Ostatni wpis z mojej serii urodzinowej. Długo zbierałam się za jego publikację, ponieważ spisanie go było dla mnie trochę problematyczne. Przepis powstawał w mojej głowie stopniowo, aż w końcu stwierdziłam, że już nic nie chcę w nim zmieniać. Polędwiczki przyrządzane w ten sposób są bardzo aromatyczne, delikatne i soczyste. Po prostu rozpływają się w ustach, ale ciężko mi określić ile dokładnie trzeba je dusić, by takie były. Zawsze robię to trochę na oko i zawsze wychodzi super. Stwierdziłam więc, że mimo wszystko podzielę się z Wami tym przepisem. Może ktoś go wypróbuje, a może kogoś zainspiruje. Danie idealnie się sprawdzi na majówkę w taką kapryśną pogodę, a jeśli jeszcze nigdy nie przyrządzaliście polędwiczek wieprzowych w taki lub podobny sposób, to powiem jedno, naprawdę warto :)
Polędwiczki wieprzowe marynowane w soku z pomarańczy i miodzie podane w kremowym sosie
porcja dla 7 osób
Będziemy potrzebować:
- 4 duże polędwiczki wieprzowe (ok. 1 kg)
- świeżo wyciśnięty sok z 2 niewielkich pomarańczy (ok. 1 szklanka)
- 60 g drobno posiekanego świeżego imbiru
- 2 łyżki płynnego miodu (np. z kwiatu pomarańczy)
- 0,5 szklanki miodu pitnego (trójniak lub czwórniak)
- 1 szklanka śmietanki kremówki
- 1 czubatą łyżkę mąki
- przyprawy: sól morska, świeżo mielony czarny pieprz
- 2 łyżki masła
Polędwiczki myjemy i oczyszczamy, oprószamy solą i pieprzem, a następnie umieszczamy w naczyniu, w którym będziemy je marynować. Miód rozpuszczamy w soku z pomarańczy, dodajemy posiekany imbir i tą mieszaną zalewamy mięso. Wkładamy do lodówki na minimum 4 godziny, chociaż najlepiej zamarynować je dzień przed planowanym podaniem i wstawić do lodówki na całą noc. Następnego dnia wyjmujemy polędwiczki z zalewy, w garnku rozpuszczamy masło i obsmażamy na nim mięso ze wszystkich stron. Zalewę przecedzamy przez sitko i dolewamy do garnka wraz z miodem pitnym. Przykrywamy i dusimy ok. 10 min. Następnie zdejmujemy pokrywkę i czekamy aż polędwiczki dojdą w środku. Trwa to zazwyczaj ok. 15 min., ale w zależności od tego ile sztuk przygotowujemy za jednym razem, ten czas może się skrócić lub wydłużyć (można sobie pomagać naciskając je palcem lub ewentualnie wyjąć jedną i naciąć, chociaż ten drugi sposób raczej odradzam). Kiedy mięso jest już gotowe wyjmujemy je z sosu, przekładamy np. do żaroodpornego naczynia (najlepiej podgrzanego) i przykrywamy. Sos zagotowujemy, a mąkę dokładnie mieszamy ze śmietanką (gdy chcę, żeby na pewno nie było grudek, robię to w blenderze). Dodajemy do gotującego się sosu i dokładnie mieszamy. Mięso kroimy w niezbyt grube plastry, polewamy sosem i od razu podajemy.
takie mięsko, to rozumiem!
OdpowiedzUsuńByło naprawdę pysznie :) Jak dodawałam wpis to znów nabrałam na nie ochoty ;)
Usuń