zostało ochrzczone adekwatnie do smaku, konsystencji i wyglądu! Chmurka to idealne połączenie czekolady i mięty w pysznym cieście - odświeżającym (w sam raz na lato!), cudownie słodkim, a przy tym zróżnicowanym pod względem konsystencji. Od puszystego biszkoptu, przez aksamitne kremy, po chrupiącą bezę. Nic dodać, nic ująć! A przygotowałam je na wspomnienie czekoladek, obok których nie potrafię przejść obojętnie. Zawsze przyciągną mój wzrok i ciężko mi nie wyciągnąć po nie ręki. Mówię oczywiście o czekoladkach z miętowym, półpłynnym nadzieniem. Jeśli ktoś mięty nie lubi, nie zrozumie. Ale ja lubię. Bardzo! A połączenie mięty i czekolady jest dla mnie jednym z najlepszych. I od dawna już przymierzałam się do ciasta o takim smaku. W końcu wymyśliłam i zrobiłam, a efekt przeszedł moje najśmielsze oczekiwania. Spróbujcie sami!

Ciasto czekoladowo-miętowe z bezą

porcja na formę o wymiarach ok. 26x36 cm


Składniki na biszkopt:
  • 4 duże jajka
  • 1/2 szklanki mąki tortowej
  • 1/2 szklanki naturalnego kakao
  • 2/3 szklanki cukru
  • 1 łyżeczka proszku do pieczenia (opcjonalnie)
  • szczypta soli

Składniki na poncz:
  • 2 torebki mięty ekspresowej
  • 50 ml wódki (lub spirytusu jeśli wolicie mocniejsze doznania)

Składniki na piankę czekoladowo-miętową:
  • 200 g gorzkiej czekolady (lub czekoladek) z nadzieniem miętowym
  • 250 g śmietanki kremówki 36%
  • 3-4 łyżki mleka
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 1,5 łyżeczki żelatyny

Składniki na piankę śmietankową:
  • 250 g kremówki 36%
  • 250 g mascarpone
  • 2 łyżki cukru pudru
  • 2,5 łyżeczki żelatyny

Składniki na bezę:
  • 4 białka z dużych jajek
  • 200 g cukru (najlepiej drobnego)
  • 2 łyżeczki mąki ziemniaczanej
  • szczypta soli


Biszkopt:
Formę lub blaszkę wykładamy papierem do pieczenia (spód i boki). Piekarnik rozgrzewamy do 180 C. Mąkę, kakao i proszek do pieczenia łączymy i przesiewamy. Białka oddzielamy od żółtek i ubijamy ze szczyptą soli na pianę. Kiedy białka mocno się już spienią, w 3-4 porcjach dodajemy cukier i dalej ubijamy dalej, aż piana będzie gęsta i błyszcząca (jak na bezę). Następnie stopniowo (np. po 2 łyżki) dodajemy mąkę z kakao. Delikatnie mieszamy, już nie mikserem, ale silikonową łopatką lub łyżką. Surowe ciasto wylewamy do przygotowanej formy, wyrównujemy i pieczemy przez ok. 15 min. Sprawdzamy patyczkiem i w razie potrzeby dopiekamy 3-4 min. Wyjmujemy i całkowicie studzimy. Ostrożnie wyjmujemy z formy i odkładamy np. na inną blachę lub arkusz papieru do pieczenia położony na płaskiej powierzchni. Przykrywamy ściereczką.

Beza:
Postępujemy tak, jak przy przygotowaniu biszkoptu. Białka ubijamy ze szczyptą soli. Stopniowo dodajemy cukier, a kiedy masa będzie już bardzo gęsta i błyszcząca, dodajemy mąkę. Krótko ubijamy, aby ją rozprowadzić w białkach. Formę, w której piekliśmy biszkopt odwracamy do góry nogami i odrysowujemy jej spód na papierze do pieczenia. Następnie umieszczamy arkusz na płaskiej blasze, np. takiej jaką zwykle mają piekarniki na wyposażeniu. (Jeśli takiej nie mamy, możemy posłużyć się blachą, w której piekliśmy biszkopt. Papier umieszczamy wtedy na formie odwróconej do góry nogami, jak w przypadku odrysowywania kształtu.) Ubite białka wykładamy na przygotowany arkusz, nadając im odrysowany kształt. Wyrównujemy. Bezę wkładamy do nagrzanego do 140 C piekarnika i pieczemy przez 1 godz. 15 min. Po tym czasie wyłączamy piekarnik, uchylamy drzwiczki i zostawiamy do ostygnięcia.

