Jak zamknąć aromat pysznych i soczystych pomarańczy w słoiczku? Zrobić orange curd! Jakiś czas temu pokazywałam na blogu lemon curd, który świetnie sprawdził się jako coś na kształt polewy do babeczek. Tym razem zastosowanie kremu miało być nieco inne, a i chęci do kuchennych eksperymentów były większe, dlatego bez żadnych przepisów, ale z 2 kg pomarańczy zabrałam się do dzieła. Oczywiście wszystkich pomarańczy do orange curd nie wykorzystałam. Dzięki nim wyczarowałam nie tylko deser (na bazie orange curd), ale także danie główne i dodatek do niego. Przepisy po kolei zamieszczać będę na blogu, a tymczasem zapraszam na przepyszny krem pomarańczowy, czyli...
Orange curd
porcja na 1 słoiczek o pojemności ok. 350 ml
Należy przygotować:
- 6 żółtek
- 4 pomarańcze: skórka i sok (mne wyszła pełna szklanka - 250 ml)
- 1,5 szklanki cukru pudru
- 100 g zimnego masła dobrej jakości pokrojonego w kostkę
Pomarańcze należy najpierw sparzyć i wyszorować szczoteczką. Nie chcemy przecież zjadać tego, czym były pryskane. Następnie skórkę (cienką jej warstwę) ścieramy na drobnych oczkach tarki, a później owoce przekrawamy na pól i wyciskamy z nich sok. Żółtka umieszczamy w żaroodpornej miseczce i roztrzepujemy bardzo dokładnie widelcem (lub mikserem). Ważne by miseczka pasowała wielkością do jednego z naszych garnków, by móc ją później na nim umieścić. Wyciśnięty sok, otartą skórkę oraz cukier umieszczamy w garnuszku, zagotowujemy i odparowujemy płyn przez ok. 10 min. Po tym czasie powinniśmy otrzymać nieco zagęszczony syrop. Przecedzamy go przez sitko i cały czas mieszając dolewamy małym strumieniem do żółtek. Teraz miseczkę umieszczamy na garnku z gotującą się wodą i cały czas mieszając, czekamy, aż krem zgęstnieje. Może to zająć sporo czasu i potrzeba trochę cierpliwości, ale warto trochę poczekać. W końcowym efekcie będzie on wciąż płynny (nie tak gęsty, jak przygotowywany przeze mnie poprzednio lemon curd) i nie należy się tym martwić. Tak ma być. Stygnąc, krem jeszcze zgęstnieje. Jeśli nie zużyjemy od razu całego, to przechowywać należy go w lodówce i wtedy również nieco zgęstnieje. Gdy krem stanie się gęściejszy i będzie się lekko kleił do drewnianej łyżki, a po przejechaniu nią po dnie miseczki przez chwilę będzie je widać, to znaczy, że należy zdjąć go już z ognia. Wtedy pozostaje nam tylko stopniowo domieszać do niego masło i gotowe. Powiem szczerze, że jego nieco luźniejsza konsystencja i słodki smak, ale z wyczuwalną goryczką (jak w gorzkiej konfiturze z pomarańczy) dużo bardziej mi odpowiadają, niż konsystencja i smak lemon curd. To moje drugie podejście do kremu typu curd i teraz mogę powiedzieć, że jestem w pełni zadowolona, dlatego polecam go serdecznie :)
Jeśli wiecie, że gorzkawy posmak może nie przypaść Wam do gustu i wolelibyście go uniknąć, jest na to prosta rada. Mniej skórki pomarańczowej. Mnie zależało właśnie na takim efekcie, jednak nie każdy musi go lubić. Można wtedy zmniejszyć ilość skórki co najmniej o połowę lub dodać skórkę otartą tylko z jednej pomarańczy. Krem będzie wtedy równie dobry, słodki i pomarańczowy, ale bez wyczuwalnej goryczki. Ja proponuję jednak wersję z większą ilością skórki, ponieważ według mnie ma o wiele ciekawszy, głębszy smak. Na prawdę pycha :)
Smacznego!
PS. Orange curd można wykorzystać do przełożenia ciasta, udekorowania babeczek lub jako smarowidło do naleśników, gofrów czy po prostu tostów. Gdybyście jednak nie zjedli go od razu, to już niedługo na blogu pojawi się bajeczny deser właśnie z orange curd. Będzie pysznie, obiecuję!
super, a można bez cukru pudru? :)
OdpowiedzUsuńMoże można zastąpić go zwykłym lub - lepiej - brązowym cukrem. Ewentualnie miodem. Nie wiem, nie próbowałam tak jeszcze, ale mam w planach ;) Natomiast w ogóle bez cukru chyba nie wyjdzie.
Usuń