Jeeeeej, jak dawno nie jadłam czerwonego mięsa. W ogóle dość rzadko je serwuję, ale tym razem przerwa była już stanowczo zbyt długa. I to wcale nie tak, że nagle za nim zatęskniłam. Co to, to nie. Na obiad planowałam krewetki tygrysie i obszukałam kilka sklepów zanim na dobre się poddałam. Jednak w końcu, zrezygnowana udałam się do mięsnego i zobaczyłam śliczny, względnie chudy kawałek karczku. To było to. Olśnienie! Będzie wieprzowinka. Ucieszyłam się, bo karczek uwielbiam. Najlepiej po prostu uduszony z cebulką, ale tym razem postanowiłam zaszaleć. Kupiłam limonkę, imbir, papryczki piri-piri oraz kilka innych składników i zaczęłam kulinarne zmagania. Niestety nie miałam takich warzyw, jakie bardzo chciałam mieć, ale nie przejęłam się nic a nic. Postanowiłam i tak wykorzystać te, które już kupiłam. I chociaż kompozycja warzywna nie za bardzo odpowiadała mojemu pragnieniu orientalnych smaków, to jednak całość wyszła zaskakująco dobrze. Żałowałam tylko, że nie było kiełków fasoli mun albo pędów bambusa. Następnym razem na pewno je dodam (o ile wcześniej nie zapomnę kupić). Mimo to postanowiłam zaprezentować ten przepis na blogu. A wiecie dlaczego? Bo jak tylko spróbowałam mojego dania, to wszystkie wątpliwości zniknęły :) Smakowało mi tak bardzo, że przestałam myśleć o jakichkolwiek modyfikacjach i po prostu cieszyłam się pysznym obiadkiem. Wam również polecam.
Potrzebujemy:
Kwaśno-pikantna wieprzowina z brązowym ryżem, czyli chińszczyzna po polsku
(porcja dla 4-5 osób)Potrzebujemy:
- ok. 60-70 dag wieprzowiny (ja miałam karczek, ale wyjątkowo chudy)
- 2 łyżki sosu sojowego
- 2 łyżki oleju
- sok z 1 małej limonki
- 4 ząbki czosnku
- 1 papryczkę piri-piri razem z ziarenkami (jeśli wolicie mniej pikantne potrawy, to koniecznie je wyjmijcie)
- kawałek imbiru (ok. 5 cm)
- 2 marchewki
- 0,5 puszki zielonego groszku (lub odpowiednią ilość mrożonego)
- 100 g minikolb kukurydzy z zalewy
- 2 cebulki dymki ze szczypiorkiem
- mały pęczek natki pietruszki
- garść niesolonych orzeszków ziemnych
- 2 płaskie łyżki mąki pszennej do zagęszczenia sosu (może być też ziemniaczana, ale tym razem jej nie miałam)
- 2 woreczki (200 g) naturalnego, brązowego ryżu
Wieprzowinę myjemy i kroimy w paseczki (ok. 1,5 na 4 cm). Błonki możemy powykrawać. Ja tak zrobiłam, bo ich nie znoszę ;) Czosnek siekamy drobniutko, imbir ścieramy na tarce, a papryczkę kroimy w cienkie krążki/plasterki. Mięso umieszczamy w sporej misce. Dodajemy 2 łyżki oleju, 2 łyżki sosu sojowego, sok z limonki oraz czosnek, imbir i papryczkę. Mieszamy, przykrywamy i odstawiamy do lodówki na co najmniej 2 godz., a najlepiej na całą noc. Orzeszki prażymy na suchej patelni i odstawiamy do ostygnięcia. Marchewki kroimy w słupki, dymkę w piórka, minikolby kukurydzy w spore krążki, a szczypior siekamy. Siekamy także natkę i orzechy, ale dość grubo. Ryż gotujemy w osolonej wodzie według instrukcji na opakowaniu (będzie to ok. 30 min.). Zamarynowane mięso wrzucamy na mocno rozgrzaną, suchą patelnię (na razie nie zlewamy marynaty, zostawiamy ją w misce!). Obsmażamy szybko ze wszystkich stron i przekładamy do sporego garnka. Dolewamy pozostałości marynaty z miski oraz tyle wody, by przykryła mięso, ale nie więcej. Dusimy do miękkości. Kiedy wieprzowina zmięknie, dodajemy marchew, kukurydzę i dymkę. W razie potrzeby dolewamy troszeczkę wody i dalej dusimy. Teraz już cały czas pilnujemy i uważamy, by nie rozgotować warzyw. Marchewka powinna zostać al dente. A już na pewno nie możemy dopuścić do sytuacji, kiedy zacznie tracić kształt i się rozpadać. Tak drobno pokrojone warzywa nie potrzebują dużo czasu, więc nawet chwila może o wszystkim zaważyć. Kiedy warzywa zmiękną, dodajemy groszek z puszki (mrożony wymagałby wcześniejszego dodania!) i rozmieszaną w 1/4 szkl. wody mąkę. Całość zagotowujemy i zestawiamy z ognia. W razie potrzeby doprawiamy solą (z tym ostrożnie, bo sos sojowy jest słony). Dodajemy ugotowany ryż oraz szczypiorek i dokładnie mieszamy. Każdą porcję przed podaniem obficie posypujemy natką i orzeszkami.
Smacznego! :) |
Niesamowicie apetycznie to wygląda !
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Zapewniam, że smakuje również niesamowicie ;) Pozdrawiam!
UsuńProśba u żony zrobiona, ciekawe czy będzie ;)
UsuńJa też jestem ciekawa :) A jeśli będzie, to mam nadzieję, że posmakuje.
UsuńKwaśno-pikantne to moje smaki, więc jak najbardziej piszę się na to danie :)
OdpowiedzUsuńPolecam i pozdrawiam serdecznie :)
UsuńKwaśno-pikantne to moje smaki, więc jak najbardziej piszę się na to danie :)
OdpowiedzUsuń