Po miesięcznej przerwie udało mi się znaleźć chwilę, by usiąść i napisać nowy przepis. No dobra, nie całkiem nowy, ale odświeżony :) Jeśli chodzi o torty, to będą takie dwa, a to pierwszy z nich. Zabierałam się za niego bardzo długo, bo będzie to raczej długi wpis. Chociaż sam tort nie jest wcale taki trudny, to jednak pracochłonny i wieloetapowy. Dlatego zwlekałam, ale w końcu się udało. Tort jest zdecydowanie wart zachodu. Wcale nie musicie od razu formować i dekorować go tak jak ja. Czekoladowy biszkopt przełożony tym kremem będzie wspaniałym deserem np. na niedzielę. Jednak postanowiłam tym razem pokazać Wam coś więcej. Torty robię chętnie i zawsze jest to dla mnie wyzwanie. Tym razem było naprawdę spore, biorąc pod uwagę kształt. Właśnie z tego powodu długo myślałam nad tym, czy w ogóle dodawać go na bloga. Sam przepis i zdjęcie końcowego efektu to byłoby według mnie za mało. W ten sposób powstał mój pierwszy tutorial. Wprawdzie nie mam wszystkiego krok po kroku, więc nie jest idealny, ale większość etapów została uwieczniona na zdjęciach i myślę, że daje radę. Chcecie zobaczyć, jak powstawał mój najbardziej skomplikowany do tej pory tort? Jeśli tak, to zapraszam na przepis i moje instrukcje, jak wykonać go samemu.
Do biszkoptu będziemy potrzebować:
Biszkopt czekoladowy z kremem owoce leśne w kształcie ludzika lego (Lucy z filmu LEGO Przygoda)
(przepis na duży tort, ok. 25 na 40 cm)Do biszkoptu będziemy potrzebować:
- 10 jajek
- 1 szklankę i 1 łyżkę mąki tortowej
- 1 szklankę i 1 łyżkę naturalnego kakao
- 1 i 1/2 szkl. cukru
- odrobina soli
- 3 łyżeczki proszku do pieczenia (opcjonalnie, ja daję proszek do pieczenia tylko wtedy, gdy piana z białek nie ubije mi się idealnie, a to czasem może zdarzyć się każdemu)
Do kremu o smaku owoców leśnych
- 700 g mrożonej mieszanki owoców leśnych (u mnie były to: truskawki, maliny, jeżyny, czarne i czerwone porzeczki oraz wiśnie)
- 500 g śmietanki 36%
- 500 g serka mascarpone
- 1 galaretkę (ja użyłam truskawkowej dla podbicia owocowego smaku)
- cukier puder do smaku - w zależności od oczekiwanej słodkości/kwaśności kremu od 6 do 10 pełnych łyżek (do tortu pokrywanego lukrem plastycznym polecam mniej słodki krem)
Do kremu maślanego:
- 250 g bardzo miękkiego masła (to bardzo duży tort i każdy element należy pokryć tym kremem, dlatego aż tyle)
- 8 łyżek mleka
- ok. 300-350 g cukru pudru
- 1 łyżka naturalnego kakao
- fioletowy barwnik (dzięki użyciu kakao i barwnika uzyskałam jagodowy kolor kremu)
Do nasączenia:
- 1/2 szkl. mocnej, posłodzonej, owocowej herbaty z sokiem z 1/2 cytryny
Do dekoracji:
- ok. 750-1000 g (w zależności od koncepcji) lukru plastycznego w różnych kolorach (ja użyłam gotowego)
Zaczynamy od upieczenia biszkoptów. Ja przygotowałam dwa. Najpierw jeden w dużej (ok. 27x36 cm), prostokątnej formie z 8 jajek. Następnie drugi z 4 jajek w keksówce. Okazało się, że biszkoptu wyszło trochę za dużo, więc w przepisie już nieco zmniejszyłam ilość składników, ale sposób pieczenia pozostaje ten sam. Będziemy więc potrzebowali dwóch blaszek wyłożonych na spodzie papierem do pieczenia. Jeden biszkopt przygotowujemy z 7, drugi z 3 jajek.