Nasączenie:
Miętę zaparzamy w 100 ml gorącej wody. Odstawiamy. Kiedy ostygnie łączymy napar z wódką. (Można płyn lekko posłodzić, ale moim zdaniem nie jest to konieczne.) Biszkopt umieszczamy ponownie w blaszce, w której się piekł. Równomiernie nasączamy przygotowanym ponczem.

Pianka czekoladowo-miętowa:
Czekoladę łamiemy na niewielkie kawałki. Wraz z mlekiem i cukrem umieszczamy w garnuszku. Rozpuszczamy na bardzo małym ogniu. Jeśli mocno się zagrzała, to odstawiamy na chwilę, by lekko przestygła. Żelatynę rozpuszczamy w minimalnej ilości gorącej wody, studzimy. Mocno schłodzoną śmietankę ubijamy z cukrem pudrem. Delikatnie łączymy z masą czekoladową. Na koniec dodajemy rozpuszczoną żelatynę (może być letnia, ale nie gorąca) i mieszamy, uważając, by masa nie opadła. Przygotowany krem wykładamy na nasączony biszkopt, wyrównujemy i wstawiamy do lodówki na ok. 30 min.

Pianka śmietankowa:
Żelatynę rozpuszczamy w minimalnej ilości gorącej wody i odstawiamy. Śmietankę, mascarpone i cukier umieszczamy w wysokim naczyniu i ubijamy na sztywny krem. Delikatnie łączymy z rozpuszczoną żelatyną. Ostrożnie wykładamy na masę czekoladową, wyrównujemy i ponownie odstawiamy do lodówki na ok. 30 min.

Bezowe wykończenie:
Jeśli ciasto chcemy podać tego samego dnia, bezę polecam pokruszyć na spore kawałki i ułożyć je na kremie śmietankowym. Jednak jeśli ciasto przewidziane jest na następny dzień, ostrożnie odklejamy bezę od papieru, na którym się piekła i całą układamy na białej, piankowej warstwie. Chowamy na noc do lodówki. Po tym czasie spód bezy lekko nasiąknie od kremu, wierzch pozostanie chrupiący, a całość będzie się ładnie kroić. Gdybyśmy chcieli pokroić tak przygotowane ciasto od razu, beza mogłaby stawiać opór i kawałki nie wyszłyby zbyt ładne. Ciasto przechowujemy w lodówce maksymalnie 2-3 dni.


Smacznego!

PS Czekolada, której użyłam do tego przepisu przyjechała do mnie prosto z Terravity na testy. Wersji ze skórką pomarańczową użyłam do tych pysznych serniczków, które okazały się strzałem w dziesiątkę. Miętowa, tak jak już wspominałam, trafiła do dzisiejszego ciasta, a pozostałe systematycznie zjadaliśmy :)


I wszystko byłoby super, gdyby nie to, że do tej pory nigdzie tej czekolady nie mogę kupić. Okazała się naprawdę pyszna i dobra do kulinarnych eksperymentów, a w żadnym sklepie jej jeszcze nie spotkałam, choć szukałam. Czy ktoś spotkał może jakąś wersję wytrawnej Terrawity 70% kakao w sklepie? Będę wdzięczna za cynk ;)

niedziela, 26 czerwca 2016

Greckie smaki w szaszłykach z kurczaka

Dawno nie pisałam, oj bardzo dawno! Ostatnio jednak zatęskniłam za blogowaniem, więc podejmuję kolejną próbę. Będę się starała dodać nowy przepis 3-4 razy w miesiącu, a może częściej. Dziś przepis, który przeniesie nas do państwa z basenu Morza Śródziemnego. Bardzo lubię tamtejszą kuchnię i jej smaki, ale na tle Francji i Włoch, to właśnie Grecja, moim zdaniem, zdecydowanie się wyróżnia. Dla tubylców wszystko pachnie tam wspaniałą oliwą z oliwek i cynamonem (nawet spaghetti!), a desery są niezwykle słodkie od miodu i bakalii. Będąc tam koniecznie należy spróbować oliwek, fety i jogurtu, który w niczym nie przypomina wyrobu sprzedawanego w Polsce pod nazwą jogurt grecki. Charakterystycznymi potrawami są oczywiście moussaka, tzatziki, chleb pita oraz przypominające nasze gołąbki - dolmades, czyli liście winogron faszerowane ryżem. Widać więc, że tamtejszym potrawom bliżej do kuchni arabskiej czy tureckiej niż europejskiej i są przez to bardziej egzotyczne. Jeśli chcielibyście spróbować greckich specjałów, ale w tym roku wakacje macie już zaplanowane, polecam podróż kulinarną i próbę odtworzenia smaków słonecznej Grecji w swojej kuchni.

Szaszłyki z kurczaka i bakłażana w sosie pomidorowym

porcja dla 4 osób


Potrzebujemy:
  • podwójna pierś z kurczaka
  • średni bakłażan
  • ok. 400 g pomidorowej passaty (lub dobrego przecieru pomidorowego, ale nie koncentratu!)
  • przyprawy: sól morska, pieprz, tymianek, czosnek - w płatkach lub granulowany, cynamon, cukier, płatki chili (opcjonalnie)
  • makaron lub ryż do podania
  • oliwa z oliwek
  • patyczki lub szpikulce do szaszłyków

Kurczaka kroimy w równe plastry, w sumie powinno nam wyjść ok. 12 podobnych kawałków. Umieszczamy w misce, oprószamy, solą, pieprzem, czosnkiem, tymiankiem oraz chili - jeśli używamy, dodajemy 2 łyżki oliwy, mieszamy i odstawiamy do lodówki.

Umytego bakłażana kroimy na skos w ok. półcentymetrowe plastry (najlepiej, żeby wyszło tyle plastrów bakłażana, ile mamy kawałków kurczaka). Posypujemy go solą i odstawiamy na 15-20 min, aż na jego powierzchni pojawią się krople. Osuszamy papierowym ręcznikiem i doprawiamy tak samo, jak wcześniej kurczaka. Piekarnik rozgrzewamy do 180 °C. Plastry układamy na blasze wyłożonej papierem do pieczenia i podpiekamy ok. 5 min aż zmiękną.

W tym czasie do naczynia żaroodpornego (ok. 15x25 cm) przelewamy passatę, którą doprawiamy łyżeczką cynamonu (można dać więcej), solą, pieprzem, czosnkiem, tymiankiem i łyżeczką cukru. Mieszamy i odstawiamy na bok. Na każdym plasterku bakłażana układamy kawałek kurczaka i składamy w pół tak, by kurczak znalazł się w środku z bakłażanem na zewnątrz. Tak przygotowane porcje nadziewamy na patyczki, tworząc cztery szaszłyki i przekładamy do sosu.


Całość zapiekamy w nagrzanym do 180 °C piekarniku przez ok. 40 min. W tym czasie gotujemy makaron lub ryż według instrukcji na opakowaniu. Pasować będzie także kasza kuskus lub świeże pieczywo. Szaszłyki podajemy lekko ostudzone.


W Grecji do takiego dania na pewno podano by nam fetę lub jogurt ze świeżymi ziołami. Polecam serdecznie takie dodatki, które odświeżają całość i nadają potrawie lżejszy charakter. Można również posypać gotowe danie siekaną natką pietruszki lub miętą, które są tam bardzo popularne.

Smacznego!

piątek, 25 marca 2016

Bakaliowy mazurek last minute

Piątek wieczór, święta tuż tuż, a przygotowania w lesie? Wciąż zdążycie przygotować coś ekstra! Na przykład błyskawiczny i nowoczesny mazurek nadziany mnóstwem przepysznych bakalii. Dekoracja może wyglądać na czasochłonną, ale zdobienie tą metodą idzie naprawdę szybko. W niecałe pół godziny udało mi się wyczarować wzór widoczny na zdjęciach, a mogło być nawet szybciej ;) Mazurki są zwykle bardzo słodkie i nie cieszą cię dużym powodzeniem. Tym bardziej, że święta obfitują w inne pyszności. Ten mazurek jest całkiem inny i zapewniam, że znika jeszcze szybciej, niż się go robi ;) Spróbujcie sami!