Biszkopt z 7 jajek:
2/3 szklanki mąki i 2/3 szklanki kakao oraz 2 łyżeczki proszku do pieczenia (jeśli go używamy) łączymy w misce, a później przesiewamy. Oddzielamy żółtka od białek. Żółtka roztrzepujemy widelcem w miseczce, a białka ubijamy w dużej misce ze szczyptą soli. Gdy będą już sztywne, dodajemy po łyżce cukier (w sumie 1 szklankę). Ubijamy aż będą ładne i błyszczące, jak na bezę. Następnie zmniejszamy obroty i dodajemy po troszeczku żółtka. Kiedy całość się połączy wyłączamy mikser i zaczynamy dodawać suche składniki. Najlepiej po 2 łyżki na raz, delikatnie wszystko mieszając łyżką lub silikonową łopatką, zanim dodamy kolejną porcję. Potrzeba przy tym odrobiny cierpliwości i wytrwałości, ale warto zrobić to naprawdę powoli i z wyczuciem. Tak, by piana nie opadła ani o centymetr. Powiem szczerze, że czasem chce mi się bardziej, czasem mniej, ale jeśli się postaram, to gotowe ciasto na biszkopt ledwo mieści się w 2,5 l misce, a po upieczeniu ciacho jest lekkie i puszyste jak chmurka. Warto! :) Przelewamy masę do formy i wstawiamy do nagrzanego do 170 stopni piekarnika i pieczemy ok. 30-35 min. Na koniec można sprawdzić patyczkiem. Wyciągamy od razu z piekarnika i upuszczamy blachę z biszkoptem na podłogę lub blat z ok. 30-40 cm. Dzięki temu biszkopt nie opadnie. Odstawiamy do ostygnięcia.
Biszkopt z 3 jajek:
Z resztą składników postępujemy dokładnie tak samo, jak opisałam powyżej. Z tym, że biszkopt pieczemy w mniejszej formie, a masę możemy sobie przygotować w czasie, gdy duży biszkopt jest w piekarniku i później możemy już tylko zamienić blaszki.
Krem owoce leśne:
Owoce rozmrażamy i 1/2 całych owoców (pozostałe na razie odkładamy np. do miseczki) wraz z sokiem, który wypłynął umieszczamy w niewielkim rondelku. Na początek dodajemy 6 łyżek cukru i podgrzewamy, a gdy całość się zagotuje, trzymamy na niewielkim ogniu do zgęstnienia. Kiedy owoce się rozpadną i powstanie syrop, zdejmujemy z ognia i studzimy. Galaretkę rozpuszczamy w 1/4 szklanki wody i łączymy z syropem owocowym oraz odłożonymi wcześniej, całymi owocami. Zimny serek mascarpone i zimną kremówkę ubijamy na sztywno. Następnie dodajemy po trochu ostudzone owoce z galaretką. Delikatnie mieszamy, w razie potrzeby dosładzamy i odstawiamy do lodówki, do schłodzenia.
2/3 szklanki mąki i 2/3 szklanki kakao oraz 2 łyżeczki proszku do pieczenia (jeśli go używamy) łączymy w misce, a później przesiewamy. Oddzielamy żółtka od białek. Żółtka roztrzepujemy widelcem w miseczce, a białka ubijamy w dużej misce ze szczyptą soli. Gdy będą już sztywne, dodajemy po łyżce cukier (w sumie 1 szklankę). Ubijamy aż będą ładne i błyszczące, jak na bezę. Następnie zmniejszamy obroty i dodajemy po troszeczku żółtka. Kiedy całość się połączy wyłączamy mikser i zaczynamy dodawać suche składniki. Najlepiej po 2 łyżki na raz, delikatnie wszystko mieszając łyżką lub silikonową łopatką, zanim dodamy kolejną porcję. Potrzeba przy tym odrobiny cierpliwości i wytrwałości, ale warto zrobić to naprawdę powoli i z wyczuciem. Tak, by piana nie opadła ani o centymetr. Powiem szczerze, że czasem chce mi się bardziej, czasem mniej, ale jeśli się postaram, to gotowe ciasto na biszkopt ledwo mieści się w 2,5 l misce, a po upieczeniu ciacho jest lekkie i puszyste jak chmurka. Warto! :) Przelewamy masę do formy i wstawiamy do nagrzanego do 170 stopni piekarnika i pieczemy ok. 30-35 min. Na koniec można sprawdzić patyczkiem. Wyciągamy od razu z piekarnika i upuszczamy blachę z biszkoptem na podłogę lub blat z ok. 30-40 cm. Dzięki temu biszkopt nie opadnie. Odstawiamy do ostygnięcia.
Biszkopt z 3 jajek:
Z resztą składników postępujemy dokładnie tak samo, jak opisałam powyżej. Z tym, że biszkopt pieczemy w mniejszej formie, a masę możemy sobie przygotować w czasie, gdy duży biszkopt jest w piekarniku i później możemy już tylko zamienić blaszki.
Krem owoce leśne:
Owoce rozmrażamy i 1/2 całych owoców (pozostałe na razie odkładamy np. do miseczki) wraz z sokiem, który wypłynął umieszczamy w niewielkim rondelku. Na początek dodajemy 6 łyżek cukru i podgrzewamy, a gdy całość się zagotuje, trzymamy na niewielkim ogniu do zgęstnienia. Kiedy owoce się rozpadną i powstanie syrop, zdejmujemy z ognia i studzimy. Galaretkę rozpuszczamy w 1/4 szklanki wody i łączymy z syropem owocowym oraz odłożonymi wcześniej, całymi owocami. Zimny serek mascarpone i zimną kremówkę ubijamy na sztywno. Następnie dodajemy po trochu ostudzone owoce z galaretką. Delikatnie mieszamy, w razie potrzeby dosładzamy i odstawiamy do lodówki, do schłodzenia.
Wykrawanie kształtów i składanie tortu cz. 1:
Ostudzone biszkopty przekrawamy najpierw wzdłuż. Duży, ale niższy na 2 części, a mniejszy i wyższy na 3. Tułów i nogi będą stanowić 3 warstwy prostokątnego biszkoptu przekrojonego na pół. Mniejszy biszkopt dzielimy w stosunku 1 do 2, czyli po prostu odkrawamy od niego niewielki kawałek stanowiący mniej więcej 1/3 całości i mający kształt mniej lub bardziej przypominający kwadrat. Ta mniejsza część to będzie głowa naszego ludzika, a z drugiej, dłuższej wycinamy ręce. Kitkę wycinamy z pozostałej, jednej warstwy dużego biszkoptu. Ciasta powinno wystarczyć w sam raz. Każdy element bardzo delikatnie nasączamy i przekładamy kremem owocowym. Odstawiamy do lodówki. Ja boki wszystkich elementów również pokryłam warstwą tego kremu, żeby całość nieco wyrównać i ukryć niedoskonałości powstałe przy krojeniu biszkoptów oraz żeby wykorzystać cały krem. Ten sposób ma jednak jedną wadę. Później, już po schłodzeniu każdy element będziemy musieli pokryć jeszcze kremem maślanym, a jeśli wcześniejsza warstwa kremu owocowego będzie zbyt gruba, może okazać się to bardzo trudne, a krem nie będzie chciał się rozsmarować. Mnie jakoś to się w końcu udało, ale miałam chwile zwątpienia. Dlatego możecie spokojnie zrezygnować z tak dokładnego pokrywania boków poszczególnych elementów kremem owocowym i od razu rozsmarować na nich krem maślany.
Ostudzone biszkopty przekrawamy najpierw wzdłuż. Duży, ale niższy na 2 części, a mniejszy i wyższy na 3. Tułów i nogi będą stanowić 3 warstwy prostokątnego biszkoptu przekrojonego na pół. Mniejszy biszkopt dzielimy w stosunku 1 do 2, czyli po prostu odkrawamy od niego niewielki kawałek stanowiący mniej więcej 1/3 całości i mający kształt mniej lub bardziej przypominający kwadrat. Ta mniejsza część to będzie głowa naszego ludzika, a z drugiej, dłuższej wycinamy ręce. Kitkę wycinamy z pozostałej, jednej warstwy dużego biszkoptu. Ciasta powinno wystarczyć w sam raz. Każdy element bardzo delikatnie nasączamy i przekładamy kremem owocowym. Odstawiamy do lodówki. Ja boki wszystkich elementów również pokryłam warstwą tego kremu, żeby całość nieco wyrównać i ukryć niedoskonałości powstałe przy krojeniu biszkoptów oraz żeby wykorzystać cały krem. Ten sposób ma jednak jedną wadę. Później, już po schłodzeniu każdy element będziemy musieli pokryć jeszcze kremem maślanym, a jeśli wcześniejsza warstwa kremu owocowego będzie zbyt gruba, może okazać się to bardzo trudne, a krem nie będzie chciał się rozsmarować. Mnie jakoś to się w końcu udało, ale miałam chwile zwątpienia. Dlatego możecie spokojnie zrezygnować z tak dokładnego pokrywania boków poszczególnych elementów kremem owocowym i od razu rozsmarować na nich krem maślany.