Szybki mazurek bakaliowy na waflach

podane składniki wystarczą do przełożenia wafla o wymiarach ok. 20x30 cm


Do mazurka będziemy potrzebować:
  • 250 g mleka w proszku (nie granulowanego!)
  • 150 ml wody
  • 100 ml mleka
  • 100 g cukru trzcinowego typu demerara
  • 100 g masła 82%
  • 100 g kandyzowanych owoców (użyłam ananasa i mango)
  • 50 g rodzynek (dużych i miękkich, suche należy wcześniej namoczyć)
  • 100 g orzechów (użyłam nerkowców i ziemnych)
  • suche wafle (2,5 szt.)

Do dekoracji:
  • 100 g białej czekolady
  • 100 g gorzkiej czekolady
  • 4 łyżki masła 82%
  • 5 łyżek słodkiej śmietanki 30 lub 36%
  • bakalie do dekoracji
  • 2 rękawy cukiernicze (lub papier do pieczenia, który zwijamy w rożki i używamy tak jak gotowych rękawów)

Mazurek najlepiej przygotować tak jak terrinę, dzień przed podaniem. Szykujemy dwa wafle na spód i wierzch mazurka oraz 1/2 wafla do nadzienia. W sporej misce łączymy mleko w proszku, 1/2 pokruszonego drobno wafla oraz bakalie. Masło, mleko, wodę i cukier podgrzewamy w rondelku na małym ogniu. Czekamy, aż całość się rozpuści, od czasu do czasu mieszając. Ciepłą, ale nie gorącą miksturą zalewamy suche składniki w misce i dokładnie mieszamy. (Jeśli masa będzie zbyt gęsta, można dolać jeszcze trochę mleka, ale nie za dużo, by za bardzo nie rozrzedzić nadzienia!) Całość wykładamy na jednym z pozostałych wafli, wyrównujemy i przykrywamy drugim. (Musimy działać szybko, by mieszanka nie zastygła.) Mazurek owijamy w folię spożywczą i wkładamy na noc do lodówki. (Można go jeszcze czymś obciążyć.) Następnego dnia dowolnie dekorujemy. Wzór możemy sobie wcześniej zaznaczyć na waflu (np. jadalnym mazakiem) lub po prostu rozsmarować na nim rozpuszczoną czekoladę. Ja proponuję prostą, ale bardzo efektowną dekorację wyciskaną z rękawa cukierniczego. Ciemną czekoladę rozpuszczamy w kąpieli wodnej z 2 łyżkami masła i 3 łyżkami śmietanki. Kiedy masa będzie gładka i jednolita, przekładamy ją do rękawa i dekorujemy mazurek wyciskając czekoladę w zagłębienia wafla. (Gdyby masa początkowo była zbyt mocno podgrzana, a przez to zbyt płynna, odstawiamy ją na chwilę w chłodne miejsce, a kiedy lekko stężeje, dekorujemy.) Białą czekoladę rozpuszczamy z 2 łyżkami masła i 2 łyżkami śmietanki i dalej postępujemy tak samo jak w przypadku gorzkiej czekolady. Jeśli na wierzchu chcemy ułożyć jeszcze bakalie, musimy to zrobić zanim czekolada zastygnie, inaczej nie będą się trzymać. Jednak jeśli się spóźniliśmy i dekoracja zdążyła stężeć, rodzynki i orzechy maczamy najpierw w rozpuszczonej czekoladzie i dopiero układamy na mazurku. Gotowe!

Mazurek można przygotować z nadzieniem śmietankowym lub czekoladowym
(wystarczy dodać 2-3 łyżki naturalnego kakao i trochę więcej wody)
oraz z dodatkiem różnych bakalii - każdy może wybrać to, co lubi :)

Wesołych i smacznych świąt Wielkiej Nocy życzy
Ewelina, www.ratunkuobiad.blogspot.com :)