Krem maślany:
Masło miksujemy na puch. Ciągle miksując, dodajemy 300 g cukru pudru i dolewamy cienką strużką mleko. Dodajemy kakao i barwnik, a jeśli krem jest wciąż zbyt rzadki to również jeszcze trochę cukru pudru. Na koniec powinniśmy uzyskać gęsty, gładki krem, który jednocześnie będzie się łatwo smarował na biszkopcie.
Składanie tortu cz. 2 i ostatnia:
Schłodzone elementy tortu pokrywamy cienką warstwą kremu maślanego. Tułów i nogi z wierzchu oraz na bokach. Głowę i ręce oraz kitkę ze wszystkich stron. Następnie całość w taki sam sposób dekorujemy rozwałkowanym dość cienko lukrem plastycznym (w zaleceniach na gotowym lukrze plastycznym, który można kupić w sklepach przeczytacie, że należy wałkować go na ok. 5 mm, jednak jest on tak słodki - to w 95% po prostu cukier, że ja zwykle staram się go rozwałkować jak najcieniej). Tułów z nogami pokrywamy nim jedynie z wierzchu i po bokach, a pozostałe elementy ze wszystkich stron. Całość dekorujemy wedle uznania. Ja miałam akurat zamówienie na konkretną postać z filmu animowanego LEGO, dlatego właśnie taki wzór. Jednak na podstawie tego przepisu możecie wyczarować naprawdę dowolnego ludzika, w dowolnych kolorach. Tort wstawiamy do lodówki przynajmniej na 3-4 godz., a najlepiej na całą noc. I... gotowe :) Satysfakcja i smak gwarantowane, a mina dziecka na pewno zrekompensuje poświęcony czas i pracę włożoną w przygotowanie takiego cuda. Podejmiecie wyzwanie? ;)
PS. Tak jak myślałam, post wyszedł dość długi, mam jednak nadzieję, że udało mi się wszystko dokładnie opisać. To, czego nie opisałam, sfotografowałam (albo zrobił to mój kochany P.). Starałam się większość etapów zobrazować zdjęciami, bo czasami lepiej coś zobaczyć. Poza tym opisywanie niektórych czynności nie jest wcale takie proste. W razie jakichkolwiek pytań i wątpliwości, służę pomocą :)
Schłodzone elementy tortu pokrywamy cienką warstwą kremu maślanego. Tułów i nogi z wierzchu oraz na bokach. Głowę i ręce oraz kitkę ze wszystkich stron. Następnie całość w taki sam sposób dekorujemy rozwałkowanym dość cienko lukrem plastycznym (w zaleceniach na gotowym lukrze plastycznym, który można kupić w sklepach przeczytacie, że należy wałkować go na ok. 5 mm, jednak jest on tak słodki - to w 95% po prostu cukier, że ja zwykle staram się go rozwałkować jak najcieniej). Tułów z nogami pokrywamy nim jedynie z wierzchu i po bokach, a pozostałe elementy ze wszystkich stron. Całość dekorujemy wedle uznania. Ja miałam akurat zamówienie na konkretną postać z filmu animowanego LEGO, dlatego właśnie taki wzór. Jednak na podstawie tego przepisu możecie wyczarować naprawdę dowolnego ludzika, w dowolnych kolorach. Tort wstawiamy do lodówki przynajmniej na 3-4 godz., a najlepiej na całą noc. I... gotowe :) Satysfakcja i smak gwarantowane, a mina dziecka na pewno zrekompensuje poświęcony czas i pracę włożoną w przygotowanie takiego cuda. Podejmiecie wyzwanie? ;)
Mimo że tort nie był idealny, bardzo się podobał i smakował, a mnie rozpierała duma. A najlepiej wyszło mi to, czego najbardziej się bałam, czyli buźka. Czyż nie jest słodka? ;) |
PS. Tak jak myślałam, post wyszedł dość długi, mam jednak nadzieję, że udało mi się wszystko dokładnie opisać. To, czego nie opisałam, sfotografowałam (albo zrobił to mój kochany P.). Starałam się większość etapów zobrazować zdjęciami, bo czasami lepiej coś zobaczyć. Poza tym opisywanie niektórych czynności nie jest wcale takie proste. W razie jakichkolwiek pytań i wątpliwości, służę pomocą :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz